Warszawa wychowała mnie na siatkarza - rozmowa z Karolem Kłosem, środkowym PGE Skry Bełchatów

Karol Kłos - zawodnik grający na pozycji środkowego - to jeden z nowych nabytków teamu Jacka Nawrockiego. Dotychczas bronił on barw AZS Politechniki Warszawskiej, lecz teraz spróbuje swoich sił w Bełchatowie. Dlaczego? Jak sam podkreśla - priorytetem jest dla niego rozwój.

Joanna Seliga: Karol Kłos - ulubieniec warszawskiej publiczności. Patrząc na sposób, w jaki w Arenie Ursynów przyjęli cię stołeczni kibice, trudno wysnuć inne wnioski. Nie żal ci było wyjeżdżać z rodzinnego miasta?

Karol Kłos: Ulubieniec? (śmiech) Pewnie, że trochę było żal wyjeżdżać... W Warszawie nauczyłem się tak naprawdę grać w siatkówkę, to miasto wychowało mnie na siatkarza. Spędziłem tu naprawdę wiele wspaniałych lat.

W trakcie spotkań na pewno zwróciłeś uwagę na miejscowych fanów skandujących Twoje imię. Był to niewątpliwie dowód ich sympatii.

- Bardzo miło było mi to słyszeć. Czułem wsparcie ze strony warszawskich kibiców, wiedziałem, że mnie dopingują. Mogę się cieszyć podwójnie, gdyż bardzo czekałem na mecz z Politechniką Warszawską. Mam nadzieję, że w lidze również uda mi się pokazać stołecznej publice.

PlusLiga za pasem - czujesz już dreszczyk emocji?

- Zdecydowanie tak. Ekscytację dodatkowo potęgują mecze towarzyskie z ligowymi drużynami. Długo przygotowywaliśmy się do tego sezonu i w końcu będziemy mogli sprawdzić się w pojedynkach o stawkę. Tak więc emocje niewątpliwie rosną z dnia na dzień.

Jak przebiegały przygotowania do tegorocznej ligi? Jesteś już gotowy do gry?

- Wydaje mi się, że jestem dobrze przygotowany do rozgrywek. Solidnie przepracowałem okres treningowy. Jednak dopiero konkretne potyczki pokażą, jaka jest dyspozycja całego zespołu. Ja mogę jedynie zapewnić, że w trakcie ćwiczeń, wiedząc, że czeka nas męczący sezon, dawaliśmy z siebie po prostu wszystko.

Męczący - zapewne z uwagi na nowy system rozgrywek. Jakie jest twoje zdanie na jego temat?

- Czeka nas więcej konfrontacji, co też wiąże się ze znacznym obciążeniem fizycznym. Dyskutowałem już na ten temat z kolegami z drużyny - wspólnie doszliśmy do wniosku, że ten rok będzie od nas wymagał naprawdę dużej ilości energii i pracy.

Trudno będzie pogodzić grę w PlusLidze z występami w Lidze Mistrzów?

- Na pewno nie będzie to dla nas łatwe zadanie. Niewykluczone, że będziemy musieli grać niemal dzień po dniu. Nadchodzący sezon zapowiada się więc bardzo pracowicie, lecz osobiście uważam, że jesteśmy do niego dobrze przygotowani i damy sobie z nim radę.

Czego można się spodziewać w lidze po ekipach biorących udział w Memoriale Zdzisława Ambroziaka? Sądzisz, że ich dyspozycja będzie dokładnie taka jak ta, którą prezentują w Warszawie?

- Myślę, że wszystkie zespoły stać na dużo lepszą grę. Dopiero rozgrywki odsłonią to, czego jeszcze w tym momencie do końca nie widać w ich postawie. Zapewne ekipy PlugLigi będą się rozkręcały z meczu na mecz, gdyż zwyżkę formy każdy przygotowuje na nieco dalszy etap gry.

Z jakimi oczekiwaniami rozpoczniesz sezon 2010/11?

- Chciałbym po prostu dalej móc się rozwijać. Zawsze twierdziłem, że zależy mi na samodoskonaleniu. Podnoszenie moich umiejętności jest sprawą nadrzędną, dążę do tego w każdym kolejnym sezonie - także i tym.

Kto może wieść prym w tegorocznych rozgrywkach?

- Myślę, że wiele ekip może być bardzo mocnych. Zarówno Resovia Rzeszów, jak i ZAKSA Kędzierzyn-Koźle... Do tego dochodzi także AZS Politechnika Warszawska, która prezentuje się naprawdę ciekawie i poczyniła interesujące transfery. Trudno jest mi jednoznacznie wskazać faworytów wyrównanej - według mnie - PlusLigi.

Sukces przyciąga zainteresowanie kibiców - tak było po srebrze w Japonii i złocie w Turcji. Nie obawiasz się, że brak medalu na MŚ w Italii spowoduje, że mniej osób będzie się interesowało volleyem?

- Wydaje mi się, że preferencje kibiców się nie zmienią i nadal będą nas oni licznie wspierali swoim dopingiem. Już nieraz udowodnili, że są z nami na dobre i na złe.

Komentarze (0)