Ryan Millar: Moi koledzy nie mówili złego słowa o PlusLidze

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Ryan Millar, środkowy amerykańskich mistrzów olimpijskich, a od nowego sezonu także Asseco Resovii, miał sporego pecha w tym sezonie reprezentacyjnym. Kontuzja stawu skokowego wyeliminowała go w ostatniej chwili z gry na mistrzostwach świata. Millar nie załamuje się jednak, kibicuje swoim kolegom, a przede wszystkim pełen ekscytacji myśli o nadchodzącym sezonie ligowym.

W tym artykule dowiesz się o:

Jak zdradził Ryan Millar w rozmowie z portalem plusliga.pl, Asseco Resovia interesowała się nim od dawna, choć on sam podpisał kontrakt z klubem z Brazylii. Kiedy jednak okazało się, że nowy pracodawca ma kłopoty finansowe, przyjął ofertę z polskiej ligi.

- Jestem bardzo podekscytowany na myśl o grze w Polsce. Chcę chociaż trochę nauczyć się języka polskiego, zobaczyć kraj, no a przede wszystkim grać dobrze dla mocnego zespołu prowadzonego przez cenionego na świecie trenera Ljubo Travicę.

Millar bardzo chwali ligę włoską, w której spędził siedem lat, a którą uważa za najlepszą dla siatkarskiego rozwoju. Ciepło wyraża się też o tureckiej, w której grał w ostatnim sezonie i, jak deklaruje, skwapliwie tam wróci przy nadarzającej się okazji. Jednak perspektywa gry w Polsce bardzo go cieszy, a grający tu przed nim jego koledzy wyrażali się o niej wyłącznie dobrze. Mimo że tacy gracze jak Riley Salmon, czy Richard Lambourne opuszczali ją w mało chlubnej atmosferze.

- Szkoda, że moim kolegom przydarzyły się jakieś niezbyt fortunne wydarzenia w trakcie gry w Polsce. Natomiast żaden z zawodników, z którymi rozmawiałem o możliwości gry w Asseco Resovii, nie powiedziałem złego słowa o PlusLidze - zapewnia Millar. - Słyszałem jedynie pozytywne informacje o organizacji ligi, zainteresowaniu kibiców czy poziomie gry. Zależało mi bardzo na grze w klubie, który byłby profesjonalny i honorowy z dobrą opinią w środowisku. Myślę, że Asseco Resovia spełnia te dwie przesłanki i jestem z tego powodu bardzo zadowolony.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)