Dariusz Luks: Zespół nie jest samograjem, wsparcie z zewnątrz jest nam także potrzebne

Dariusz Luks gdy podejmował pracę w Treflu doskonale wiedział czego się od niego oczekuje. Miał doprowadzić zespół do PlusLigi. Jednak okazało się, że jest to jeszcze trudniejsze zadanie niż przypuszczano. - Zwycięstwo było potrzebne, więc mam nadzieję, że w końcu wchodzimy w dobry rytm gry - mówił po meczu z AZS-em Nysa Dariusz Luks.

Anna Kossabucka
Anna Kossabucka

Lotos Trefl przerwał swoją złą passę już w meczu w Międzyrzeczu. Tam zdobył swoje upragnione trzy punkty. Czy trener gdańszczan uważa, że w końcu nastąpiło odrodzenie zespołu? - Na pewno w jakimś sensie. To zwycięstwo było bardzo potrzebne. Ludzie z zewnątrz być może już spekulowali o tym co nas dzieli a co nie. My jednakże jesteśmy zadowoleni z tego, że w końcu się odrodziliśmy, zdobyliśmy ważne punkty. Dziękujemy za to kibicom, że nadal z nami są. Jeśli wszyscy będziemy razem współpracować, stworzymy jedną rodzinę walczącą o to samo, wtedy na pewno będzie nam łatwiej. Jesteśmy silnym zespołem, który chce udowodnić, że stać go na wiele. Jednakże łatwiej się to osiąga, gdy mamy wsparcie z zewnątrz, kiedy osoby rozumieją nasze problemy i cieszą się z naszego sukcesu. Zespół nie jest samograjem, także potrzebujemy dobrej atmosfery. Mamy jednak kolektyw złożony z naprawdę świetnych zawodników, na którym chcemy oprzeć naszą grę i wygrywać - komentował sytuację Trefla Dariusz Luks.

Cały czas Trefl miał problem ze znalezieniem optymalnej "szóstki". Trener dokonywał dużo rotacji w składzie, szukał najskuteczniejszego ustawienia. - Tak, to były nasze problemy, z którymi się musimy zmagać. Dopadają nas kontuzje i teraz dopiero drugi mecz gramy w takim ustawieniu. Być może jest to, to właściwe zestawienie. Jest jednak ograniczenie, które mówi, że jednocześnie może grać tylko dwóch obcokrajowców, my mamy trzech, tak więc Tom Edgar dziś był tylko zmiennikiem, nie grał w ogóle Andrzej Skórski. To są nasze wewnętrzne problemy, z którymi pomalutku będziemy sobie radzić - mówił szkoleniowiec Lotosu Trefla.

Najbardziej oczekiwanym wydarzeniem był powrót na boisku Enrique de la Fuente, który według trenera Luska jest najistotniejszym zawodnikiem tej drużyny. - To nie tylko kluczowy zawodnik w przyjęciu, to w ogóle kluczowa postać tej drużyny. Z nim na boisku zawodnicy czują się o 20 proc. pewniejsi. To jest zawodnik zupełnie inny, jakby ponad wszystkimi w każdym elemencie, gdyż doświadczenie innych zawodników nie może się równać z boiskową wiedzą "Kike" - mówi o roli Hiszpana Dariusz Luks.

Następny mecz Trefl zagra z bardzo dobrze sprawującym się w rozgrywkach I ligi zespołem z Suwałk.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×