Nieważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy - relacja z meczu Sisley Treviso - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle

Pojedynek Sisleya z ZAKSĄ zapowiadał się bardzo ciekawie, w końcu stawką pojedynku była wygrana w Pucharze CEV. Środowy mecz przysporzył kibicom wielu emocji, ponieważ od początku do końca zespoły grały bardzo dobrze. Co prawda trochę gorszy start miała ZAKSA, jednak wraz z rozwojem meczu kędzierzynianie grali coraz lepiej.

Natalia Skorecka
Natalia Skorecka

Stawka rywalizacji pomiędzy Sisleyem Treviso a ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle była bardzo wysoka, zwycięstwo w Pucharze CEV. Zespoły rozpoczęły mecz od wybadania przeciwnika. Bardziej nerwowo grali siatkarze ZAKSY, co powodowało niepotrzebne pomyłki. Właśnie po jednym z błędów przewaga włoskiej ekipy wynosiła już dwa oczka (5:3). Niestety dla przyjezdnych, przed przerwą techniczną ich rywale jeszcze bardziej powiększyli dystans dzielący ekipy (8:5). Kędzierzynianie zdawali się być stremowani, przez co nie tylko nie byli w stanie zbliżyć się do przeciwników, ale również tracili coraz więcej cennych oczek. Włoscy gracze imponowali konsekwencją i wypełnianiem przedmeczowych założeń. Kiedy wreszcie udało się kędzierzynianom wybronić atak gospodarzy, zdawało się, że wygrają długą wymianę, niestety dla nich, zablokowany został Jakub Jarosz (12:7). Gracze ZAKSY nie radzili sobie nawet w najprostszych sytuacjach. Włosi zdawali się być wszędzie, nie było miejsca na parkiecie, w które bezkarnie można było posłać atak. Przyjezdni nie umieli znaleźć recepty na świetnie grających rywali. Kiedy na tablicy pojawił się wynik 18:11, zdawało się, że szanse polskiego zespołu na wygraną w tej partii są niewielkie. Kędzierzynianie do końca nie poddali się, jednak wszelkie próby zniwelowania strat kończyły się niepowodzeniem. Gracze Sisleya cieszyć się mogli ze zwycięstwa w pierwszej partii, po tym jak kędzierzynianie posłali piłkę na atut (25:17).

Początek drugiej odsłony rozpoczął się dla ZAKSY równie źle, jak zakończyła się wcześniejsza partia. Od pierwszych akcji włoska drużyna wypracowała sobie dwa punkty przewagi. Na szczęście dla widowiska, kędzierzynianie wykazali się wolą walki. Przejezdni zawzięli się i pomału zaczęli odrabiać straty. Po widowiskowym bloku na Gabriele Maruottim (6:7), ekipa Krzysztofa Stelmacha po raz pierwszy w tym meczu wyszła na prowadzenie. Moment ten zdawał się zmobilizować ZAKSĘ do dalszej gry. Polska ekipa niesiona dopingiem swoich fanów pewnie parła do przodu zdobywając kolejne oczka. Po tym jak Wojciech Kaźmierczak zatrzymał na siatce Novicę Bielicę, przewaga przyjezdnych wynosiła już dwa oczka (8:10). Przed druga przerwą techniczną, niestety dla ZAKSY, losy meczu ponownie się odwróciły i to Włosi byli ekipą mającą punktową przewagę. Po pomyłce w ataku Jakuba Jarosza na tablicy pojawił się wynik 16:14. W decydujących momentach seta kędzierzynianie ponownie wrzucili drugi bieg, ponownie również w roli głównej był polski blok. Po zatrzymaniu atakującego Sisleya, ZAKSA miała oczko przewagi (18:19). Końcówka drugiej odsłony była najbardziej emocjonującym fragmentem spotkania. Obie ekipy za wszelką cenę chciały wygrać, co przełożyło się na większe poświęcenie na boisku. Ostatecznie więcej zimnej krwi zachowali kędzierzynianie. Szczególnie dobrze ze stresem poradził sobie Jakub Jarosz, który posłał dwie mocne zagrywki na stronę rywali. Gracze Sisleya nie umieli przyjąć serwisu zbyt dokładnie, przez co mieli kłopoty z wyprowadzeniem akcji. Partię zakończył nieudanym atakiem Gabriele Maruotti (22:25).

Po powrocie na parkiet w kolejnej partii kędzierzynianie zdawali się wierzyć, że ekipa z Włoch jest do ogrania. Nadzieje przyjezdnych rozwiały się przy kontrowersyjnej decyzji sędziów, po której polski zespół ponownie popełniał proste błędy. Kiedy ZAKSA nie przyjęła serwisu, na tablicy pojawił się wynik 8:4. Zespół Krzysztofa Stelmacha po raz kolejny mógł udowodnić, że nie znalazł się w finale Pucharu CEV przypadkowo. Niestety jednak dla polskich kibiców, Sisley grał jak natchniony. Szczególnie dobrze spisywał się w tym fragmencie meczu Alessandro Fei (10:7). Dla gospodarzy nie było piłek straconych, jeśli dodamy do tego ich świetną grę blokiem i wiele prostych pomyłek ZAKSY, jasnym staje się, że z sekundy na sekundę przewaga Włochów rosła. Skuteczny blok na Jakubie Jaroszu dał Sisleyowi 16. oczko (16:11). Środkowa część tej partii historii nie miała. Kędzierzynianie starali się zniwelować różnicę punktową, brakowało im jednak argumentów, natomiast gospodarze konsekwentnie grali swoje (19:15). Dodatkowo włoskiej ekipie dopisywało szczęście. Po tym jak zagrywka posłana przez rozgrywającego Sisleya przetoczyła się po siatce i wpadła w boisko przyjezdnych, wszelka nadzieja polskich kibiców przepadła (22:18). Do końca partii nie zdarzył się cud, więc zgodnie z przewidywaniami zwyciężyli ją gospodarze.

Losy tego pojedynku zmieniały się praktycznie co kilka minut. Tak właśnie stało się z początkiem czwartej odsłony. Kędzierzynianie jakby na nowo zaczęli to spotkanie, co odbiło się na wyniku. Od początku ich prowadzenie wynosiło trzy oczka (3:6). Dalsza część tej odsłony była bardzo zacięta i ciężko było wskazać zwycięzcę. Sisley zdawał sobie sprawę z tego, że ma szansę zakończyć to spotkanie. Dla kędzierzynian natomiast była to ostatnia nadzieja na przedłużenie meczu. Dobra gra przyjezdnych była dla włoskiej ekipy zaskoczeniem. Dwa skutecznie bloki ZAKSY przyczyniły się do powiększenia prowadzenia do pięciu oczek (11:16). W środkowej części seta blok kędzierzynian był najbardziej efektownym elementem. Wszystko wskazywało na to, że zwycięzcę wyłoni tie-break. Po tym jak w polu serwisowym pomylił się włoski zawodnik losy tego seta zdawały się być przesądzone (21:16). Co prawda gospodarze zmniejszyli straty, jednak nie na tyle, by zakończyć spotkanie. Ostatecznie set skończył się po skutecznym ataku Jurija Gładyra.

Najlepszym posunięciem szkoleniowca ZAKSY było posłanie do boju Idiego. To właśnie Brazylijczyk był najlepszym graczem polskiej ekipy w poprzednich setach, ale również na początku decydującej odsłony (1:3). Na wyróżnienie zasługuje równiej rewelacyjna gra blokiem ekipy z Opolszczyzny. Po tym jak zablokowany został Jiří Kovář na tablicy pojawił się wynik 4:6. ZAKSA nie zwalniała tempa, zdając sobie sprawę ze stawki spotkania. W bardzo ważnym momencie tego meczu Jakub Jarosz popisał się asem serwisowym (7:10). W dalszej części tej partii kędzierzynianie imponowali konsekwencją, natomiast Włosi zdawali się być zaskoczeni takim przebiegiem spraw. Skuteczna akcja atakującego przyjezdnych dała im pierwszą piłkę meczową (10:14). Chwilę później zwycięzca był już znany. Po świetniej akcji najlepszego zawodnika kędzierzynian cała Polska mogła cieszyć się z wygranej ZAKSY.

Sisley Treviso - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (25:17, 22:25, 25:18, 25:22, 11:15)

Sisley: Dante Boninfante, Rob Bontje, Alessandro Fei, Gabriele Maruotti, Jiří Kovář, Novica Bjelica, Alessandro Farina (libero) oraz Marcelo Elgarten, Giorgio De Togni, Samuele Papi, Robert Horstink.

ZAKSA: Paweł Zagumny, Jakub Jarosz, Michał Ruciak, Tine Urnaut, Jurij Gładyr, Wojciech Kaźmierczak, Piotr Gacek (libero) oraz Idi, Dominik Witczak.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×