W sezonie 2010/2011 po raz kolejny ujrzymy trzy polskie zespoły w rozgrywkach żeńskiej Ligi Mistrzyń. Jednym z nich będzie mistrz Polski z ubiegłego sezonu, drużyna BKS Aluprof Bielsko-Biała. Bielszczanki trafiły do silnej grupy, m.in. z mistrzem Włoch. Polski zespół chce jednak w tym sezonie przynajmniej wyjść ze swojej grupy i awansować do play-off. - Musimy wygrać przynajmniej trzy mecze, aby przejść do kolejnej rundy Ligi Mistrzyń. No cóż, będzie trzeba coś z tym zrobić. Jak wyjdzie, to zobaczymy. Ważny będzie pierwszy mecz w Pesaro. Później gramy z Dinamo Bukareszt u siebie co jest takim pozytywnym aspektem. Mamy nadzieję, że będzie dobrze. Nie chciałabym czegoś za dużo powiedzieć - tłumaczy Natalia Bamber, atakująca BKS Aluprof.
Czy wyjście z grupy LM 2010/2011 to cel realny dla drużyny, która w ubiegłym sezonie w podobnym składzie przegrała wszystkie sześć spotkań grupowych? - Nie chciałabym się skupiać na tym czy awansujemy, czy nie. Chcemy podejść w tym roku do każdego meczu spokojnie. Skupić się trzeba najpierw na pierwszym meczu z Pesaro, z którym kilka lat temu grałyśmy już za trenera Kreboka. Wtedy o mały włos byśmy z nimi wygrały. Była tam szansa. Chcemy kolejny mecz spokojnie przerobić i do niego podejść, a jakie to efekty przyniesie? Tylko będziemy się cieszyć, jeśli przejdziemy dalej - wyjaśnia zawodniczka z Bielska-Białej.
W opinii Natalii Bamber potrzebne jest spokojnie podejście do każdego rywala, z respektem dla niego, nawet jeśli jest się teoretycznie faworytem danego spotkania. - Nawet będąc faworytem nie gra się na spokoju. Wydaje mi się, że Liga Mistrzyń jest na tyle ważną imprezą, ważnymi zawodami, iż nawet faworyt będzie chciał jak największą ilością punktów zdobyć, odnieść zwycięstwo. Nie będzie traktowania gorzej słabszych rywali. Do każdego będzie się podchodziło z dystansem - przekonuje siatkarka.
- Ambicja, adrenalina robią swoje. W każdym meczu trzeba się z nimi zmierzyć - dodaje Bamber dla portalu SportoweFakty.pl.