Siatkarze obu zespołów do sobotniego spotkania przystąpili w dobrych humorach, bo kilka dni wcześniej wygrali swoje mecze w europejskich pucharach i awansowali do następnej rundy. Jeszcze przed pojedynkiem kędzierzynian i bełchatowian było wiadomo, że punkty zdobyte w tym meczu nic nie zmienią w tabeli PlusLigi, bo różnice punktowe nie pozwolą już na żadne przetasowania po tej ligowej kolejce.
Spotkanie zaczęło się od prowadzenia gospodarzy 2:0, ale spotkało się z szybko odpowiedzią Skry. Gra toczyła się dalej punkt za punkt, aż do przerwy technicznej. Po powrocie na boisku mistrzowie Polski wyszli na trzypunktowe prowadzenie i kędzierzynianie musieli rzucić się w pogoń. Skra nie dała jednak rozwinąć skrzydeł rywalom i po udanym bloku utrzymała bezpieczną przewagę 16:12. W kolejnych akcjach wszystko zaczęło zmieniać się jak w kalejdoskopie. Przyjezdni zaczęli popełniać błędy, roztrwonili swoją przewagę i po punktowej zagrywce Tine Urnauta był już remis 20:20. Kolejny punkt również zdobyli kędzierzynianie, ale pierwszą okazję na zakończenie seta miała Skra. Bełchatowianie nie wykorzystali jednak dwóch piłek setowych i inicjatywę ponownie przejęli gospodarze. ZAKSA jednak nie skorzystała z tego prezentu i po zepsutym ataku Dominika Witczaka bełchatowianie zwyciężyli 28:26.
Druga partia, podobnie jak poprzednia odsłona, zaczęła się od wymiany ciosów. Skra po asie serwisowym Mariusza Wlazłego wyszła na prowadzenie 6:4 i zaczęła je stopniowo powiększać. Chociaż był to kolejny mecz fazy play-off to na boisku nie było widać nerwowej, szarpanej gry, bo siatkarze obu zespołów skupili się na taktycznych rozwiązaniach akcji. Lepiej wyszli na tym bełchatowianie, którzy po dwóch udanych blokach wygrywali już 14:9. Kędzierzynianie, mimo takiej straty, nie potrafili znaleźć recepty na mistrzów Polski i obraz gry nie zmieniał się. Po ataku Stefana Antigi przyjezdni prowadzili 18:13 i tym razem w ZAKSIE nie pojawił się choćby najmniejszy płomyk nadziei, który mógł poderwać gospodarzy do walki. Podopieczni Jacka Nawrockiego do końca partii kontrowali grę, pozwalając sobie momentami na bardzo finezyjną grę i pewnie zwyciężyli 25:19.
Kędzierzynianie na trzecią partię wyszli wyraźnie przybici przegraną w drugim secie, bo na początku właściwie nie istnieli na boisku. Skra na pierwszej przerwie technicznej prowadziła 8:2, a ZAKSA punkty zdobyła tylko po zepsutych zagrywkach bełchatowian. Trener gospodarzy, Krzysztof Stelmach w przerwie powiedział swoim zawodnikom, żeby czerpali więcej radości ze zdobywanych punktów, ale przyniosło to niewielki efekt. Wprawdzie ZAKSA zaczęła zdobywać punkty po własnych akcjach, ale przewaga Skry wcale od tego nie zmalała. Po punkcie Miguela Falasci Skra prowadziła już 16:7 i nie straciła tej przewagi do końca spotkania. Pojedynek zakończył atakiem Wlazły, Skra wygrała 25:14 i 3:0 w całym spotkaniu.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - PGE Skra Bełchatów 0:3 (26:28, 19:25, 14:25)
ZAKSA: Zagumny, Ruciak, Jarosz, Czarnowski, Kaźmierczak, Urnaut, Gacek (libero) oraz Witczak, Idi, Pilarz
Skra: Falasca, Wlazły, Kurek, Antiga, Pliński, Możdżonek, Zatorski (libero) oraz Woicki, Kłos