Wiemy o tym doskonale i będziemy na to gotowi - rozmowa z Mariuszem Wiktorowiczem, trenerem BKS Aluprof Bielsko-Biała

Podopieczne Mariusza Wiktorowicza bardzo udanie rozpoczęły fazę półfinałową play-off o mistrzostwo Polski 2009/2010. Bielszczanki prowadzą z Organiką Budowlanymi Łódź już 2:0 w rywalizacji do trzech zwycięstw. W wywiadzie dla portalu SportoweFakty.pl szkoleniowiec BKS opowiada o pierwszych meczach z Organiką oraz o nadchodzących pojedynkach.

Paweł Sala: Pokonaliście Budowlanych Organikę Łódź w dwóch pierwszych meczach półfinału play-off. To drugie spotkanie kosztowało was z pewnością jednak zdecydowanie więcej wysiłku.

Mariusz Wiktorowicz: Drugie starcie było zdecydowanie cięższym meczem. Zespół z Łodzi na pewno postawił większe wymagania niż w niedzielnym pojedynku. Wtedy nam się łatwiej grało od drugiego seta. Pierwszy set był naprawdę kluczowy w tamtym meczu, wygrany przez nas 29:27. Później nam się zdecydowanie łatwiej grało. Cały czas cieszę się z tego, że gramy nieźle blokiem i współpraca blok-obrona funkcjonuje jak należy. Tak samo w poniedziałkowym meczu też to było widać. Ale z drugiej strony zespół z Łodzi zagrał lepiej zagrywką. Czasami zdarzały nam się te nieszczęsne przestoje. To już niestety jest wkalkulowane w grę i musimy nad tym panować, żeby było ich jak najmniej.

Drugi set poniedziałkowego meczu był szczególnie wyrównany, na przewagi, podobnie jak niedzielna pierwsza odsłona.

- Tak, dlatego powinniśmy zapobiegać takim sytuacjom jak najszybciej, żebyśmy nie tracili seriami punktów. Chciałem podziękować dziewczynom, bo była determinacja, wola walki i zaangażowanie z naszej strony. To jest najważniejsze w sporcie, abyśmy grali dobrze swoją własną grę. Nikt nam za darmo punktów nie odda. Zespół z Łodzi jest doświadczoną ekipą, i też trzeba się nad tym skoncentrować, aby zdobywać punkty swoimi dobrymi akcjami.

Prowadzicie już 2:0 w rywalizacji do trzech zwycięstw. Z pewnością będzie wam teraz łatwiej grać przy takiej przewadze.

- Ten drugi mecz był przełomowy w różnych sytuacjach. Na szczęście dla nas, wyszliśmy obronną ręką z opresji. Cieszymy się bardzo. Chcemy grać krok po kroku, tak jak sobie zakładaliśmy. Będziemy teraz myśleć o tym trzecim spotkaniu, które już niedługo przed nami.

W tym drugim starciu było jednak blisko tie-breaka. Jak by Pan to ocenił?

- Wiedzieliśmy doskonale, że tutaj nikt nie odpuści. Nawet, gdy prowadzimy 2:1, to dopóki sędzia nie zagwiżdże, nie skończy meczu, to piłka jest nadal w grze. Tak było w tym czwartym secie, że trzeba było cały czas być skupionym. Koncentracja była w zespole i trzeba było dobrymi akcjami punktować, tak aby rozstrzygnąć pojedynek na swoją korzyść. I tak też było. Z tego się cieszę.

Wróciliście z dalekiej podróży po tej pierwszej odsłonie poniedziałkowego meczu.

- Myślę, że nie do końca, gdyż później graliśmy też swoją dobrą grę. To był taki mecz walki. Na pewno większa była walka z jednej i drugiej strony, jak w tym niedzielnym meczu. Tam mieliśmy pierwszy i drugi set bardziej pod kontrolą, nie mówiąc o trzecim. W tym drugim - były takie momenty, że prowadziliśmy 4-5 punktami, ale przez chwilę zespół z Łodzi robił zryw i dochodził nas. Powiedzieliśmy sobie to już wcześniej: jak najmniej takich przestojów. Znowu kolejny mecz zagraliśmy nieźle blokiem, dobrze w ataku. Dziewczyny, które wchodziły na zmiany, dobrze się spisały. Gramy zespołowo, duch drużyny cały czas jest, mamy dobrą atmosferę. Cieszę się, że wszystkie zawodniczki są zdrowe. Dorota Świeniewicz też już zaczyna pomału trenować. Helena Horka wchodzi na razie na krótkie zmiany, ale już jest w dwunastce meczowej. Myślę, że Dorota (Świeniewicz - przyp. P.S.) też za chwilę będzie do pełnej dyspozycji. Także na te najważniejsze mecze może tak być, że będziemy mieli trzynastkę siatkarek gotowych do grania, a to jest bardzo ważne.

Porównując 1/4 fazy play-off z półfinałami, to widać sporą różnicę w grze zespołów. Można dostrzec, iż w tych meczach z Organiką, w porównaniu do starć z Gwardią, poziom jest wyższy, a spotkania są bardziej wyrównane. Czy też ma Pan takie odczucia?

- Dokładnie tak. Wiadomo, że idzie się o krok wyżej i poziom trudności jest tak samo inny. Ale my znamy swoją wartość. Cały czas powtarzam, że BKS Aluprof nic nie musi. Tu nie ma takiego słowa, że musi.

Trzeba jednak powiedzieć, że oczekiwania w Bielsku-Białej są ogromne. Już przed sezonem padały szumne zapowiedzi o wyjściu z grupy w Lidze Mistrzyń czy dublecie w kraju. Teraz, po tamtych porażkach, tylko mistrzostwo wchodzi w grę.

- Ja nie lubię, jak się mówi, że BKS ma taką presję i musi. Presja jest zawsze w każdym zawodzie, w każdym klubie - mniejsza czy większa. My chcemy grać dobrze, mamy taki potencjał. Dziewczyny są w dobrej dyspozycji, co potwierdził pierwszy play-off i teraz te dwa mecze z Organiką. Stać nas na to, aby dojść do finału. Jednak skupiamy się na poszczególnych spotkaniach i dążymy do celu, jaki sobie wyznaczyliśmy. Nie jesteśmy jeszcze w finale, dlatego stąpamy trzeźwo po ziemi i wyciągamy wnioski, nie dzielimy skóry na niedźwiedziu.

Jak by Pan się odniósł do zarzutów Małgorzaty Niemczyk na konferencji pomeczowej, że poziom sędziowania szczególnie w pierwszym meczu był żenujący?

- To są spostrzeżenia przyjezdnych. Czasami też tak bywa. Ale dla nas też było kilka takich sytuacji, że można było powiedzieć, iż sędziowie odebrali nam należne punkty. Zdarzają się takie rzeczy, sędziowie przecież też są omylni. Czasami bywa, że właśnie w najważniejszych momentach spotkań. Istotne jest jednak to, że sędziowanie nie zaważyło na ostatecznym rezultacie meczy.

Czy myśli Pan, że Organika Budowlani Łódź załamie się po tych dwóch porażkach i łatwo odda mecz na własnym parkiecie? Czy też może jeszcze bardziej łódzkie dziewczyny będą miały ochotę do gry? Widać było po drugim spotkaniu półfinałowym spory niedosyt na twarzach łódzkich trenerów i zawodniczek.

- Na pewno się nie załamią. Zespół z Łodzi zdobył Puchar Polski i myślał, że tu w Bielsku-Białej pójdzie im łatwo. Teraz łodzianki grają przed własną publicznością. Ja powtarzam, że tu się gra do trzech zwycięstw. My jesteśmy w tej uprzywilejowanej pozycji, iż mamy dwa zwycięstwa. Dalej trzeba grać swoja grę. Koncentracja tam w Łodzi również musi być. Nikt nam za darmo nie odda trzech setów. Na pewno łodzianki zaryzykują, wkońcu grają u siebie, zagrają odważnie. My jednak doskonale o tym wiemy i będziemy na to przygotowani. Będziemy się starali swoją dobrą grą odpowiedzieć na ich ataki, na ich grę swoją dobrą grą.

W zespole Organiki Budowlanych Łódź szczególnie imponowała w tym drugim meczu Katarzyna Zaroślińska. Zdobyła 19 punktów i raz po raz uprzykrzała życie waszym przyjmującym atomowymi atakami.

- Jest to bardzo dobra zawodniczka, obiecująca. Otrzymała również powołanie od trenera Jerzego Matlaka do reprezentacji. Mało jest takich zawodniczek leworęcznych w lidze. Jest to specyfika ataku, szczególnie z prawej strony. Takie zawodniczki inaczej, trudniej się blokuje. Ale przy określonej taktyce można pewne elementy takich atakujących wyeliminować. Ja się cieszę, że taka zawodniczka trafiła do reprezentacji Polski. Na pewno będzie miała ona z takiej siatkarki pożytek. Oby jak najwięcej takich zawodniczek.

W Pana drużynie też jest aktualna kadrowiczka, Berenika Okuniewska. Jak by Pan scharakteryzował tę zawodniczkę?

- Z każdym mecze rozwija się, idzie do przodu. Jest to młoda, bardzo utalentowana i dynamiczna zawodniczka, o dużych możliwościach. Pracuje na treningach, i to widać w meczach. To przekłada się na grę blokiem i w ataku, gdzie rozgrywająca jej ufa. Sporo tych piłek dostaje. To jest też dla nas plus, że mamy taką zawodniczkę w klubie, która jest w reprezentacji i może jeszcze dużo osiągnąć i poprawić wiele elementów. Już to robi i ja się z tego cieszę.

Komentarze (0)