Po horrorze, jaki polskim sympatykom volleya zafundowały podopieczne Jerzego Matlaka, jedna z polskich przyjmujących - Aleksandra Jagieło - próbowała wytłumaczyć, dlaczego jej zespół nie potrafił utrzymać wypracowanej na początku przewagi. - Mogłyśmy wygrać 3:0, lecz ponownie roztrwoniłyśmy całą naszą przewagę. Może to po części wynikać z tego, że nasze aspiracje były większe, podczas gdy pozostała nam walka o miejsca w przedziale 9-12 - argumentowała. Zaznaczyła ponadto, iż biało-czerwone ze wszystkich sił powalczą o 9. pozycję. - Cieszymy się z tej wiktorii i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, byleby tylko wygrać niedzielną konfrontację - obiecała.
Mimo triumfu, problem z koncentracją w szeregach polskich reprezentantek pozostaje nierozwiązany. Z czego wynikają ich proste błędy, tego na razie nie wie nikt. Tajemnicą nie jest natomiast fakt, iż zawodniczki dowodzone przez Jerzego Matlaka liczyły w Kraju Kwitnącej Wiśni na zdecydowanie więcej. - Przy tej liczbie szans, jakie miałyśmy najpierw na pierwszą czwórkę, potem na walkę o miejsca 5-8, a ostatecznie pozostała nam walka o pozycję dziewiątą, pewien niedosyt na pewno jest - przyznała Jagieło. - Wszystkie niewykorzystane okazję są już jednak przeszłością. Najważniejsze, że zwyciężyłyśmy w pojedynku z Holenderkami, dzięki czemu zagramy w niedzielę o dziewiątą lokatę mistrzostw świata - szukała optymizmów w sytuacji polskiej kadry.
- Ostatnio uplasowałyśmy się w czempionacie globu na miejscu piętnastym, w tym roku mamy szansę na miejsce dziewiąte, więc możemy liczyć na to, że za cztery lata będzie jeszcze lepiej - zakończyła z nutką optymizmu i nadziei w głosie.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)