LM: Muszyński rollercoaster - relacja ze spotkania Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna - MC-Carnaghi Villa Cortese

Od zachwytu po rozczarowanie. I z powrotem do chwil uniesienia. Czwartkowy mecz w Muszynie można porównać do podróży kolejką górską. Ostatecznie długa przejażdżka, która trwała dzięki gospodyniom, zakończyła się szczęśliwie.

Siatkarki z Muszyny rywalizacje w stawce 12 najlepszych klubowych zespołów na Starym Kontynencie inaugurowały spotkaniem przed własną publicznością. Do wypełnionej hali przy ulicy Rynek na południu Polski zawitał drugi zespół najsilniejszej ligi na świecie, co wzbudziło nie małe emocje w gronie fanów wicemistrzyń naszego kraju. Jednak w wyjściowym składzie przyjezdnych zabrakło jednej z głównych postaci - Kubanki z włoskim paszportem, Taismare Aguero.

Zdolna do gry była za to amerykańska rozgrywająca Lindsey Berg, która była w stanie prowadzić grę swojej drużyny. Jednak w czwartkowy wieczór nie szło jej to najlepiej. Główna w tym zasługa gospodyń, które grały bardzo dobrze, nie dopuszczając rywalek do głosu. - Jesteśmy w stanie grać na naszym najwyższym poziomie, który na pewno jest zbliżony do tego prezentowanego przez zespół włoski, tak więc będziemy walczyć i damy z siebie wszystko- zapowiadała Debby Stam-Pilon. Jej słowa były wypełniane w stu procentach. Sama Holenderka rozgrywała jedno z lepszych, jeśli nie najbardziej udane spotkanie w barwach Banku BPS.

Pierwsza partia zakończyła się bardzo szybko, bo już przy stanie 25:16. Przyjezdne psuły ogrom piłek i zupełnie nie radziły sobie z kombinacjami rozgrywanym przez Milenę Sadurek. Ta na każdej pozycji miała siatkarkę, która kończyła posłane do niej piłki. Szczególnie wychodziło to duetowi przyjmujący Stam-Aleksandra Jagieło. Kilka ważnych punktów dołożyła również Kaczor i kibice mogli wybuchnąć radością po raz pierwszy i nie ostatni podczas tego starcia.

Po zmianie stron Mineralne poczuły, że MC-Carnaghi ewidentnie przeżywa chwile słabości i ruszyły do zmasowanego ataku. Rozpoczęło się od 7:1 i chyba zbyt łatwo wywalczona przewaga uśpiła czujność Muszynianki. Zamiast dążyć do upokorzenia rywalek podopieczne Bogdana Serwińskiego nieco spuściły z tonu. Powoli i systematycznie wykorzystywały to Włoszki. Apogeum tego zjawiska miało miejsce w końcówce. Dość niespodziewanie przyjezdne miały piłkę setową. Jednak ostatnie słowo należało do gospodyń, a w zasadzie do Debby Stam, która kończyła dwie ważne piłki, a w decydującej akcji wyręczyła ją Amerykanka Megan Hodge.

Po takim rozwoju wydarzeń w hali w Muszynie nie było kibica, który nie wierzyłby w sukces swojej drużyny. Wszyscy liczyli na dopełnienie dzieła zniszczenia w trzecim secie. Ten z kolei był najbardziej wyrównany. Przez dłuższą część gry wynik oscylował w granicach remisu z minimalnym wskazaniem na zespół z Półwyspu Apenińskiego. W najważniejszym momencie gospodyniom zabrakło odrobiny szczęścia. Nie udało się obronić trzeciej piłki setowej, mimo długiej i pełnej pięknej obron akcji. Po ataku Aleksandry Jagieło sędziowie zadecydowali, że piłka wyszła na aut. Decyzja wywołała sporo kontrowersji, a arbitrom zapewniła sporą porcję gwizdów. Nie zmieniło to jednak rezultatu na tablicy świetlnej.

Minimalne niepowodzenie w poprzedniej odsłonie nie podłamało podopiecznych trenera Serwińskiego. Wprost przeciwnie. Po Banku BPS widać było jeszcze większą ochotę do udowodnienia, kto powinien znajdować się w lepszej sytuacji przed rewanżem w Italii. I tak włoski team znów stał się tylko tłem dla dobrze dysponowanych muszynianek, które z każdą akcją zabierały pewność siebie swoim przeciwniczkom. Zaliczka w postaci wyniku 21:17 nie wystarczyła do odniesienia ostatecznego zwycięstwa. W grze Polek coś się zacięło i liczne zmiany Serwińskiego tylko potęgowały bezradność jego teamu. Seta zakończył poważny błąd w odbiorze Klaudii Kaczorowskiej, wprowadzonej tylko na jedną akcję…

Trudno opisać to, co działo się w ostatniej odsłonie. Na parkiecie decydowały tylko i wyłącznie emocje. Żywiołowe akcje ekipy wygrywały naprzemiennie, nie było mowy o żadnej większej różnicy. Nawet doświadczonym siatkarkom z Villa Cortese nie było łatwo grać pod presją wyniku, potęgowaną jeszcze żywiołowym dopingiem muszyńskich fanów. Mecz zakończył błąd rozgrywającej Berg, która wystawiła swoją koleżankę na pastwę podwójnego i niezwykle szczelnego bloku Banku BPS.

Upragnione zwycięstwo stało się faktem, ale przyszło zdecydowanie zbyt późno. Niewiele brakowało, aby powtórzył się scenariusz z grupowego pojedynku z Zarieczem Odincowo. Wówczas Muszynianka również prowadziła 2:0, ale ostatecznie uznała wyższość przeciwniczek. Teraz jest na dobrej drodze, aby zakwalifikować się do czołowej szóstki Ligi Mistrzyń.

Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna - MC-Canraghi Villa Cortese

3:2

(25:16, 26:24, 23:25, 21:25, 16:14)

Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna: Kaczor, Bednarek-Kasza, Jagieło, Gajgał, Stam-Pilon, Sadurek, Zenik (libero) oraz Śrutowska, Wensink, Kasprzak

MC-Carnaghi Villa Cortese: Hodge, Anzanello, Negrini, Jontes, Berg, Cruz, Cardullo (libero) oraz Bosetti, Rondon, Aguero

Komentarze (0)