Łódzkie kluby sportowe już od kilku lat powtarzają, że brak w tym mieście obiektu, który spełniałby ich potrzeby. Jest tutaj Atlas Arena na kilkanaście tysięcy widzów, są małe, zazwyczaj stare obiekty, ale nie ma takiego, gdzie weszłoby 3-4 tysiące osób, które w komfortowych warunkach mogłyby oglądać rozgrywki ligowe.
Siatkarki Organiki przez ostatnie lata występowały w Hali Parkowej, mieszczącej ok. 800 widzów. Na mecze o brązowy medal LSK, wynajęta została natomiast ogromna Atlas Arena. Od razu pojawiły się więc pytania, gdzie łodzianki będą grać w nadchodzącym sezonie, gdy poza rozgrywkami ligowymi, czeka je rywalizacja w Lidze Mistrzyń.
Działacze klubowi podjęli rozmowy z szefami Atlas Areny, jednak okazało się, że grafik tego obiektu jest mocno napięty i na pewno nie będzie tam można grać "na stałe", a jedynie wynajmowana ona będzie na niektóre pojedynki, głównie w europejskich pucharach.
Problem pojawił się natomiast z "domowym" obiektem siatkarek, jakim jest Hala Parkowa. Od września swoje ligowe pojedynki będą tam bowiem rozgrywać koszykarki Widzewa. Wydaje się, że pogodzenie interesów dwóch zespołów nie jest trudne, jednak należy pamiętać, że w koszykówce gra się na parkiecie, a siatkarki potrzebują terafleksu.
- Jestem bardzo zaskoczony decyzją władz miejskich. Według wcześniejszych ustaleń, Widzew miał grać w innej hali. Nie wiem, jak rozwiązany zostanie problem ciągłych zmian nawierzchni - mówi prezes Organiki Marcin Chudzik.
Innego zdania są natomiast przedstawiciele Widzewa i Urzędu Miasta, którzy problemu nie widzą. Jednorazowe zdjęcie i położenie terafleksu to jednak koszt ok. 2-3 tysięcy złotych (według tego, co w minionym sezonie mówili włodarze Hali Parkowej), a także potrzeba na to czasu, więc ciągłe zmiany mogą być dla klubów bardzo uciążliwe.
Po raz kolejny okazuje się, że miastu takiemu jak Łódź, obiekt na kilka tysięcy widzów, potrzebny jest od zaraz.