Oby komfort nie zamienił się w dyskomfort - eksperci o kadrze Castellaniego

W środę rozpoczął się turniej finałowy Ligi Światowej, w którym zabrakło reprezentacji Polski. Zamiast więc w Cordobie w tym samym czasie kadrowicze spotkali się na zgrupowaniu w Spale. Siatkarscy eksperci na łamach Przeglądu Sportowego pokusili się o ocenę sytuacji biało-czerwonych po nieudanym starcie w World League.

- Daniel Castellani cieszy się, że kilku graczy wyleczyło kontuzje. To bardzo ważne przed decydującą częścią sezonu - mówi Ryszard Bosek. Ireneusz Mazur wskazuje zaś inny pozytyw: ogrywanie zawodników, którzy niedługo będą stanowić o sile polskiej siatkówki: Bartosza Kurka, Grzegorza Łomacza, Marcina Możdżonka czy Patryka Czarnowskiego. Na tym jednak można by zakończyć wymienianie plusów. Nie jest bowiem dobrze, gdy mistrzowie Europy i wicemistrzowie świata nie potrafią wywalczyć awansu do finałów World League. - Podejrzewam, że gdyby Castellani do końca konsekwentnie stawiał na graczy, którzy wzięli udział w sesji wyjazdowej Ligi Światowej, o awans do Final Six byłoby łatwiej. Daniel zaczął jednak wprowadzać do gry starszych graczy. Liczył na ich doświadczenie, ale się przeliczył, bo gwiazdy były bez formy - tłumaczy Bosek.

Ireneuszowi Mazurowi podoba się za to zdecydowana postawa Daniela Castellaniego, który do tej pory był stonowanym dyplomatą, w sprawie Łukasza Żygadły. Były szkoleniowiec reprezentacji jest też przekonany, że sytuacja nie wpłynie negatywnie na kadrę, a wręcz ją scementuje. Ponadto Mazur zauważa, że wracający do zespołu Sebastian świderski i Krzysztof Ignaczak mogą być ważnymi ogniwami. - Nie wyobrażam sobie, że dostali powołanie tylko dla świętego spokoju. Nie wierzę, że Castellani jest koniunkturalistą i powołuje tych graczy tylko dlatego, żeby uspokoić opinię publiczną - tłumaczy.

- Castellani grając szerokim składem ma teraz do dyspozycji 22-24 dobrych siatkarzy. Raul Lozano ograniczył się do 14 ludzi. Gdy dwóch poszło się napić, a dwóch się "popsuło", zostawało mu 10 chłopaków. Daniel ma komfort wyboru. Oby tylko ten komfort nie zamienił się w dyskomfort, gdy dokona złej selekcji - podsumowuje Maciej Jarosz.

Więcej w Przeglądzie Sportowym

Komentarze (0)