W czwartek gra w czempionacie globu w Italii rozpocznie się jakby na nowo. Anulowane zostaną wszystkie porażki, w niepamięć odejdzie słaba postawa niektórych drużyn. Nie wszystko jednak można będzie tak po prostu wymazać z pamięci - po pierwszej fazie mistrzostw pozostanie bowiem niesmak spowodowany "dziwnymi" wynikami, będącymi pokłosiem nieracjonalnego i ułożonego "pod gospodarzy" systemu rozgrywek. Wiele gorzkich słów padło już pod adresem pomysłodawców włoskiej formuły, a także reprezentacji, które starały się ją wykorzystać, nie zawsze grając o zwycięstwo. Na szczęście - jak powiedział trener Daniel Castellani - Polacy mają czyste sumienie. Biało-czerwoni są w tak dobrej formie, że nie muszą kombinować - jedyną dewizą, która im przyświeca, jest wewnętrzna potrzeba wygrywania.
- Jeśli chcesz zdobyć medal mistrzostw świata, musisz wygrywać mecze z dobrymi drużynami. Siłę zespołu buduje się poprzez kolejne zwycięstwa, a nie w przegranych meczach - mówił niedawno polski rozgrywający - Paweł Zagumny. W "nagrodę" za postawę fair play nasi siatkarze w drugiej rundzie rywalizowali więc będą w prawdziwej... grupie śmierci. Trzy zwycięskie potyczki zaprowadziły ich w jeszcze trudniejsze rejony - już niebawem czekają ich starcia z medalistami MŚ 2006 - Brazylijczykami i Bułgarami.
Pierwsza z owych potyczek - konfrontacja z teamem Canarinhos - odbędzie się w najbliższy czwartek w Ankonie. Ewentualne zwycięstwo otworzyłoby biało-czerwonym prostą drogę do III rundy, gdyż nie bez powodu mówi się o problemach z formą i tzw. "chemią" w ekipie Bułgarii. Trzeba jednak mieć świadomość, że historia polsko-brazylijskich pojedynków jest dla Polaków w pewnym sensie bolesna. Przez długi czas nie potrafili bowiem przełamać brazylijskiego kompleksu, przegrywając mecz za meczem. Sytuacja ta uległa jednak zmianie w towarzyskim meczu na granicy Gdańska i Sopotu. Wtedy to biało-czerwoni dostrzegli, że Canarinhos nie stanowią już tak galaktycznego monolitu, jaki był niegdyś naszym postrachem. Owszem, w kolejnych springach, rozgrywanych już na terenie rywali, nie udało się powtórzyć zwycięskiego wyniku, lecz podopieczni Daniela Castellaniego wyraźnie poczuli, iż można z Kanarkami nawiązać wyrównaną walkę. Czy więc polskim reprezentantom - którzy szczególnie w potyczce z Serbami udowodnili, że ich siłę stanowi cała "12" - uda się wykorzystać słabość broniących tytułu Brazylijczyków?
Ktoś mógłby zapytać, o jakiej słabości mowa? Otóż tajemnicą nie jest fakt, iż Canarinhos borykają się z problemami zdrowotnymi. W wyjątkowo złej kondycji znajduje się rozgrywający Marlon. Dodatkowo ambitni mistrzowie świata ponieśli w poniedziałek porażkę z fenomenalnym zespołem Kuby, co z pewnością ich podrażniło. - Brazylijczycy przegrywają bardzo rzadko w związku z czym wyjątkowo tego nie lubią. W czwartek wieczorem będą zapewne dodatkowo zmobilizowani - zauważył po konfrontacji z Kubańczykami Marian Kardas. Łatwo więc z pewnością nie będzie - co do tego chyba nikt nie może mieć żadnych wątpliwości.
Z drugiej strony jednak - skoro polscy kadrowicze podążają drogą o podwyższonym stopniu trudności od samego początku czempionatu we Włoszech, oddając swoisty pokłon idei "Per aspera ad astra" - czemu atak na monopol Brazylijczyków miałby im się nie udać?
Śledź relację live na portalu SportoweFakty.pl: czwartek, godz. 21:00 (kliknij tutaj)
Plan czwartego dnia turnieju:
Grupa G
Portoryko - Niemcy (17:00)
Grupa H
Kuba - Serbia (17:00)
Grupa I
Rosja - Egipt (21:00)
Grupa L
USA - Czechy (17:00)
Grupa M
Francja - Argentyna (21:00)
Grupa N
Polska - Brazylia (21:00)
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)