Ponownie tie-break dla mistrza Polski - relacja ze spotkania ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - PGE Skra Bełchatów

W 4. kolejce PlusLigi bełchatowianie zwyciężyli na własnym parkiecie po tie-breaku. Gospodarze prowadzili już 2:0, lecz później ich gra nie wyglądała już tak dobrze jak na początku meczu. W połowie drugiego seta kontuzji doznał Paweł Zagumny.

Mecz rozpoczął od zagrywki Paweł Zagumny. Goście od razu zaczęli od prowadzenia 4:0 i szybko o czas poprosił szkoleniowiec ZAKSY. Kędzierzynianie nie mogli skończyć ataku, a podopieczni Jacka Nawrockiego dobrze prezentowali się w obronie. Dwie pomyłki Mariusza Wlazłego sprawiły, że przewaga mistrzów Polski zmalała. Z akcji na akcje gospodarze poprawiali swoją grę, a siatkarze Skry nie ustrzegli się kilku błędów. Pojedynczym blokiem popisał się Paweł Zagumny i tym samym wyrównał stan gry (10:10). Chwilę później dwa oczka przewagi miała ZAKSA, po kolejnej, prostej pomyłce bełchatowian. Szkoleniowiec gości wziął drugą przerwę i tym razem próbował spokojnym tonem głosu zmotywować swoich podopiecznych, w przeciwieństwie do poprzedniego czasu. Skutecznie w ataku spisywał się atakujący kędzierzyńskiej ZAKSY. Po 16 punkcie dla gospodarzy przechodzącą piłkę skończył ponownie Jakub Jarosz. Oba zespoły myliły się na zagrywce, jedyne bezpośrednie oczko serwisowe zdobył Mariusz Wlazły. W końcówce lepsi okazali się zawodnicy z Kędzierzyna-Koźla, grając bardzo dobrze na środku siatki oraz na skrzydle.

W drugiej odsłonie jakby sytuacja z pierwszej partii odwróciła się. Lepiej w seta weszli kędzierzynianie (3:1). Skra pomyliła się w ataku, a ZAKSA lepiej grała w kontrze. Na pierwszą przerwę techniczną gospodarze schodzili z dwupunktowym prowadzeniem. Na 9:9 stan partii wyrównał Mariusz Wlazły, posyłając piłkę między blokiem. Gospodarze jednak nic sobie z tego nie zrobili i ponownie szybko uzyskali przewagę. Za chwilę na parkiet upadł Paweł Zagumny, którego koledzy znieśli z boiska (12:9). Prawdopodobnie doznał skręcenia stawu skokowego. Grzegorz Pilarz musiał go zastąpić, gdyż pewne było to, że najlepszy rozgrywający naszej ligi w tym spotkaniu już nie zagra. Ta sytuacja nie wpłynęła źle na siatkarzy Krzysztofa Stelmacha, w przeciwieństwie do zawodników mistrza Polski. Dwa punkty z rzędu blokiem zdobyła ZAKSA, a potem sporo błędów popełniali zawodnicy Jacka Nawrockiego. - Grajmy spokojnie, za dużo błędów w ataku i na rozegraniu popełniamy, jeszcze mamy szansę - próbował motywować swoich podopiecznych szkoleniowiec Skry. Na niewiele się to jednak zdało, bo rozpędzeni kędzierzynianie nie dali sobie wypuścić zwycięstwa z rąk i pewnie wygrali w drugim secie.

W trzeciej partii początkowa jego faza gry była wyrównana. Żadna z ekip nie mogła wyjść na dwupunktowe prowadzenie. Skra nie miała recepty na świetnie spisującego się w ataku Jakuba Jarosza. Dopiero na pierwszy czas techniczny mistrzowie Polski zdołali osiągnąć dwa oczka przewagi. - Spróbujmy wygrać tego seta, nie myślmy o meczu - zachęcał Jacek Nawrocki. Coraz lepiej na skrzydle prezentował się Bartosz Kurek. Do zwiększenia prowadzenia ekipy z Bełchatowa przyczyniały się błędy rywala. Wobec dużej przewagi przyjezdnych Krzysztof Stelmach desygnował do gry zmienników. ZAKSA nie mogła wrócić do swojego poziomu z poprzednich setów, wyglądała na rozbitą. W końcówce stopniało prowadzenie Skry, a gospodarze jakby obudzili się ze snu, grając dobrze w bloku. Lekko nerwową końcówkę zakończył jednak atak Mariusza Wlazłego.

Od skutecznych bloków ekipy z Bełchatowa zaczęła się czwarta partia (0:3). Na początku akcje obu zespołów były długie, gdyż żadna z drużyn nie kończyła bezpośrednio ataków. Skra nie zamierzała dopuścić do tego, aby przeciwnicy odrobili straty i na pierwszy czas techniczny nadal utrzymywała przewagę. Po przerwie prowadzenie mistrzów Polski wzrosło. Dobrze funkcjonował środek w szeregach podopiecznych Jacka Nawrockiego. Nie pomagały wskazówki trenera ZAKSY, gdyż bełchatowianie serią zdobywali punkty na przeciwniku. Goście radzili sobie w każdym elemencie (9:20). - Jak będziemy tak grać, to nie mamy co wychodzić na tie-breaka - mówił Krzysztof Stelmach. Szkoleniowiec mistrza Polski dokonał zmian personalnych, szykując się na piątego seta. Tak samo postąpił trener kędzierzynian. Do końca partii bełchatowianie spokojnie kontrolowali sytuację na boisku, doprowadzając do decydującego seta.

Przed tie-breakiem ze szpitala na halę wrócił i zaczął rozgrzewać się Paweł Zagumny. Jednak od początku tej partii na parkiecie przebywał Grzegorz Pilarz. ZAKSA nie mogła skończyć akcji, ale błędu nie ustrzegli się także bełchatowianie. Dobrą grą popisał się Mariusz Wlazły, w szeregach drużyny z Bełchatowa zafunkcjonował też blok (2:5). Chwilę później ponownie tym samym elementem zaskoczyli przeciwnika mistrzowie Polski i pewnie zmierzali do zwycięstwa. Kędzierzynianie nie zamierzali odpuszczać i walczyli z całych sił, lecz przy świetnej dyspozycji atakujacego Skry Bełchatów mieli niewiele do powiedzenia. Oprócz skutecznych ataków popisywał się także trudną zagrywką. Przewaga przyjezdnych była tak duża, że gospodarze nie byli w stanie nawiązać wyrównanej walki i tym samym ulegli 2:3. Najlepszym zawodnikiem spotkania został uznany Mariusz Wlazły.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - PGE Skra Bełchatów 2:3 (25:22, 25:19, 21:25, 14:25, 8:15)

ZAKSA: Paweł Zagumny, Jakub Jarosz, Jurij Gładyr, Tine Urnaut, Patryk Czarnowski, Michał Ruciak, Piotr Gacek (libero) oraz Wojciech Kaźmierczak, Grzegorz Pilarz, Idi Lima Martins, Dominik Witczak

Skra: Miguel Angel Falasca, Mariusz Wlazły, Daniel Pliński, Bartosz Kurek, Karol Kłos, Stephane Antiga, Paweł Zatorski (libero) oraz Michał Bąkiewicz, Michał Winiarski, Paweł Woicki, Jakub Novotny

MVP: Mariusz Wlazły

Komentarze (0)