Wygrywając kolejne spotkania w World Grand Prix, polskie siatkarki są o krok do awansu to Final Six, który zostanie rozegrany pod koniec sierpnia w chińskim Ningbo. Podopieczne Jerzego Matlaka w sześciu spotkaniach przegrały tylko raz. Teraz ostatni turniej na Tajwanie, gdzie polski zespół zagra z Brazylijkami, Portorykankami i gospodyniami, które przegrały jak dotąd wszystkie mecze do zera. - Zakładałem awans do turnieju finałowego, ale nie spodziewałem się, że nastąpi to tak wcześnie - powiedział na łamach Przeglądu Sportowego Jerzy Matlak.
Trener Matlak cieszy się z postawy podopiecznych, ale zauważa jeszcze wiele mankamentów. - Mam na myśli mecz z Japonkami. I to nie z tego powodu, że przegraliśmy, bo to było po części wkalkulowane. Rywalki zaprezentowały się bardzo dobrze, a poza tym we własnym kraju tworzą zupełnie inny zespół niż występując w Europie. Zmartwiła mnie natomiast masa własnych błędów - 29 przy tylko 14 Japonek. Graliśmy falami, mieliśmy dobre i słabe momenty, ale właśnie ilość tych pomyłek przesądziła o naszej porażce - przyznał szkoleniowiec.
Polskie siatkarki z Japonkami zmierzą się na mistrzostwach świata. - Są w naszym zasięgu, jednak musimy poprawić jakość gry. Myślę, że za dwa i pół miesiąca będzie to lepiej wyglądać. Tym bardziej, że do tego czasu zbierzemy doświadczenie - dodał.
Trenera martwi brak stabilizacji formy, jego podopieczne grają bardzo nierówno, a niektórym wciąż sporo brakuje do optymalnej dyspozycji. - Niestety, coraz częściej zawodzą siatkarki, na które liczyłem. Mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni. Azjatycki klimat i częste mecze mogły wpłynąć na dyspozycję niektórych zawodniczek. Przypomnę też, że dziewczyny do kadry dołączały w różnych okresach. Z drugiej strony niektóre są z nami od dwóch miesięcy i powinny być w lepszej formie - stwierdził na zakończenie Jerzy Matlak.
Więcej w Przeglądzie Sportowym
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)