Do pierwszego niedzielnego pojedynku rozgrywanego w Gdyni w roli faworytek przystępowały gospodynie, które w dwóch poprzednich spotkaniach straciły tylko jednego seta. Z kolei Amerykanki doznały porażki w konfrontacji z Niemkami. Mimo to Polki nie lekceważyły swoich rywalek. - Amerykanki będą naszymi najtrudniejszymi przeciwniczkami. Jest kilka zawodniczek, pod kątem których trzeba się przygotować - mówiła przed rozpoczęciem meczu Katarzyna Gajgał.
Przełożeniem tych słów na boiskową sytuację w pierwszej odsłonie był wynik na tablicy świetlnej. Dość niespodziewanie to siatkarki zza oceanu, które od pierwszej piłki kontrolowały przebieg wydarzeń. Wszystko zaczęło się od błędów w przyjęciu i braku kończącego ataku po stronie Polek. Brakowało liderki, do której nasze rozgrywające mogły posyłać piłki, wiedząc, że ta z pewnością zapisze punkt na swoim koncie. Nic nie wskazywało na to, że sytuacja może się zmienić, a długie serie punktowe podopiecznych Hugh McCutcheona tylko to potwierdzały. Po autowym ataku Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty set zakończył się wynikiem 16:25.
Kto oglądał poprzednie spotkania polskich siatkarek, wiedział, że kolejne akcje w nowej partii muszą być zdecydowanie lepsze. I tak było. Podopieczne Jerzego Matlaka wypracowały sobie przewagę, dzięki lepszej postawie w polu serwisowym. Niespodziewanie biało-czerwone "stanęły" w miejscu, co pozwoliło na zniwelowane przewagi. Polki nie poddały się i robiły wszystko, co w ich mocy, ambitnie grając w obronie.
Wydawało się, że dwa sprytne ataki Jordan Larson i cztery punkty przewagi ekipy gości załatwią sprawę. Kiedy Anna Barańska wyrzuciła piłkę w aut, Amerykanki otrzymały cztery szansę na zakończenie seta. Wówczas Polki, nie mając nic do stracenia, ruszyły do ataku i przy serwisie Barańskiej zaczęły odrabiać straty. Ku uciesze szalejącej publiczności blok Katarzyny Skorupy i Agnieszki Bednarek - Kaszy na Megan Hodge zakończył seta przy stanie 26:24 dla Polek.
Idąc za ciosem w trzeciej odsłonie, kibice w końcu obejrzeli Polki dominujące i posiadające kontrolę nad całą sytuacją. Z piłki na piłkę przewaga rosła, co wprowadzało spokój w biało-czerwonych szeregach. Rozegranie stało się szybsze i bardziej urozmaicone, a główna broń rywalek - szczelny blok - przestał należycie funkcjonować. Na wyróżnienie w tym fragmencie zasłużył cały zespół, a szczególnie Karolina Kosek i Agnieszka Bednarek.
Nic nie wskazywało na to, że po tak dobrej partii w wykonaniu Polek, Amerykanki dojdą jeszcze do głosu. Jednak same gospodynie zaprosiły do wyrównanej walki swoje przeciwniczki, poprzez nie wykorzystywanie swoich sytuacji, a także liczne pomyłki. - Macie wygrany turniej, wygrajcie jeszcze ten mecz - nawoływał swoje siatkarki trener Matlak. Jego podopieczne zastosowały się do tych rady i mozolnie zaczęły odrabiać straty. O zwycięstwie ponownie miała zadecydować końcówka. W niej kluczem był polski blok, który nie pozwolił na wiele przeciwniczkom, a mecz skutecznym atakiem zakończyła Agnieszka Bednarek-Kasza.
Dla Polek było to trzecie zwycięstwo w trzecim meczu. Biało-czerwone zdobyły komplet dziewięciu punktów. Maksymalna liczba oczek wywalczona (po raz pierwszy) w turnieju przed własną publicznością znacznie przybliżył nasze reprezentantki do awansu do turnieju finałowego. Kolejne mecze Polki zagrają w japońskiej Okayamie.
3:1
(16:25, 26:24, 25:19, 25:23)
Polska: Kosek, Bednarek-Kasza, Skowrońska-Dolata, Barańska, Sadurek, Gajgał, Maj (libero) oraz Kaczor, Skorupa, Okuniewska, Zenik
USA: Glass, Bown, Akinradewo, Hodge, Larson, Hooker, Davis (libero) oraz Barboza, Nnamani, Spicer
MVP: Katarzyna Skorupa
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)