- Przegraliśmy pechowo. Gdyby nie zabrano nam trzech punktów, to prawdopodobnie byśmy wygrali. To była przerwa, wybicie z rytmu. Świetnie zaczęliśmy, a odjęcie trzech punktów przyniosło nam specyficzną sytuację i zespół nagle stanął. To były największe emocje - powiedział Kazimierz Wierzbicki, prezes sopockiego Trefla. Bardzo rozgoryczona była natomiast Monika Naczk, która wyróżniała się w zespole gospodyń czwartkowego meczu. Również ona nie może uwierzyć co się stało przy stanie 6:3 w tie breaku. - Ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Cofnięcie punktów o trzy jest niewiarygodne! Nie wiem, być może będziemy się odwoływać. Walczyłyśmy, chciałyśmy tego awansu, a najbardziej boli to, że 10 miesięcy naszej pracy poszło wniwecz - skomentowała rozgoryczona środkowa Trefla Sopot.
Kontrowersji nie wzbudza fakt odjęcia punktów a to, że zostały one odjęte dopiero po trzech punktach dla Trefla! - Nie wiem, czy sędziowie nie mieli racji. Jest trzech sędziów i muszą oni zobaczyć błąd wcześniej. Odebranie jednego punktu dawało nam szansę. Nie może być tak, że żaden z sędziów nie widzi od razu błędów w ustawieniu - skomentował Wierzbicki. Mimo że w ostatnim secie gdańszczanki faktycznie zdobyły 15 punktów szybciej (po odjęciu trzech punktów prowadziły 12:11), nie czują się zwyciężczyniami tego spotkania. - Na pewno nie czujemy się zwyciężczyniami, ponieważ awansował TPS Rumia - powiedziała Monika Naczk.
Przed Treflem mecze o PlusLigę kobiet ze Stalą Mielec. Ekipa z Sopotu przystąpi do tych spotkań z respektem do rywala. - Stal jest na pewno trudniejszym przeciwnikiem niż Rumia. W sporcie nie można się jednak poddawać. Będziemy walczyli - zapowiada Wierzbicki, który nie wie jeszcze co dalej w przypadku awansu. - Musimy myśleć o Stali i spróbować wejść do Ekstraklasy. Jak się nie uda, to będziemy się zastanawiać co robić dalej. Organizacyjnie byśmy sobie dali tam radę - zakończył Kazimierz Wierzbicki w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.