Magdalena Godos (kapitan AZS-u Białystok): Ten mecz zdecydowanie nie ułożył się po naszej myśli. Przyjechałyśmy do Bydgoszczy z chęcią rewanżu za spotkanie przegrane na własnym parkiecie. Wiedziałyśmy, że czeka nas trudne zadanie, bo Centrostal jest bardzo wymagającym przeciwnikiem. W pierwszym secie popełniłyśmy za dużo własnych błędów, w drugim potrafiłyśmy się podnieść, natomiast w trzecim i czwartym ta koncentracja gdzieś uciekła. Nie zachowałyśmy chłodnej głowy i stąd taki rezultat.
Wiesław Czaja (trener AZS-u Białystok): Cóż mogę powiedzieć, to spotkanie po prostu nam nie wyszło. Patrząc na statystyki, byłyśmy gorsze we wszystkich elementach. Jeżeli chodzi o skuteczność ataku czy przyjęcia, to te wartości są porównywalne, ale ilość własnych błędów jest w naszym przypadku powyżej wszelkiej przyzwoitości. Trudno było liczyć na cud, że popełniając tyle błędów zdołamy wygrać spotkanie. Dziewczyny tłumaczyły mi się, że nie czuły ani piłki, ani hali. Może po prostu za bardzo chciały. Zagrałyśmy jedno ze słabszych spotkań i przy dobrej dyspozycji rywalek trudno było liczyć na sukces. Mieliśmy przed tym spotkaniem drobne problemy kadrowe. Jeszcze o godzinie 12.00 Magda Saad miała 39 stopni gorączki i pewnie dlatego zagrała nieco gorzej niż zwykle.
Joanna Kuligowska (kapitan Centrostalu Bydgoszcz): Bardzo cieszę się ze zwycięstwa, bo ten mecz nie był za trzy punkty, ale za sześć. Myślę, że tak samo traktowały go dziewczyny z Białegostoku. AZS jest wymagającym rywalem. W pierwszym secie wyszłyśmy bardzo skupione i zagrałyśmy naprawdę dobrze. W drugiej partii ta koncentracja spadła i dlatego przegrałyśmy. Cieszę się, że potrafiłyśmy się podnieść i zdobyć cenne, trzy punkty.
Piotr Makowski (trener Centrostalu Bydgoszcz): Biorąc pod uwagę sytuację w tabeli, to zwycięstwo jest faktycznie bardzo cenne i ma, można powiedzieć, podwójną siłę. Cieszę się tym bardziej, że w tym tygodniu w ogóle nie trenowała z nami Charlotte Leys, a Monika Naczk dołączyła do zespołu na dwa dni przed meczem. Mimo problemów, obie pokazały się z dobrej strony. Obawialiśmy się trochę tego pojedynku. Zespół z Białegostoku już podczas naszej pierwszej konfrontacji pokazał, że jest mocny i ciągle to potwierdza. Podobała mi się gra Małgorzaty Właszczuk, która nie imponuje warunkami fizycznymi, a atakowała z 47-procentową skutecznością, co jest warte zauważenia. Martwi mnie drugi set, w którym prowadziłyśmy już 21:19 i od tego momentu nie zdobyłyśmy ani jednego punktu. Takie sytuacje zdecydowanie nie powinny nam się zdarzać. O tym meczu już zapominamy. Obejrzymy go, żeby przeanalizować naszą grę, a od wtorku wyjeżdżamy z Bydgoszczy i przygotowujemy się do spotkania we Wrocławiu.