Prawdziwy rarytas czekał na kibiców na zakończenie fazy eliminacyjnej WGP. W Tajwanie brązowe medalistki mistrzostw Europy - Polki zmierzyły się z mistrzyniami olimpijskimi i mistrzyniami świata - Brazylijkami (które dodatkowo wygrały ostatnie 5 na 6 turniejów WGP o pierwsze miejsce w tabeli przed fazą finałową.
Polki rozpoczęły mecz bardzo zmobilizowane i skoncentrowane i już na początku udało im się pognębić rywalki zagrywką i zatrzymać blokiem. Szybko jednak uwidoczniły się największe atuty Canarinhos: ogromny potencjał w ataku, dobra gra w obronie i w bloku. Dlatego też, po początkowej wymianie punkt za punkt, schodząc na pierwszą przerwę techniczną Brazylijki prowadziły już 8:4. Wtedy sprawy w swoje ręce postanowiła wziąć Anna Barańska. Dwa udane ataki i mocna, odrzucająca od siatki zagrywka, pozwoliły Polkom zbliżyć się do rywalek na 9:7.
Kiedy zagrywki Thaisy nie odebrała Karolina Kosek Brazylijki powróciły jednak do czteropunktowego prowadzenia (13:9). Po dwóch nieudanych atakach Katarzyny Skowrońskiej podopieczne Jose Roberto odskoczyły na 15:9, a zawodniczka Fenerbahce Stambuł szybko została zmieniona przez Joannę Kaczor. Nie zmieniło to jednak gry biało-czerwonych, które w końcówce pierwszej partii nie były w stanie już nawiązać wyrównanej walki Canarinhos. Dopiero przy stanie 19:9 pole zagrywki opuściła Thaisa i chociaż Polki popisały się w końcówce kilkoma efektownymi atakami, tego seta musiały spisać już na straty.
W drugim secie trener Jerzy Matlak zdecydował się zamieszać w składzie i desygnował do gry zespół bez klasycznej atakującej (na boisku były Barańska, Kosek i Szczurek). Nie wiadomo, czy ta taktyka okazała się tak skuteczna, czy może Canarinhos rozluźniły się nieco łatwym zwycięstwem w inauguracyjnej odsłonie spotkania, ale w drugiej partii gra Polek wyglądała znacznie lepiej. Biało-czerwone prowadziły nawet 8:7 schodząc na pierwszą przerwę techniczną, a przy zagrywce Bereniki Okuniewskiej odskoczyły nawet na 12:8.
Biało-czerwone długo utrzymywały czteropunktowe prowadzenie, a Brazylijki, co do nich niepodobne, popełniały masę błędów własnych, przez co nie mogły myśleć o dogonieniu Polek. Świetnie na ataku spisywała się Katarzyna Zarośliska, która w trakcie seta zmieniła Joannę Szczurek. Niestety, w końcówce nasze reprezentantki roztrwoniły całą przewagę. Przy zagrywce Danielle Lins Canarinhos zdobyły kilka punktów z rzędu i to one wyszły na prowadzenie 19:18. Od stanu 24:22 zespół z Ameryki Południowej miał nawet dwie piłki setowe, ale świetnie grające w końcówce Polki zdołały odwrócić losy tej partii. Przy 24:25 miały nawet szansę na zakończenie seta, ale po autowym ataku Kosek to drużyna Jose Roberto cieszyła się z prowadzenia w meczu 2:0.
Brazylijki w trzecim secie nie zamierzały sobie fundować takich emocji jak w poprzedniej partii. Od początku narzuciły Polkom swój styl gry i szybko odskoczyły na 6:2. Schodząc na przerwę techniczną przeważały już 8:3. Z minuty na minutę przewaga Canarinhos była coraz wyższa. W pewnym momencie rywalki biało-czerwonych prowadziły już 12:4 i 20:10, a seta wygrały 25:16. O ile w pierwszych dwóch setach Polki były w stanie grać z Brazylijkami niemal jak równe z równymi, o tyle ze swojej postawy w trzecim secie z pewnością nie mogą być dumne. Do poziomu Canarinhos trochę nam jeszcze brakuje.
Brazylia - Polska 3:0 (25:16, 27:25, 25:16)
Brazylia: Thaisa, Mari, Fabiola, C. Fabiana, Sheilla, Jaqueline, Fabi (libero) oraz Lins, Natalia, Paula, Adenizia
Polska: Sadurek, Kosek, Barańska, Gajgał, Bednarek-Kasza, Skowrońska-Dolata, Zenik (libero) oraz Kaczor, Szczurek, Okuniewska, Zaroślińska