Zespoły z Olsztyna i Wielunia walczą o utrzymanie się w PlusLidze. Ich sytuacja przed poniedziałkowym meczem była bardzo trudna, bo zajmowały dwie ostatnie lokaty. AZS miał na swoim koncie 13 punktów i do Pamapolu tracił 5 oczek.
Rywalizacja o miejsca 7-10 przyzwyczaiła nas do wyrównanej, zaciętej walki. Tak właśnie przebiegał początek spotkania w Olsztynie. Tuż przed pierwszą przerwą techniczną gospodarzom udało się uzyskać trzy punkty przewagi (8:5). Wielunianie nie zdeprymowali się i bardzo szybko doprowadzili do wyrównania. Gra obu drużyn była nerwowa, co zaowocowało błędami własnymi. Po zepsutej zagrywce Serhija Antanowicha zawodnicy zeszli na drugą przerwę techniczną (16:14). As serwisowy Piotra Haina zmusił trenera gości do wzięcia czasu (19:16). Olsztynianie nie zamierzali wypuścić prowadzenia z rąk. Fantastyczny atak Samuela Tuia z szóstej strefy dał im piłkę setową, którą wykorzystał Marcel Gromadowski (25:21).
Drugą partię Pamapol rozpoczął z Andrzejem Stelmachem i Martinem Blanco Costą w składzie. Zmiany przyniosły spodziewany efekt, bo wielunianie na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:4. AZS przez dłuższy czas nie był w stanie zmniejszyć strat, więc Gheorghe Cretu przywołał podopiecznych do siebie (7:11). Siatkarze Indykpolu bardzo uważnie wysłuchali uwag swojego trenera i już po chwili prowadzili 13:12. Zepsuta zagrywka Samuela Tuia doprowadziła do wyniku 15:16. Wtedy gra gości kompletnie się załamała. Problemy z przyjęciem nie pozwalały im wyprowadzać skutecznych akcji, a inicjatywa przeszła na stronę olsztynian. Przy stanie 21:18 Schuichi Mizuno musiał poprosić o przerwę. Seta zakończył Samuel Tuia (25:22).
Fatalna końcówka drugiej partii mocno zdeprymowała gości. Od początku trzeciej odsłony meczu prowadzili Akademicy, którzy na pierwszej przerwie technicznej mieli już cztery oczka przewagi (8:4). "Let's go do końca panowie!" - takim okrzykiem wielunianie próbowali zmobilizować się do walki. W hali Urania nic jednak nie wskazywało na nagłą odmianę wyniku. Dopiero efektowny blok na Pawle Siezieniewskim zaniepokoił trenera gospodarzy (14:12). Kilka świetnych akcji Martina Blanco Costy pozwoliło Pamapolowi wreszcie doprowadzić do remisu (17:17). Końcówka seta okazała się prawdziwym horrorem. Podczas gry na przewagi AZS miał dwie szanse na zakończenie spotkania, ale żadnej z nich nie wykorzystał. Siódmą piłkę setową udało się za to skończyć gościom (29:31).
Walka punkt za punkt wyraźnie przypadła siatkarzom do gustu, więc kontynuowali ją od początku czwartej partii. Po zepsutej zagrywce Martina Blanco Costy na tablicy pojawił się wynik 8:7. Na obraz gry wpłynęła czteropunktowa seria Pamapolu. Po autowym ataku Marcela Gromadowskiego zawodnicy zeszli na drugą przerwę techniczną, ale już przy prowadzeniu gości (13:16). Wymiana ciosów trwała, a każda kolejna akcja zbliżała wielunian do tie-breaka. Gdy skuteczną kiwką popisał się Maciej Zajder, trener AZS-u poprosił o czas (20:16). Po fatalnym błędzie olsztynian w przyjęciu, goście doprowadzili do piątego seta (20:25).
W tie-breaku nerwy dały o sobie znać, bo obie drużyny popsuły kilka zagrywek. Akademicy przegrywali już 3:5, ale blok Piotra Haina pozwolił im błyskawicznie doprowadzić do remisu. Po szczęśliwie skończonym ataku Macieja Zajdera zespoły zamieniły się stronami (7:8). Wtedy wielunianie dosłownie "odjechali" swoim rywalom. Po efektownej kontrze w wykonaniu Serhija Kapelusa prowadzili już 12:8. Błąd własny gospodarzy zakończył spotkanie (10:15).
Indykpol AZS UWM Olsztyn - Pamapol Wielton Wieluń 2:3 (25:21, 25:22, 29:31, 20:25, 10:15)
AZS: Gromadowski, Siezieniewski, Toobal, Gunia, Hain, Tuia, Mierzejewski (libero) oraz Tomczyk
Pamapol: Rybak, Antanowich, Matejczyk, Kapelus, Buniak, Zajder, Milczarek (libero) oraz Sarnecki, Stelmach, Blanco Costa, Błoński, Babkow
MVP: Serhij Kapelus (Pamapol Wieluń)