Po ostatnich dwóch przegranych na własne życzenie spotkaniach, częstochowianie na gwałt potrzebowali zwycięstwa, aby złapać oddech i oddalić się od depczącej po piętach stołecznej Politechniki. Podopieczni Marka Kardosa nakreślony plan zrealizowali z nawiązką, choć szczególnie w dwóch ostatnich setach Delecta wysoko zawiesiła gospodarzom poprzeczkę.
W pierwszej partii przewaga Akademików nie podlegała żadnej dyskusji. Częstochowianie od pierwszego gwizdka kontrolowali przebieg gry i z biegiem czasu powiększali przewagę. Po bloku na Grzegorzu Szymańskim szybko zrobiło się 4:1. Z każdą kolejną akcją przewaga częstochowian zarysowywała się coraz wyraźniej, a w ataku pierwsze skrzypce grali Krzysztof Gierczyński oraz Bartosz Janeczek, który był klasą sam dla siebie i sukcesywnie pracował na późniejszą statuetkę MVP. Bydgoszczanie byli bezradni i po udanym ataku w wykonaniu Piotra Nowakowskiego pierwszy set zakończył się rezultatem 25:18.
Druga partia długo miała podobny scenariusz do pierwszej. Częstochowianie od początku wypracowali sobie przewagę, którą utrzymywali przez znaczną część seta. Problemy miejscowych zaczęły się jednak w końcówce. Delecta mozolnie odrabiała straty i w decydującym momencie przejęła inicjatywę. Po asie serwisowym Grzegorza Szymańskiego bydgoszczanie wysunęli się na prowadzenie 24:23. Po chwili sytuacja zmieniła się jednak, jak w kalejdoskopie i walka rozgorzała na dobre. Spod topora częstochowian uratował Łukasz Wiśniewski, a w kolejnej akcji na blok nadział się Szymański i to częstochowianie mieli po swojej stronie piłkę setową. Goście znów doprowadzili do wyrównania, ale ostatnie słowo należało jednak do miejscowych, którzy w emocjonującej końcówce przechylili szalę na swoją korzyść. Najpierw przy stanie 27:27 udanym atakiem popisał się Gierczyński, a po chwili znów zafunkcjonował blok, którego ponownie nie potrafił sforsować Grzegorz Szymański.
Choć wydawało się, że częstochowianie przełamali opór ekipy Waldemara Wspaniałego w kolejnej odsłonie znów nie zabrakło emocji. Tym razem jednak różnica polegała na tym, że to Delecta dyktowała warunki i prowadziła nawet trzema punktami (16:19). Role na boisku się odwróciły niemniej efekt finalny pozostał ten sam. Częstochowianie nie złożyli broni i za sprawą fenomenalnie dysponowanego Bartosza Janeczka rozstrzygnęli seta na swoją korzyść. Atakujący Akademików w ostatnich, decydujących akcjach był niezwykle eksploatowany przez Fabiana Drzyzgę i co godne podkreślenia – czego się dotknął zamieniał na punkty. O zwycięstwie Akademików podobnie, jak w drugiej partii przesądził szczelny blok. W drugim secie przekonał się o nim Grzegorz Szymański, a w ostatniej akcji spotkania Antti Siltala. Przy stanie 24:23 po tym, jak zagrywkę w taśmę posłał Martin Sopko, fiński przyjmujący otrzymał piłkę w ataku jednak częstochowska "ściana" znów zadziałała bez zarzutu i piłka szerokim łukiem wróciła w bydgoskie pole, dając częstochowskiej ekipie bezcenne trzy punkty.
Po ostatnich dwóch porażkach nad częstochowskim zespołem zawisły "czarne chmury". Akademicy coraz bardziej czuli już na swoich plecach oddech ekipy z Warszawy i biorąc pod uwagę kalendarz spotkań, częstochowscy kibice mogli mieć powody do zmartwień. W sobotę ekipa Marka Kardosa już nie zawiodła i przełamała złą passę. - Potrzebowaliśmy bardzo tego zwycięstwa - nie ukrywał Piotr Nowakowski - Łatwo nie było, bo nie uniknęliśmy błędów. Kilkukrotnie seriami traciliśmy punkty, po czym wszystko odrabialiśmy, by znów oddać inicjatywę. Musimy się nad tym zastanowić i przeanalizować, co zawodziło m.in w kontratakach - dodał reprezentant Polski. - W końcu możemy odetchnąć. Presja z nas trochę zeszła po tej wygranej i czwórka jest bardzo blisko. Dla nas liczy tylko efekt finalny, czyli zwycięstwo - podkreślał drugi trener Akademików, Michał-Mieszko Gogol.
AZS Częstochowa - Delecta Bydgoszcz 3:0 (25:18, 29:27, 25:23)
AZS: Drzyzga, Nowakowski, Gierczyński, Janeczek, Wiśniewski, Murek, Dębiec (libero) oraz Żuk, Hebda, Gradowski.
Delecta: Lipiński, Jurkiewicz, Siltala, Cerven, Szymański, Sopko, Andrzejewski (libero) oraz Serafin, Masny, Owczarz.
MVP: Bartosz Janeczek