Paweł Siezieniewski (kapitan Indykpolu AZS UWM Olsztyn): Jesteśmy smutni, że nie udało nam się wygrać. Nastawiliśmy się na ciężką walkę i tak ten mecz wyglądał. Za nami wielkie emocje, zwroty akcji i dużo zaciętości – pojedyncze piłki decydowały o prowadzeniu. Przegraliśmy bitwę, ale nie wojnę. To dopiero pierwsze spotkanie. Jeśli Fart chce się utrzymać, musi wygrać jeszcze kilka razy. Jesteśmy zawiedzeni, ale zrobimy wszystko, by jak najlepiej przygotować się do następnego meczu. W Olsztynie spróbujemy pokonać Farta.
Maciej Dobrowolski (kapitan Fartu Kielce): Jestem bardzo zadowolony przede wszystkim z wyniku, ale też z gry. Pierwsze mecze zawsze są ciężkie, bo to nowa historia, nowa liga. Tamte ponad 20 spotkań możemy odrzucić. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, ale chcieliśmy wykorzystać przewagę własnego boiska. Teraz, przed rewanżem, AZS Olsztyn będzie czuł większą presję, a my tam jedziemy oczywiście po zwycięstwo. Jednak zgadzam się z Pawłem, gra jest bardzo wyrównana i nie będę zaskoczony, jeśli nasza rywalizacja zakończy się dopiero po pięciu spotkaniach.
Gheorghe Cretu (trener Indykpolu AZS UWM Olsztyn): Doskonale znamy się z Fartem, dlatego ciężko kogoś teraz zaskoczyć taktycznie. Mecze w fazie play-out będą wyglądać tak jak ten dzisiejszy – kto popełni mniej błędów, ten wygra. Niestety, my zrobiliśmy ich więcej w tie-breaku i to zadecydowało o porażce. Chciałbym dodać, że ja nie oczekuję gratisów od sędziów i potrafię zrozumieć ich błędy. Ale nie po to siatkarze ciężko trenują przez siedem dni, żeby potem denerwować się przez takie wpadki. Rozumiem, jeden, dwa błędy, ale przy kolejnej spornej sytuacji, arbiter powinien powtórzyć akcję. Mam dużo młodych graczy w zespole i naprawdę ciężko zmotywować lub uspokoić tych ludzi po takich wydarzeniach. Oczywiście nie zwalam całej winy na sędziów, nie dlatego przegraliśmy. Zostawiliśmy w Kielcach dużo zdrowia, ale nie zwieszamy głów. Wciąż mamy szansę na zwycięstwo, nie poddamy się i w Olsztynie będziemy walczyć o każdą piłkę.
Dariusz Daszkiewicz (trener Fartu Kielce): Wiedzieliśmy, że czeka nas ciężki mecz, zupełnie inny niż w ubiegłą sobotę. Cały tydzień o tym rozmawialiśmy i byliśmy gotowi do walki. Niestety, nie ustrzegliśmy się błędów, w nasze poczynania wkradła się nerwowość. W pierwszym secie popełniliśmy aż 6 błędów w ataku, przy czym w całym meczu tylko 11. Od drugiego seta uspokoiliśmy naszą grę w ataku. Trochę też zmieniliśmy ustawienie. Potem dekoncentracja pojawiła się w drużynie gości. Olsztynianie w tie-breaku aż 5 razy pomylili się w ataku i to zadecydowało o wyniku. Dobrze zagraliśmy na zagrywce, gdzie zdobyliśmy 10 punktów, psując tylko 11. Mecz stał na niezłym poziomie, dużo zdrowia i wysiłku zostawiliśmy na parkiecie. Teraz jednak spodziewamy się równie trudnych spotkań, bo AZS na pewno się nie podda.