- To nie takie hop-siup, jak mi się wydawało Najwięcej papierków i spotkań wymagają sprawy kościelne, poświęcamy im cały swój wolny czas. Rezerwacja sali czy ustalenie menu to przy tym pikuś. Wszystko musi być załatwione w trzy miesiące, nie później, bo przestanie być ważne - zastrzega w rozmowie z Przeglądem Sportowym Anna Barańska.
- Ślub chcę przeżyć w gronie rodziny i przyjaciół. Jestem przygotowana na zainteresowanie mediów, ale nikt niepowołany nie dostanie się do środka, jedynie osoby zaproszone przez nas, młodą parę - mówi zawodniczka i dodaje: - Jeśli ktoś chce zrobić nam zdjęcia, niech płaci. W końcu biznes to biznes... Nie, żartowałam. Proszę to napisać, bo znów powiedzą, że jestem nadęta.
Więcej w Przeglądzie Sportowym