Spóźnialscy Polacy
Pogoda piątkowego poranka była wręcz idealna. Słońce przygrzewało bardzo intensywnie, a w pobliżu łódzkiej Atlas Areny można było już zauważyć krzątających się kibiców, którzy zapewne nie mogli doczekać się meczów reprezentacji Polski z Kubą i przyjechali nieco wcześniej, by nie przegapić żadnego interesującego momentu oraz od początku napawać się specyficzną atmosferą, panującą zawsze w trakcie rozgrywek Ligi Światowej w Polsce. Najważniejszym punktem tego dnia miała być konferencja prasowa z udziałem między innymi przedstawicieli miasta, trenerów oraz kapitanów obu drużyn.
Sala konferencyjna Atlas Areny jak zawsze zapełniła się po brzegi dziennikarzami - nie zabrakło przedstawicieli wiodących mediów, jak i również sprawozdawców z mniejszych portali, których nazw nawet nie sposób zapamiętać. Tradycyjnie konferencja prasowa nie zaczęła się we skazanym czasie. Stosunkowo szybko zjawili się trener Kuby, Orlando Samuels, oraz kapitan, Simon Robertlandy. Z racji tego, że na polską ekipę trzeba było dosyć długo czekać (rok temu było w Łodzi bardzo podobnie - winę zrzucono wówczas na uliczne korki), dziennikarzom została przedstawiona inicjatywa przeciwstawiająca się popularnym wuwuzelom podczas rozgrywek Worl League w Polsce. W różnych miejscach w hali można było znaleźć plakaty właśnie ze skreśloną trąbką.
Foto: Znudzony i nieco przerażony frekwencją podczas konferencji prasowej kapitan Kuby
Gdy Witold Roman, Daniel Castellani i Paweł Zagumny dotarli w końcu do hali, rozpoczęła się oczekiwana konferencja. - Po raz pierwszy widzę na konferencji prasowej tak dużą liczbę osób. Myślę, że powodem tego jest ogromna waga tych spotkań - nie krył podziwu kubański szkoleniowiec. Wydawać się mogło, że liczna obecność dziennikarzy naprawdę peszyła przedstawicieli Kuby. Ze stoickim spokojem z kolei wypowiadał się rozgrywający biało-czerwonych, Paweł Zagumny. - Gramy z kadrą Kuby o finał. Z pewnością będą to ciężkie starcia. Mam nadzieję, że będą one stały na wysokim poziomie i uda nam się w nich zwyciężyć - powiedział krótko, nie wysilając się zbytnio, czym wywołał szydercze uśmiechy na twarzach dziennikarzy. - Spodziewamy się kapitalnych konfrontacji przed własną publicznością - dodał zaś Daniel Castellani. Rzeczywistość, jak wiemy, okazała się jednakże wybitnie brutalna.
Foto: Ironiczny uśmiech Pawła Zagumnego
Grzegorz Łomacz ma chłopaka
Tego samego dnia w godzinach wieczornych można było spotkać reprezentantów polskiej kadry w łódzkim centrum rozrywkowo-handlowym Manufaktura. Zawodnicy, kontynuujący zwyczaj z konferencji prasowej, nie zamierzali szybko pojawić się w wyznaczonym miejscu. Piknik kibiców, reklamowany hasłem "Serwujemy pozytywne emocje", uświetniały między innymi przeróżne zabawy dla miłośników volley'a, pokazy mimów, klaunów i szczudlarzy czy też występy kabareciarzy oraz przeróżne koncerty wielu artystów. Licznie zgromadzone przy scenie fanki nie mogły jednak doczekać się przyjazdu Grzegorza Łomacza, Bartosza Kurka, Patryka Czarnowskiego oraz Jakuba Jarosza. Atmosferę napięcia dodatkowo podsycał jeszcze prowadzący.
Foto: Łomacz i Kurek na placu Manufaktury tryskali radością
Po długim oczekiwaniu licznie zgromadzonych kibiców, zawodnicy w końcu przybyli i udali się na specjalnie przygotowaną scenę. Pisk miłośniczek męskiej siatkówki (siatkówki?) był nie do zniesienia. Jako pierwszy mikrofon przejął Grzegorz Łomacz, który zaczął się wykręcać od udzielenia jakichkolwiek odpowiedzi, żartując, że ma problemy ze zdrowiem. Kolejni zawodnicy także przekazywali sobie mikrofon z rąk do rąk, nie mówiąc nic sensownego. Dopiero prowadzący zadał jakże konkretne i imponująco inteligentne pytanie, które brzmiało: Czy macie Panowie dziewczyny?
Do odpowiedzi wyrwał się rozgrywający Jastrzębskiego Węgla, który odrzekł ze śmiechem, że ma chłopaka. Jakub Jarosz z kolei powiedział dyplomatycznie, że nie posiada żony, ale ma ją w planach. Na zakończenie pierwszego etapu wizyty w Manufakturze, prowadzący zabłysnął radą dla naszych siatkarzy przed meczami z Kubą. "Jak Kuba Bogu, tak Polska Kubie!" - powiedział radośnie, a na twarzach zawodników można było zauważyć ślad poirytowania.
Foto: Błyskotliwy Grzegorz Łomacz
Siatkarze udali się w stronę specjalnie przygotowanego na tę okazję stolika, by rozdawać autografy i pozować do zdjęć. Po kilku minutach ponownie zjawili się na scenie, gdzie wspólnie z mimami bujali się w rytm piosenki, wykonywanej przez utalentowaną dziewczynę. Zauważalne było już na ich twarzach zmęczenie, więc błyskawicznie udali się do swojego hotelu, by w spokoju oczekiwać na pierwszą konfrontację z liderem grupy D.
Foto: Kurek pozuje do zdjęć z fan(k)ami
Katastrofalny blok biało-czerwonych
Z dużymi nadziejami kibice reprezentacji Polski przyjeżdżali do Atlas Areny. Co kilka chwil można było spotkać miłośników, którzy mówili z przekonaniem, że podopieczni Daniela Castellaniego na pewno wyszarpią przeciwnikowi zwycięstwo i stworzą kapitalne widowisko. Podczas pierwszego spotkania na trybunach w łódzkiej hali zasiadło aż 12,693 pozytywnie nastawionych kibiców! Ci, którzy nie zdążyli kupić biletów, mogli pokusić się o negocjacje z konikami, których, jak co roku, i tym razem nie brakowało. Dziennikarska ciekawość nie dałaby nam spokoju, gdybyśmy nie zapytali o cenę. - Trzydzieści złotych - skwitował mężczyzna, wyraźnie przestraszony na widok akredytacji prasowej.
Foto: W Atlas Arenie panowała ponownie gorąca atmosfera
Zanim rozpoczęło się spotkanie, nie do uniknięcia było zamieszanie z lokalizacją dziennikarzy, bowiem nie dla każdej redakcji przydzielono odpowiednie miejsca. Wysłanniczki SportoweFakty.pl potrafiły jednak znaleźć rozwiązanie nawet z wybitnie kryzysowej sytuacji. Niestety, polscy siatkarze już nie. Od początku sobotniej batalii wyraźnie swoje warunki narzucili im Kubańczycy, którzy definitywnie dominowali w polu serwisowym i bloku. Biało-czerwoni pierwszą skuteczną "ścianę" zapisali na swoim koncie dopiero w secie trzecim! Na nic jednak okazały się wszelkie starania i rotacje w składzie. Przegrana 0:3 już wtedy przekreśliła szanse Polaków na awans do Final Six w Argentynie.
Foto: Posępne miny dziennikarzy
- Kubańczycy przede wszystkim przejęli inicjatywę w tym meczu. Grali od początku bardzo skoncentrowani. Z Kubą niestety tak się rywalizuje, że jeśli pozwoli im się grać w siatkówkę, to bardzo ciężko ich powstrzymać. Próbowaliśmy w trzecim secie coś zahaczyć w bloku, by przedłużyć rywalizację, a nawet wygrać mecz, jednak Kubańczycy od początku wykazywali wyższość nad nami - mówił w rozmowie z dziennikarzami Piotr Gruszka. - Strata trzech punktów stawia nas w bardzo trudnej sytuacji. Przede wszystkim jednak chcemy walczyć o zwycięstwa, bo nic lepiej nie buduje morali drużyny jak triumfy nad takimi przeciwnikami jak Kuba - dodawał. Reprezentanci Polski w swoich pomeczowych wypowiedziach wielokrotnie powtarzali, że w drugim meczu na pewno tanio skóry nie sprzedadzą. W minorowych nastrojach trzeba było więc czekać na to, co przyniesie następny dzień.
Foto: Nie spuszczać głów! Walczyć do końca!
Argentyna nie dla Polski
Przed drugim meczem panował znacznie mniej entuzjastyczny nastrój. Kibice jednak ponownie nie zawiedli i jeszcze w liczniejszym gronie odśpiewali a cappella hymn narodowy. Biało-czerwoni zawzięcie wojowali z rywalami z Kuby, choć ponownie wyższą skutecznością imponowali przyjezdni. W polskim teamie bardzo dobrze radzili sobie Piotr Gruszka i Zbigniew Bartman, jednak na tak genialnie dysponowanych Kubańczyków to nie wystarczyło. Podopieczni Daniela Castellaniego zdołali przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść tylko w jednej partii, definitywnie przekreślając swój start w Final Six.
Foto: Trudno rozmawia się o dotkliwych porażkach
Niewątpliwie rozmowa biało-czerwonych z dziennikarzami po dwóch dotkliwych porażkach nie należała do najprzyjemniejszych. - Przed Wami teraz odpoczynek - rozpoczął wypowiedź dziennikarz, jednak szybko przerwał mu Zbigniew Bartman. - Jeszcze nie możemy udać się na odpoczynek - zdenerwowany poprawił swojego rozmówcę. - Teraz trzeba wygrać dwa spotkania z Niemcami, co jest naszym nadrzędnym celem. Nikt na pewno nie będzie odpuszczał - dodał mądrze.
Czy można w ogóle wysunąć jakieś pozytywne wnioski po dwumeczu z Kubą? Zawodnicy zazwyczaj odpowiadali, że dobrze, iż tak słabe mecze przytrafiają się teraz, a nie podczas docelowej imprezy, którą są mistrzostwa świata we Włoszech. Jeszcze jest czas, by wszelkie niedociągnięcia poprawić i wykrystalizować skład na najważniejszy turniej tego sezonu reprezentacyjnego. Teraz dziennikarze zmagają się więc z pytaniem: Czy Italia okaże się bardziej szczęśliwa niż dwudziesta pierwsza edycja World League? I tu na razie zawisa narysowany grubą kreską znak zapytania...
Foto: Jeszcze nie raz o naszych triumfach przeczytacie w gazecie!
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)