Bydgoskie siatkarki nie były faworytkami pierwszego meczu 1/16 Pucharu CEV, ale po zwycięstwie w premierowym secie narobiły apetytu kibicom zgromadzonym w hali "Łuczniczka". W kolejnych odsłonach środowego meczu doświadczenie rosyjskiego zespołu, w którym zagrała m.in. mistrzyni świata Eugenia Startseva, wzięło już górę.
- Kluczem tutaj było twarde trzymanie zagrywki. Dziewczyny chyba troszeczkę były szczęśliwe, że wygrały pierwszego seta. Nim się opamiętały, to było już za późno – powiedział po meczu trener Centrostalu, Piotr Makowski. - Cieszy to, że dziewczyny podjęły walkę i że było w miarę dużo publiczności. Myślę, że było to dobre spotkanie dla kibiców.
Bydgoszczanki przegrały trzy kolejne partie, o czym zadecydowały też straty punktów w kluczowych momentach gry. W czwartym secie siatkarkom Pałacu udało się wyjść na prowadzenie 20:18, ale z boiska schodziły po przegranej partii 21:25. Wpływ na to miały też decyzje sędziów.
- Zabrakło w ważnych momentach szczęścia, czasami nawet jak piłka była w linii. Na pewno nikt tego specjalnie nie robił, ale piłka była dla nas przy stanie 13:11 i nagle robi się 12:12. W tym zamieszaniu uciekły nam do 16:13, a później jest ciężko gonić i przegraliśmy dwoma punktami, a można było wygrać - ocenił bydgoski szkoleniowiec. - Fajnie byłoby jeszcze tie-breaka zagrać, była taka szansa, ale myślę, że zabrakło nam jeszcze doświadczenia.
Bydgoskie siatkarki nie będą miały teraz zbyt wiele czasu na pomeczowe przemyślenia, bo w ciągu najbliższych 10 dni rozegrają trzy mecze. W sobotę zmierzą się w Białymstoku z miejscowym AZS-em, w środę czeka je rewanż w Krasnymdarze, a trzy dni później - pierwszy ligowy mecz w Bydgoszczy z Impelem Gwardią Wrocław.