Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku, po skandalu wywołanym zachowaniem kibiców CEV nałożyła na CSKA Sofia karę finansową i groziła rocznym zakazem gry w europejskich pucharach. Kilka miesięcy później, Europejska Federacja Siatkówki, kierując się trudną do odczynia logiką, przyznała bułgarskiej drużynie "dziką kartę" na rozgrywki Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie.
Przypomnijmy, że w październiku ubiegłego roku CSKA Sofia była rywalem Asseco Resovii w I rundzie play-off Ligi Mistrzów. Pierwsze spotkanie w Sofii negatywnie zapisało się w historii europejskich pucharów. W trzecim secie, przy prowadzeniu Resovii w meczu 2:0, kibice bułgarskiej drużyny odpalili na trybunach race świetlne, które spowodowały zadymienie boiska. Mecz przerwano na ponad 30 minut.
Miesiąc po incydencie CEV ogłosiła decyzję o nałożeniu kary finansowej na bułgarski klub (10 tys. euro), a także o zakazie wstępu kibiców CSKA na mecz w Rzeszowie. Bardzo prawdopodobne wydawało się, że drużyna z Sofii podzieli los Iraklisu Saloniki, który za podobny incydent został wykluczony na rok z gry w europejskich pucharach. Nic takiego się jednak nie stało. Co więcej, kilka miesięcy później, CEV zdecydowała się wyróżnić bułgarski klub, przyznając mu "dziką kartę" i miejsce w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie.
Jakie są zasady przyznawania "dzikiej karty"? Regułą jest brak reguł, co daje CEV możliwość podjęcia dowolnej decyzji. - Bierzemy pod uwagę szereg czynników, wśród których miejsce w lidze czy federacji w naszym rankingu nie jest wcale najważniejsze. Chcemy, by Ligę Mistrzów oglądano w jak największej liczbie krajów, więc jeśli gdzieś pojawia się silny zespół, chcemy mu pomóc. Możemy też docenić mocny i medialny zespół, a który miał słabszy sezon w swojej lidze - kilka tygodni temu Riet Ooms, szefowa Pucharowej Komisji CEV wyjaśniała Przeglądowi Sportowemu.
Czym na "dziką kartę" zasłużyła CSKA Sofia - niewiadomo. Być może CEV kierował się tym, że przed przyznaniem karty Bułgaria nie miała żadnego reprezentanta w Lidze Mistrzów. Asseco Resovii, która również ubiegała się o prawo gry w tych prestiżowych rozgrywkach, mógł zaszkodzić fakt, że przed rokiem Federacja przyznała Polsce aż trzy miejsca zarówno w rozrywkach pań jak i panów, co było ewenementem (tyle samo drużyn miały tylko mocne ligi włoska i rosyjska). Jakie by nie stały przesłanki za decyzją CEV, wydaje się jednak, że można było znaleźć zespół, który o wiele bardziej niż CSKA zasługuje na prawo gry w LM.