Hitchcock by tego lepiej nie wyreżyserował - relacja ze spotkania Asseco Resovia Rzeszów - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle

Dwa punkty dzieliły w poniedziałkowym spotkaniu z Asseco Resovią ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle od brązowego medalu mistrzostw Polski. Po niezwykle dramatycznym meczu tryumfowali jednak gospodarze, którzy przedłużyli swoje szanse na podium mistrzostw Polski.

Asseco Resovia Rzeszów - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:2 (25:27, 18:25, 27:25, 25:23, 15:10)

Resovia: Gierczyński, Redwitz, Kosok, Perłowski, Akhrem, Oivanen, Ignaczak (libero) oraz Ilić, Papke, Mika, Wika

ZAKSA: Masny, Jarosz, Sammelvuo, Ruciak, Kaźmierczak, Gładyr, Mierzejewski (libero) oraz Martin, Szczerbaniuk, Pilarz, Witczak

W pierwszej partii sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Początkowo rywalizacja toczyła się pod dyktando ZAKSY, ale ilekroć drużyna Krzysztofa Stelmacha odskoczyła na 2-3 oczka, natychmiast była doganiania przez Resovię. Sytuacja zmieniła się kiedy na aut zaatakował Aleh Akhrem i goście odskoczyli na 13:10. Tej przewagi przyjezdnych miejscowi długo nie mogli zniwelować. W odpowiednim momencie w rzeszowskim zespole zadziałał jednak blok, który dwa razy z rzędu zatrzymał Jakuba Jarosza i Resovia wyszła na prowadzenie 19:18.

Gospodarze nie potrafili jednak pójść za ciosem. W końcówce przewagę ponownie uzyskała ZAKSA, w której szeregach rozstrzelał się Jarosz. Przy piłce setowej dla gości źle zagrywkę Michała Masnego przyjmował Akhrem i było po secie.

Ten błąd białoruskiego siatkarza okazał kroplą przepełniającą czarę, bo w drugim secie w miejsce Akhrema Ljubomir Travica desygnował Mateusza Mikę. Nic to jednak nie dało, bo po kilku pierwszych akcjach partii drugiej ZAKSA prowadziła już 5:1. Dwukrotnie w ataku pomylił się Oivanen, a dobrą zagrywkę dołożył jeszcze Robert Szczerbaniuk, który zmienił Wojciecha Kaźmierczaka.

Sprawy przybrały jeszcze gorszy obrót dla Resovii, kiedy w polu zagrywki stanął Michał Ruciak - ZAKSA zdobyła kilka punktów z rzędu i odskoczyła na 15:7. W tym secie gościom już nic złego przytrafić się nie mogło. Resovia, po pojawieniu się na boisku duetu Ivan Ilić - Paweł Papke próbowała co prawda podjąć walkę, ale gospodarzom nie wychodziło kompletnie nic.

W trzeciej partii Resovia podjęła heroiczną walkę, nie tylko z rywalem ale i z własną słabością. Dowodzeni przez Ilica dobrze rozpoczęli seta, szybko odskakując na 3:1. ZAKSA nie pozwoliła jednak odskoczyć rywalowi, natychmiast doprowadziła do remisu i długo toczyła z Resovią grę za punkt za punkt. Kędzierzynianie jako pierwsi przełamali wyrównaną grę, odskakując, po dwóch błędach z rzędu Resovii, na 13:10. Kiedy dwa razy na zagrywce huknął Jurij Gładyr przewaga ZAKSY wrosła już do pięciu oczek (12:17).

Z początkowego animuszu w drużynie Resovii nie pozostał już nawet ślad. Podobnie jak w poprzednich dwóch spotkaniach i pierwszych dwóch setach poniedziałkowego pojedynku rzeszowski zespół bezradnie przyglądał się poczynaniom świetnie dysponowanej ZAKSY. Kiedy wydawało się, ze dla miejscowych wszystko już stracone, a pierwsi kibice zaczęli opuszczać halę na Podpromiu, w końcówce Resovia dokonała rzeczy niezwykłej. Kiedy dwa oczka dzieliły gości od brązowego medalu, przy trudnej zagrywce Grzegorza Kosoka gospodarze zdobyli siedem punktów z rzędu i wyszli z 17:23 na 24:23. Po dramatycznej grze na przewagi w tej partii tryumfowali miejscowi, którzy tym samym przedłużyli swoje szanse na medal

Niesamowity wyczyn z seta trzeciego uskrzydlił gospodarzy, ale zupełnie niepodłamana ZAKSA nie zamierzała odpuszczać. Po niemrawych niemal trzech partiach mecz wreszcie nabrał rumieńców. Początkowo gra toczyła się punkt za punkt, ale kiedy dwa ataki pod rząd zepsuł Oivanen ZAKSA odskoczyła na 7:4. Gra dłuższą chwilę toczyła się punkt za punkt, ale sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Jakub Jarosz, który najpierw skończył kontrę, a później posłał na drugą stronę dwa asy i goście odskoczyli na 15:9, a miejscowi ponownie zwiesili głowy.

Przy stanie 16:10 dla gości na zagrywce stanął jednak Kosok. Przy serwisie rzeszowskiego środkowego Resovia zdobyła cztery oczka z rzędu, ale okazało się, że miejscowi nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Fenomenalny fragment gry zaliczył Akhrem, który dwa razy pod rząd na pojedynczym bloku zatrzymał Ruciaka i dał swojej drużynie remis 19:19. Ponownie jednak błysnął Jarosz, który skończył dwa ataki pod rząd i pozwolił ZAKSIE odskoczyć na 21:19, ale końcówka partii należała do miejscowych, którzy doprowadzili tym samym do tie-breaka.

Dwie przegrane końcówki rozbiły zespół ZAKSY. Po ataku Jarosza w taśmę miejscowi odskoczyli na 6:3 i chociaż po autowym ataku Gierczyńskiego goście zbliżyli się do rzeszowian na punkt, przy zmianie stron Resovia ponownie prowadziła trzema oczkami. Końcówka seta była już popisem gry miejscowych, którzy wygrali tie-breaka 15:10 i doprowadzili tym samym do spotkania nr 4.

Komentarze (0)