Chcemy, żeby w hali Podium AZS grał w Plus Lidze Kobiet - rozmowa z Wojciechem Czaplą, trenerem AZS Politechnika Śląska

Zwycięstwem 3:1 nad Gedanią Żukowo z własną halą pożegnały się siatkarki AZS Politechnika Śląska Gliwice. - To takie zwycięstwo na otarcie łez - przyznaje Wojciech Czapla, szkoleniowiec Akademiczek.

Marcin Ziach: Trzy miesiące Gliwice czekały na kolejne zwycięstwo Akademiczek w lidze. Te w końcu nadeszło. Jest pan zadowolony ze zdobytych trzech punktów czy to raczej nie miało już znaczenia?

Wojciech Czapla: Takie zwycięstwo jak to nic nam nie daje. Szkoda przede wszystkim meczu z Sosnowcem, gdzie przy zwycięstwie i dobrym układzie kolejnych spotkań mogło się udać wywalczyć utrzymanie w pierwszej lidze. Takie zwycięstwo jak to jest raczej na otarcie łez.

Po triumfie nad Gedanią porażka z SMS Sosnowiec boli chyba jeszcze bardziej.

- Rzeczywiście boli jeszcze bardziej. Taki jest sport, że raz się wygrywa, raz się przegrywa. Spadamy z ligi, ale zebraliśmy doświadczenie, co zrobić, żeby najpierw znów wywalczyć awans i jakie zawodniczki ściągnąć, kiedy do tej pierwszej ligi wrócimy. To doświadczenie będzie procentować. Nie ma zatem tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Na inaugurację sezonu w Gliwicach "do zera" przegrały siatkarki faworyzowanego KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, ale potem było już tylko gorzej. Zaważyła psychika?

- Tak mi się wydaje. Po spektakularnym zwycięstwie nad Ostrowcem dostaliśmy zimny prysznic w Policach i już tamto spotkanie odbiło się dosyć dużym piętnem na dziewczynach i nie potrafiły się podnieść psychicznie do kolejnych spotkań.

Potem przyszły jeszcze dwa wyjazdowe zwycięstwa i wydawało się, że AZS to nie drużyna, która powinna zamykać ligową tabelę.

- Wygraliśmy na trudnych terenach w Warszawie i Sosnowcu, i wszystko szło w miarę dobrze. Nie da się jednak ukryć, że gdzieś w głowach dziewczyn siedziały poprzednie porażki. To było widać na boisku, bo jak przegrywaliśmy łatwo seta, to spuszczały głowy w dół i zamiast walczyć prosiły właściwie o najniższy wymiar kary.

Dziewięć porażek z rzędu chwały wam nie przynosi.

- Niestety tak się złożyło. Na początku sezonu mieliśmy nadzieję, że uda nam się odnieść kilka zwycięstw i spokojnie się w tej lidze utrzymamy, przynajmniej dziewiątym miejscu. Takie są uroki sportu. Dziewczyny chyba za mało wierzyły w siebie w trakcie meczu. Nawet z silniejszymi przeciwnikami nie pokazywały tego, co pokazywały na treningach. Na zajęciach całkiem inaczej ta gra wyglądała niż na meczach.

Nie ma pan wrażenia, że kluczowy dla losów utrzymania był trzeci set w domowym starciu z SMS Sosnowiec, kiedy prowadząc sześcioma punktami daliście sobie wyrwać zwycięstwo z rąk?

- Setów z identycznym scenariuszem było przez cały sezon kilkanaście, gdzie wysoko prowadziliśmy i nagle coś się zacinało, przeciwnik nas dochodził i myśmy już punktu nie zdobywali. Myślę, że to akurat nie miało żadnego wpływu. Bardziej już odbiły się na nas poprzednie mecze, jak ten ze Spartą Warszawa, gdzie mogliśmy i powinniśmy wygrać. W Mysłowicach także wyszedł nam bardzo dobry mecz, gdzie też prowadziliśmy wysoko, a przegraliśmy 3:1. Było wiele takich meczów, w których punkty można było zdobyć i myśleć o przyszłym sezonie w pierwszej lidze, a nie o tym jak do niej awansować.

Cel AZS Politechniki Śląskiej na przyszły sezon to awans?

- Troszkę za wcześnie mówić o celach, ale chcemy jak najszybciej wrócić do pierwszej ligi. Można tak po cichu powiedzieć, że chcemy w przyszłym sezonie powalczyć o awans. Na dłużej niż rok, oczywiście (śmiech).

Strategia rozwoju klubu zakłada, że w przeciągu kilku najbliższych sezonów Akademiczki powalczą o awans do Plus Ligi Kobiet.

- W Gliwicach ma powstać hala Podium na piętnaście tysięcy widzów i chcemy, żeby tam grała drużyna AZS występująca na parkietach Plus Ligi Kobiet.

Można spodziewać się kadrowego trzęsienia ziemi w AZS?

- Zmiany nastąpią, bo muszą zastąpić. Część zawodniczek być może będzie chciała odejść, część może zrezygnuje już w ogóle z gry. Jest jeszcze za wcześnie na to, by mówić jaką kadrą będziemy grać w przyszłym sezonie. Interesujemy się kilkoma zawodniczkami, które grają czy to w pierwszej, czy to w drugiej lidze czy Plus Lidze, ale jest jeszcze dużo za wcześnie by mówić o nazwiskach.

Komentarze (0)