Na boisku w jednym momencie może przebywać tylko trzech obcokrajowców. Z nowych obowiązków sędziów najbardziej cieszą się cztery zespoły PlusLigi. Resovia Rzeszów dysponuje aż pięcioma graczami innej narodowości, Delecta Bydgoszcz, Jastrzębski Węgiel oraz Pamapol Wieluń czterema. - Mamy teraz specjalny system, który ma zdjąć odpowiedzialność ze szkoleniowców, a przenieść ją na sędziów, obserwatorów, czy komisarzy, którzy są na meczach. Tak wielu pilnujących powinno wyeliminować problem - komentuje w Przeglądzie Sporotwym Andrzej Lemek, szef polskich sędziów.
O krok od popełnienia błędu był w ostatnim starciu z Politechniką Warszawską Igor Prielożny, selekcjoner Jastrzebia. Sędziowie wychwycili jednak błąd i uratowali zespół od konsekwencji, które są surowe - spotkanie w takim przypadku może zakończyć się walkowerem. - Mecz jest widowiskiem i czasami szkoleniowiec nawet nie pomyśli z jakiego kraju jest dany zawodnik. Dobrze, że sędziowie chcą przejąć na siebie taką odpowiedzialność - mówi prezes klubu Zdzisław Grodecki.
W poprzednich sezonach zdarzyły się skandalicznie zakończone spotkania z powodu niesprecyzowanych przepisów. W sezonie 2007/2008 pech spotkał rzeszowian, którzy w starciu z Politechniką wygrali 3:1, ale punkty stracili, ponieważ na boisku było w jednym momencie czterech obcokrajowców. Rok temu kontrowersyjna sytuacja dotyczyła spotkania akademików z Delectą Bydgoszcz, kiedy na parkiecie pojawił się Dawid Konarski, który nie był wpisany do protokołu meczowego. Wówczas jednak protest stołecznych został odrzucony i walkowera nie uznano. - Takie są przepisy i trzeba było ich przestrzegać. Dobrze jednak, że teraz pomogą sędziowie, bo to zgodne z duchem gry - mówi Jolanta Dolecka, prezes warszawskiej Politechniki.
W obliczu tych faktów niezbędna wydaje się sędziowska pomoc podczas kolejnego meczu w Warszawie, gdzie miejscowy zespół zmierzy się z Resovią Rzeszów budującą swoją siłę także na zawodnikach innych narodowości.
Więcej w Przeglądzie Sporotowym