Siatkarze Jastrzębskiego Węgla do meczu z podopiecznymi Ljubomira Travicy przystąpili z ogromnym animuszem. Mimo, iż w pierwszej partii popełnili aż 7 błędów w polu serwisowym, przy tylko jednym rywali, to seta otwarcia zdołali wygrać bezapelacyjnie 25:16. - Błędy w zagrywce wynikały z podjęcia przez nas ryzyka w tym elemencie. Obserwując wynik, taka gra się nam opłaciła. Dużo graliśmy środkiem, bo obserwując rywali, zauważyliśmy, że oni trochę odpuścili środek i nie przesuwali się do bloku na środku siatki - komentuje Grzegorz Łomacz, rozgrywający Jastrzębskiego Węgla. Warto dodać, że w pierwszej partii, jastrzębscy środkowi zdobyli aż 10 oczek. Bartosz Gawryszewski zapisał na swoim koncie 6 punktów, zaś Adam Nowik 4.
- Bardzo cieszy, że udało nam się przytrzymać Gyorgy Grozera - zauważa kapitan jastrzębian. - Niewielu drużynom się to udaje, a nam się powiodło - dodaje siatkarz. Gyorgy Grozer został wybrany MVP tego spotkania, co może nieco dziwić. Rzeszowianin zdobył wprawdzie 20 punktów, ale jego skuteczność w ataku (32 procent) na kolana nie powala. Jeśli dodamy do tego 8 błędów bezpośrednich w ataku i 7 bloków jastrzębian na tym siatkarzu, to można odnieś wrażenie, że komisarz zawodów mógł się trochę bardziej wysilić przy wyborze MVP pojedynku pomiędzy Jastrzębskim Węglem a Asseco Resovią Rzeszów.
Przed spotkaniem słowacki szkoleniowiec miał nadzieję, że jego podopieczni rozegrają cały mecz na równym poziomie i nie powtórzy się sytuacja z Bełchatowa, gdzie jastrzębianie falowali formą w poszczególnych setach. Niestety nie do końca nadzieje trenera się spełniły. - Liga w bardzo szybkim tempie idzie do przodu. Grając co trzy dni, jest bardzo ciężko ustabilizować formę na równym poziomie. Zresztą nie tylko my mamy z tym problem. Trzeba będzie dobrze rozłożyć siły - wyjaśnia podopieczny Igora Prielożnego.
Zawodnicy uraczyli kibiców w środowy wieczór wspaniałym widowiskiem, co nie może dziwić. Przecież na parkiecie występowali wicemistrzowie Polski oraz brązowi medaliści poprzedniego sezonu w PlusLidze. Minimalnie lepsi okazali się zawodnicy Resovii, pokonując gospodarzy 3:2. Niestety istotny wpływ na wynik miał sędzia główny, Andrzej Lemek, który w końcówce piątej partii nie zauważył dotknięcia piłki przez rzeszowski blok, po ataku Igora Yudina. Powtórki telewizyjne ewidentnie wykazały błąd sędziego. - Kibice widzieli, a ja pozostawię to bez komentarza - mówi z wyrzutem Grzegorz Łomacz.