Przed potyczką Indykpolu AZS UWM Olsztyn i AZS Politechniki Warszawskiej niewiele osób wierzyło w to, że gospodarze będą w stanie podjąć z Inżynierami walkę. Ostatnie konfrontacje obu ekip kończyły się bowiem zdecydowanymi wiktoriami zawodników z Warszawy. - Przed tym spotkaniem, porównując nasze miejsce w tabeli z lokatą, jaką zajmowała wtedy Politechnika Warszawska, trudno było określić nas faworytami tego starcia - przyznał ze szczerością Piotr Hain, środkowy ekipy ze stolicy Warmii i Mazur.
Scenariusz, jakiego mało kto się chyba spodziewał, stał się jednak w sobotni wieczór faktem. Zgromadzeni tego dnia kibice, którzy bardzo mocno dopingowali i tak już zmotywowanych do nieustępliwej walki graczy dowodzonych od niedawna przez Gheorghe Cretu, doczekali się pierwszego od dwóch miesięcy zwycięstwa we własnej hali. Czyżby wiktoria w pierwszym ligowym starciu w roku 2011 zwiastowała nadejście lepszych dni dla olsztynian? - Miejmy nadzieję, że tak rzeczywiście będzie. Wygrany w ten sposób pojedynek jest z pewnością dobrym prognostykiem na przyszłość i bardzo się z niego cieszymy. Dwa punkty ugrane w tej potyczce dobrze nas nastrajają - ocenił po spotkaniu młody zawodnik.
Siatkarze AZS-u Olsztyn dali z siebie w tym pojedynku absolutnie wszystko. W trzeciej odsłonie wyszli z niemałej opresji, broniąc wiele piłek setowych. Ich wygrana w tej partii wyraźnie podłamała podopiecznych Radosława Panasa, którzy na początku czwartego seta mieli ogromne kłopoty z zatrzymaniem uskrzydlonych gospodarzy. Ostatecznie jednak zdołali się otrząsnąć i doprowadzić do wyrównania stanu konfrontacji. - Trochę szkoda, że nie udało nam się zgarnąć kompletu trzech punktów, ponieważ mieliśmy dużą szansę na triumf w czterech partiach. Właśnie w czwartej odsłonie wypracowaliśmy sobie pokaźną zaliczkę w postaci pięciu oczek (8:3). Mimo to cieszymy się z tego, co jest! - zapewnił na łamach portalu SportoweFakty.pl Hain.
Niespełna 20-letni środkowy, który zastąpił w pierwszej szóstce Vladimira Čedicia, w trakcie tego meczu nie dopuszczał do siebie myśli o ewentualnej porażce. - Przez całą tę konfrontację myślałem tylko i wyłącznie o tym, że jesteśmy w stanie ją wygrać. Od samego początku każdy z nas wierzył w końcową wiktorię - objaśniał kulisy olsztyńsko-warszawskiej potyczki. Co, jego zdaniem, stanowiło w sobotę klucz do sukcesu? - Na boisku stanowiliśmy prawdziwy kolektyw, co też było chyba doskonale widać. Każdy mógł na każdego liczyć, każdy wiedział, że jego partner może go w razie potrzeby wspomóc. To było w naszych szeregach naprawdę fajne - uśmiechnął się, wspominając w naszej rozmowie o wzajemnym wsparciu w drużynie.
Zawodnik wrócił też myślami do dwóch starć z warszawiakami, z których to właśnie gracze ze stolicy wyszli zwycięsko. - Były to kompletnie inne potyczki. Te poprzednie zupełnie nam nie wyszły - szczególnie mecz w Ostródzie, gdzie przeciwnicy nas mocno "zlali" - nie chciał porównywać przegranych meczów z sobotnią wiktorią. - Teraz jednak nie patrzyliśmy wstecz, nie mieliśmy w głowach przegranych spotkań. Co więcej, spoglądaliśmy z optymizmem w przyszłość! - przyznał bez owijania w bawełnę. - Jak widać, dobrze przygotowaliśmy się do tego starcia, dzięki czemu możemy się obecnie cieszyć ze zwycięstwa - dodał.
Niemały wpływ na psychiczną kondycję teamu z Olsztyna miał z pewnością triumf, jaki odnieśli oni w poprzedniej kolejce spotkań PlusLigi nad reprezentantami Pamapolu Wieluń. Przypomnijmy, iż AZS Olsztyn wygrał wówczas 3:2. - Wiktoria w meczu z Politechniką była też swego rodzaju pokłosiem zwycięstwa nad wielunianami. Tamta wygrana okazała się dla nas bardzo istotna praktycznie pod każdym względem. Dotychczas bardzo brakowało nam ligowych punktów. W Wieluniu zdobyliśmy jednak dwa cenne oczka, co na pewno dodało nam pewności siebie - tłumaczył. - Teraz - po spotkaniu z Politechniką - także dopisujemy sobie w tabeli kolejne dwa punkty i właśnie to jest dla nas w tym momencie najważniejsze - oznajmił bez wahania.
Portal SportoweFakty.pl podpytał również Piotra Haina o jego odczucia związane z przyjściem do ekipy nowego siatkarza - rozgrywającego Axela Jacobsena. - Współpraca z Axelem układa się bardzo dobrze. Jest to niezwykle otwarty, sympatyczny facet. Wydaje mi się, że udanie wkomponował się w nasz zespół, dlatego cieszymy się, że jest z nami i nam pomaga - nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości.