Kto z obserwatorów ubiegłorocznego starcia Polski i Wenezueli we Wrocławiu pomyślał, że nastoletni Karol Kłos będzie w stanie wrócić do Hali Stulecia razem z reprezentacją? Pewnie niewielu z nich. 20-latek z pewnością będzie dobrze wspominał stolicę Dolnego Śląska. W sobotę zaliczył w niej debiut w wyjściowym składzie przed własną publicznością. - To wspaniałe uczucie wyjść w pierwszym składzie reprezentacji. Później zmienił mnie Daniel Pliński, ale to też jest miłe. Ja się cieszę. Kroczek po kroczku. Kiedyś będzie jeszcze lepiej - stwierdził sam Kłos.
Młody siatkarz powtarza, że każdy kolejny dzień spędzony z kadrą daje mu coraz więcej pewności siebie i pozwala rozwijać swoje umiejętności. - Od poprzedniego sezonu powtarzam, że Ligę Światową traktuję jako naukę. Staję się lepszym siatkarzem i mam nadzieję, że w przyszłości również tak będzie. Im dłużej będę w kadrze, tym bardziej zaprocentuje to w przyszłości - dodaje.
Przy okazji premierowego dla siebie występu Kłos nie omieszkał pochwalić doskonale zachowujących się i bawiących kibiców. - Nie ma lepszych kibiców niż w Polsce. Na wyjazdach nie było tak dobrze, chociaż na Kubie spotkaliśmy sporą grupkę rodaków. Kurczę! Polacy są wszędzie! Zdziwienie było dość duże - powiedział.
Fani biało-czerwonych nie wyobrażają sobie innego scenariusza na niedzielną potyczkę jak jeszcze wyższe i bardziej przekonujące zwycięstwo Polaków. Co więc trzeba zrobić, żeby ich życzenia się spełniły? - Zagrać lepiej niż w sobotę (śmiech). Myślę, że trzeba poprawić zagrywkę, bo Argentyńczycy spokojnie przyjmowali i trudno ich było zablokować. Oni nie mieli nic do stracenia. Trener przestrzegał nas przed tym. Mówił, że się nie położą i będą walczyć do ostatniej piłki - zakończył środkowy Skry Bełchatów.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)