Do stolicy Dolnego Śląska na środowe starcie przyjeżdżała niepokonana ekipa Trefla Sopot. Atomówki w swoich trzech pierwszych meczach nie straciły nawet seta. Z kolei gospodyniom udawało się jedynie urywać po jednej odsłonie kolejnym przeciwnikom. Wobec tego zdecydowanym faworytem meczu 4. kolejki PlusLigi Kobiet był zespół z Trójmiasta.
Pierwsza partia potwierdziła przedmeczowe przewidywania. Ekipa Alessandro Chiappiniego górowała nad rywalkami w prawie każdym elemencie. Prawie, bo wrocławianki lepiej przyjmowały, jednak nie potrafiły wykorzystywać tego atutu. Po stronie przyjezdnych szalała Amaranta Navarro Fernandez, z którą świetnie rozumiała się Izabela Bełcik. Tylko w tej części gry Hiszpanka zdobyła sześć oczek dla swojego zespołu. Po drugiej stronie siatki podobnymi zagraniami próbowała zaskoczyć Zuzanna Efimienko z pomocą Joanny Wołosz, ale w tych starciach górą były siatkarki pomorskiego zespołu. Niemrawy początek Gwardii zakończył się porażką 16:25.
Wydawało się, że tak dysponowane Atomówki nie będą miały problemów z odniesieniem kolejnego zwycięstwa w trzech setach. Jednak same wyciągnęły rękę do swoich rywalek już w secie numer dwa. Wówczas popełniły niesamowitą ilość błędów. Gwardzistki w tej części atakowały ze skutecznością tylko 17 procent! Mimo to udało się im przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Nie przeszkadzał im fakt, że to Trefl zdobył więcej punktów po udanych zagraniach. Przez liczne pomyłki sopocianek na tablicy świetlnej pojawił się wynik 25:23.
Fakt postawienia się mocniejszemu rywalowi obudził nadzieje w serach wrocławskich fanów, którzy powoli zaczęli liczyć na świąteczny prezent od swoich siatkarek. Szczególnie po tym, co wydarzyło się w kolejnej odsłonie. Waleczne podopieczne Rafała Błaszczyka uratowały zwycięstwo, przegrywając nawet 16:21. Po raz kolejny można wiele zarzucić Pomorzankom, ale nie należy również odbierać zasług Gwardii, która pokazała, że opłaca się walczyć do ostatniej piłki.
Było już pewne, że obie drużyny doświadczą czegoś nowego w bieżących rozgrywkach. Gospodynie zapewniły sobie pierwszy punkt, natomiast Trefl po raz pierwszy stracił cokolwiek z całej puli. Podrażnione tym faktem siatkarki Chiappiniego zabrały się ostro do pracy już po przerwie. Mozolnie wypracowywały prowadzenie, które utrzymywały od samego początku aż do końca, głównie za sprawą poprawy skuteczności zbić oraz ponownej dobrej pracy w bloku.
Pierwszy w tym sezonie tie-break w żeńskiej ekstraklasie stał się faktem. W nim zatarły się wszystkie różnice między zespołami. Oba były tak samo zwycięstwa w pojedynku. Oba za wszelką cenę chciały spędzić święta opromienione zwycięstwem. Gra toczyła się punkt za punkt. Nie było mowy o jakimkolwiek większym prowadzeniu. Decydujący atak wyprowadziły przyjezdne, które dzięki swojej najdłuższej serii w tie-breaku (3 udane akcje z rzędu) mogły podnieś ręce w geście tryumfu.
Po czwartej kolejnej porażce Gwardzistki spadły na dziewiątą pozycję i są jedną z dwóch ekip, która jeszcze nie wygrała. Z kolei Atomówki okres świąteczny spędzą jako wiceliderki tabeli, które do Banku BPS Muszyna tracą jedno oczko.
Impel Gwardia Wrocław - Atom Trefl Sopot 2:3 (16:25, 25:23, 26:24, 20:25, 12:15)
Gwardia: Monika Czypiruk, Katarzyna Jaszewska, Joanna Wołosz, Bogumiła Barańska, Maja Tokarska, Zuzanna Efimienko, Aleksandra Krzos (libero) oraz Ewa Matyjaszek, Katarzyna Mroczkowska, Marta Sobolska
Trefl: Izabela Bełcik, Simona Rinieri, Neriman Ozsoy, Dorota Świeniewicz, Kinga Maculewicz, Amaranta Amaranta Navarro Fernandez, Paulina Maj (libero) oraz Magdalena Śliwa, Katarzyna Konieczna, Natalia Nuszel, Meryem Boz
MVP: Neriman Ozsoy