LŚ: Albicelestes postraszyli Canarinhos - wyrównana potyczka z happy-endem dla Brazylii

Druga potyczka Final Six pomiędzy Brazylijczykami a gospodarzami turnieju finałowego nie rozczarowała kibiców, którzy zdecydowali się wstać w środku nocy, by oglądać ten pojedynek. Mimo że Argentyńczycy byli skazywani na porażkę w trzech setach, ulegli faworyzowanym graczom Brazylii dopiero w tie-breaku. Tym samym wywalczyli cenny punkt, który w końcowym rozrachunku może mieć niebagatelne znaczenie dla losów awansu do półfinału.

W tym artykule dowiesz się o:

Początek spotkania zwiastował spore emocje. Mimo że zagrywka Argentyńczyków nie napawała ich sympatyków optymizmem, gospodarze pozostawali w ścisłym kontakcie z faworyzowanymi Canarinhos. Jednak przy stanie 4:4 dała o sobie znać precyzja Brazylijczyków. Podopieczni Bernardo Rezende znacznie przyspieszyli grę, dzięki czemu na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:4.

Po chwili, nim Argentyńczycy zdołali się zorientować w boiskowej sytuacji, goście mieli już 6 oczek przewagi. Team Argentyny poderwały jednak kontrataki w wykonaniu Quirogi - najlepszego siatkarza teamu gospodarzy. To właśnie jego akcje pozwoliły Argentynie zniwelować część strat do Brazylijczyków. Jednak jeden znakomity siatkarz nie mógł wiele zdziałać przeciwko całej drużynie Canarinhos. Nadzieje gospodarzy na zwycięstwo w premierowej partii rozwiał as serwisowy Murilo, który dał jego drużynie prowadzenie 20:14. Triumf w pierwszym secie przypieczętował punkt zdobyty przez rezerwowego atakującego - Theo.

Drugą odsłonę tego meczu zapoczątkowały wyśmienite zagrywki Vissotto. Albicelestes nie mogli przełamać niepomyślnej passy - ich zła postawa w przyjęciu wynikała po części z nie najlepszej gry w pierwszym secie. Atakujący Canarinhos wykorzystał to najlepiej jak tylko mógł - swoimi serwisami zmusił rywali do błędów (4:0). Jednak zawodnicy Javiera Webbera nie zamierzali się poddawać, co stosunkowo szybko znalazło swoje odzwierciedlenie w wyniku. Po pierwszej przerwie technicznej trwała wymiana cios za cios.

Dużo animuszu dodała Argentyńczykom wygrana akcja na siatce, w której Pereyra przełamał ręce Bruno. Zablokowany atak Vissotto dodatkowo zmotywował gospodarzy, którzy złapali wiatr w żagle i wyszli na trzypunktowe prowadzenie. Zmusiło to Bernardinho do wzięcia czasu na żądanie. Decyzja ta okazała się trafna, lecz jej pozytywne efekty nie trwały długo - Canarinhos szybko odrobili straty, lecz równie natychmiastowo zmuszeni byli do ponownego gonienia swych przeciwników. Mimo ambitnego pościgu, nie udało im się wyrwać gospodarzom zwycięstwa w drugiej partii.

Początek kolejnej odsłony był swoistym pokazem siły i mocy po obu stronach siatki. Zarówno Brazylijczycy, jak i Argentyńczycy starali się popisać widowiskową siatkówką. Wiele akcji kończyło się z tego powodu w pierwszym uderzeniu. W miarę upływu czasu nie brakowało jednak podnoszących ciśnienie obron i długich akcji. Mimo to żaden z teamów nie mógł uzyskać choćby minimalnej przewagi punktowej. Dopiero po drugiej przerwie technicznej Canarinhos wypracowali sobie 3 oczka zapasu. W samej końcówce dystans Albicelestes do Canarinhos dodatkowo się powiększył. Ostatecznie goście triumfowali w tej partii 25:20.

Porażka nie zdemobilizowała gospodarzy, którzy również i w czwartym secie postawili Brazylijczykom twarde warunki. Szczególnie waleczni byli Quiroga i Pereyra. Pierwsza faza tej odsłony przypominała partię numer 3 - wynik wciąż oscylował bowiem w okolicach remisu. Minimalny bufor bezpieczeństwa dał gospodarzom dopiero as serwisowy De Cecco (14:12). Chwilę później gracze Javiera Webbera mieli już 4 oczka przewagi, czym wprawili w euforię zgromadzonych w hali kibiców. Sensacja wisiała w powietrzu - oto bowiem za sprawą niesamowitego przyspieszenia w końcówce, skazywani na pożarcie siatkarze z Argentyny doprowadzili do tie-breaka!

Wizja ewentualnej wiktorii okazała się dla Albicelestes przytłaczająca. Podopieczni Bernardo Rezende wykorzystali moment słabości gospodarzy i wyszli na prowadzenie 6:2. Duża w tym była zasługa świetnie spisującego się Murilo. Reprezentanci Argentyny starali się jeszcze uratować wynik tej potyczki, lecz goście skutecznie im to uniemożliwili, zwyciężając 15:10.

Brazylia - Argentyna 3:2 (25:17, 23:25, 25:20, 19:25, 15:10)

Brazylia: Bruno, Vissotto, Murilo, Rodrigo, Lucas, Dante, Da Silva Pedreira Junior (libero) oraz Marlon, Theo, Thiago.

Argentyna: Arroyo, Ocampo, Scholtis, Quiroga, Spajić, De Cecco, Gonzalez (libero) oraz Pereyra, Conte, Garcia.