Mistrzostwa świata 2010 we Włoszech to już historia. Wciąż nie milkną jednak komentarze dotyczące samej krzywdzącej formuły rozgrywek. - To co działo się we Włoszech, to był wstyd dla siatkówki. Niektóre zespoły albo specjalnie przegrywały mecze, albo rozważały taką możliwość po to, żeby uniknąć teoretycznie najsilniejszych rywali - twierdzi na łamach Przeglądu Sportowego Nikola Grbić, rozgrywający reprezentacji Serbii.
Biało-czerwoni podczas pierwszej fazy turnieju pokonali wszystkich trzech przeciwników, w tym Serbów, jednak ostatecznie wrócili do domu na tarczy. - Jak to możliwe, żeby zespół był karany za wygranie wszystkich spotkań w grupie? - pyta retorycznie zawodnik. - Tak było z Polakami. Wiedziałem, że wasz zespół nie może sobie pozwolić na odpuszczenie potyczki z nami choćby z tego powodu, że w Trieście było tak wielu polskich kibiców - komentował Grbić.
Serbski siatkarz nie stwierdza definitywnie, że rozstaje się z kadrą. - Na pewno był to mój ostatni mundial. Być może także ostatni mecz w reprezentacji. Nie chcę jednak składać deklaracji, bo zrobiłem to już dwa razy, a potem wracałem - dodał na koniec brązowy medalista MŚ 2010.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.