Po pierwszych piłkach zanosiło się na łatwą wygraną drużyny Marka Kardosa. Później jednak w grze AZS coś się zacięło i kolejne dwa sety padły łupem gospodarzy. - Od początku próbowaliśmy narzucić rywalom swój styl gry - komentuje dla SportoweFakty.pl Łukasz Wiśniewski. - W inauguracyjnej partii to się jeszcze udało, ale już wówczas przytrafiły nam się dwa przestoje w grze. Potem już w naszej grze coś wyraźnie pękło. Na szczęście udało nam się pozbierać i końcówka należała do AZS.
Wśród gospodarzy zabrakło czterech kontuzjowanych graczy, ale jednak siatkarze Delekty grając właściwie ósemką zawodników postawili rywalom bardzo trudne warunki. Świadczy o tym chociażby fakt, że nagroda MVP spotkania przypadła bydgoszczaninowi. - Świetnie grał Piotrek Lipiński. Jego krótkie zagrywki oraz serwisowe ataki wchodziły jak w masło. Sam padłem kilkakrotnie ofiarą jego zagrań. Wiedzieliśmy o problemach zdrowotnych gospodarzy, ale przecież miejscowi nie wyjdą po prostu na parkiet i za darmo nie oddadzą trzech punktów. Spodziewaliśmy się twardej walki i tak też rzeczywiście było.
Już po zakończonym spotkaniu szkoleniowiec gości miał ogromne pretensje do swoich podopiecznych. - Zostawię to dla siebie - podkreślił Wiśniewski. - Obecnie nawet nie myślimy o tym, aby być w czołowej czwórce. Dla nas jedynie liczy się każde najbliższe spotkanie. To jest jednak tylko sport, ale z pewnego poziomu nie chcemy już schodzić.