Anna Kossabucka: Dlaczego zdecydowała się pani odejść z Muszyny?
Dorota Pykosz: Już od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem zmiany klubu, powiedziałam sobie, że czas najwyższy odejść i właśnie teraz spełniam to postanowienie. Byłam już zmęczona grą w Muszynie. Ciągłe nerwy, stresowe sytuacje. Tutaj chcę zacząć coś nowego.
Dlaczego akurat beniaminek? Czym skusiła Rumia?
- Skusiła mnie tym, iż jest tutaj wiele energii, mnóstwo zadań, które musimy wykonać. Lubię takie wyzwania. Przed sześcioma laty, kiedy przychodziłam do Muszyny, ona także dopiero zaczynała grać w najwyższej lidze. Nikt wtedy nie liczył na to, że możemy ugrać coś więcej, mało kto wierzył, że będziemy w stanie zajść tak daleko. Nikt wtedy nie przypuszczał, że Muszynianka obecnie będzie stolicą polskiej siatkówki żeńskiej. Na podobnych zasadach grałam już wcześniej w Bielsku, dlatego myślę , że to był główny powód mojego przyjścia do Rumi - lubię wyzwania.
Nie miała pani po prostu obaw o miejsce w składzie?
- Absolutnie nie. Nie w tym tkwi przyczyna przejścia. Owszem na siatce toczyła się spora rywalizacja, jednakże to nie był powód mojego odejścia.
Rumia to zupełnie nowy zespół na siatkarskiej mapie Polski. Czy macie wyznaczone jakieś cele na ten sezon?
- Na razie nie mamy określonych żadnych konkretnych celów do realizacji. Jedynie my - zawodniczki, mamy swój wewnętrzny warunek. Chcemy walczyć w każdym meczu i osiągnąć jak najwięcej. Zarówno sobie jak i trenerowi, który bardzo w nas wierzy, oraz kibicom udowodnić, że potrafimy grać z najlepszymi i postarać się zapewnić doskonałe widowiska z naszym udziałem. Myślę, że wcale nie stoimy na przegranej pozycji.
Klub sprosta organizacyjnie rozgrywkom Plusligi?
- Owszem, dużo mówi się o niedoskonałościach organizacyjnych klubu, jednakże dochodzą do nas coraz to nowe, dobre informacje jeśli chodzi o te sprawy, więc jestem dobrej myśli. Wierzę, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Pani rola w drużynie z pewnością się zmieni. Obok Marty Solipiwko jest pani najbardziej doświadczoną zawodniczką w klubie. Na pewno koleżanki na boisku postrzegać panią będą nie tylko jako środkową, ale także jako ich liderkę. Uważa się pani za liderkę?
- Nie wiem. Nigdy się nad taką rolą nie zastanawiałam. Nie wiem czy będę tak traktowana czy nie. Ja ze swojej strony zawsze staram się wspierać dziewczyny na boisku, pomóc im podczas meczu, sprawić, by czuły się dobrze. Zawsze moją rolą na boisku było ułatwianie gry, gdyż jestem środkową. Nie wiem, czy zawodnik grający na mojej pozycji może być liderem w pełnym wymiarze, jednakże jestem pewna, że zawsze na boisku środkowi wykonują czarną robotę, która ma ułatwić grę pozostałym zawodnikom. Ja tę czarną robotę będę starała się wykonywać w Rumi, by jak najbardziej pomóc młodszym zawodniczkom na boisku.
Jak obecnie przebiegają przygotowania do sezonu?
- Trenujemy ciężko. Odbywamy często po 2 treningi dziennie. Na szczęście teraz trener zorganizował kilka turniejów, abyśmy mogły w końcu pograć. W ten weekend udajemy się do Piły gdzie będziemy walczyć z miejscowym PTPS oraz Chemikiem Police.
Tutejsza atmosfera sprzyja siatkówce?
- Myślę, że tak. Nie wiem jak to wygląda w Sopocie czy Gdańsku, ale tutaj w Rumi wszyscy są raczej życzliwi, pozytywnie nastawieni. Choć trzeba zaznaczyć, że tutaj jeszcze nie wszyscy wiedzą o naszym zespole i o co będziemy walczyć w tym sezonie. Kiedy szukałam mieszkania także ludzie pytali się mnie co to za klub, od kiedy istnieje. Ale mam nadzieję, że do końca grudnia już wszyscy będą o nas słyszeli - nie tylko tutaj w Rumi (śmiech).
Czego pani oczekuje po tym sezonie. Czego spodziewać się będzie można po Rumi ?
- Oczekuję przede wszystkim walki. Mam nadzieję, że będziemy w stanie grać na niezłym poziomie, sprawić niejedną przykrość faworytowi. Patrząc na dziewczyny i ich ambicję jestem spokojna. One wiedzą czego chcą i pracują ciężko, by osiągnąć jak najlepszy wynik. Na pewno nie będą dziećmi do bicia i dlatego spodziewam się wyrównanej walki zakończonej, mam nadzieje, dobrym miejscem w tabeli na koniec sezonu.