Nie chcem, ale muszem - relacja z meczu Asseco Resovia Rzeszów - Tytan AZS Częstochowa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

O tym, że regulamin siatkarskich rozgrywek jest zły wielu reprezentantów naszego kraju grających w rodzimej lidze mówiło już wielokrotnie. W Rzeszowie natomiast ci, którzy nie byli przekonani do tej teorii stracili resztki złudzeń. Składy obu ekip wyraźnie pokazały ciężar gatunkowy tego spotkania i kazały zastanowić się nad sensem zmian, które zostały dokonane przed sezonem.

Spotkanie Asseco Resovii Rzeszów z Tytanem AZS Częstochowa po raz kolejny obnażyło beznadziejność regulaminu rozgrywek Plus Ligi. Gdyby to starcie decydowało o miejscu w ligowej klasyfikacji, bądź awansie do kolejnej rundy rozgrywek z pewnością byłby to szlagier. Z uwagi na nowy regulamin starcie rzeszowsko-częstochowskie było meczem o pietruszkę. Najlepszym potwierdzeniem tego faktu były składy obu ekip. W Asseco Resovii zabrakło nie tylko Gyorgya Grozera i Olega Achrema, ale także Krzysztof Ignaczaka, który leczył drobną kontuzję. Z kolei w szeregach gości na pozycji libero zaprezentował się ... Dawid Murek.

Pierwsza odsłona rozpoczęła się po myśli przyjezdnych, którzy szybko objęli trzypunktowe prowadzenie (4:1). Rzeszowianie co prawda starali się zniwelować dystans, ale ilekroć zbliżali się do rywali na jeden punkt, częstochowianie ponownie powiększali przewagę dzięki bardzo dobrej grze Bartosza Janeczka i Wojciecha Gradowskiego. Po stronie gospodarzy starał się odpowiadać Mateusz Mika, ale czynił to na tyle nieskutecznie, że na drugą przerwę techniczną przyjezdni schodzili prowadząc czterema punktami (16:12). Dystans ten utrzymał się niemal do końca partii, choć w pewnym momencie wydawało się, że gospodarze będą w stanie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Do pracy wzięli się bowiem Rafał Buszek i Łukasz Perłowski, którzy w dwójkę ze stanu 18:23 zdołali zniwelować straty do 22:23. Końcówka należała jednak do Tytana AZS, który wygraną przypieczętował po autowym ataku Buszka.

W drugiej partii podopieczni Ljubomira Travicy starali się zatrzeć złe wrażenie po inauguracyjnej odsłonie i do pewnego momentu czynili to bardzo skutecznie, bowiem po błędzie serwisowym Adama Miki prowadzili już 8:3. Po przerwie technicznej do głosu doszli jednak częstochowianie, którzy dzięki kilku kolejnym błędom w wykonaniu miejscowych zdołali odrobić starty doprowadzając do remisu 8:8, a po atakach Michała Żuka wyjść nawet na prowadzenie 14:13. Na drugiej przerwie technicznej to jednak gospodarze prowadzili 16:15. Po niej wynik nadal oscylował wokół remisu. Nie pomogły czasy na żądanie brane przez obu szkoleniowców. Rzeszowianie zdołali dopiero odskoczyć po autowych atakach Gradowskiego i Janeczka (23:20), a swój sukces przypieczętowali po udanym pojedynczym bloku Perłowskiego na Janeczku.

Podbudowani pewnym zwycięstwem w poprzednim secie siatkarze Asseco Resovii w kolejnej odsłonie kontynuowali dobra passę. Kompletnie bezradni byli natomiast przyjezdni, którzy swój pierwszy punkt w trzeciej partii zdobyli dopiero po ataku Michała Żuka przy stanie 6:0. Po przerwie technicznej zespół Tytana AZS powoli zaczął odrabiać straty (8:5). Pomogła w tym z pewnością obecność na parkiecie kilku młodych graczy Asseco min. Jakuba Peszko i Tomasza Głoda, którzy dotychczas mieli okazję prezentować swoje umiejętności na parkietach Młodej Ekstraklasy. Gospodarze szybko jednak odzyskali swój rytm - nie dokonując nawet roszad w składzie - ponownie odskakując na bezpieczny dystans (14:5). Po drugiej przerwie technicznej na parkiecie dominowała miejscowa młodzież. Grający bez kompleksów Jakub Peszko, Tomasz Głód oraz 19-letni Mateusz Nożewski, który pojawił się na parkiecie pod koniec III seta bez kłopotów doprowadzili prowadzenie swojego zespołu do końca partii.

Podrażnieni porażką częstochowianie w kolejnej odsłonie rozpoczęli z Krzysztofem Gierczyńskim w wyjściowej szóstce. Jak się okazało było to bardzo dobre posunięcie trenera Marka Kardoša, którego podopieczni od początku czwartego seta objęli dwupunktowe prowadzenie. Dobra passa nie trwała jednak zbyt długo, bowiem to gospodarze zeszli na pierwszą przerwę techniczną z przewagą jednego oczka. Po powrocie na parkiet obraz gry się nie zmienił. Nadal gra toczyła się punkt za punkt, choć po bloku Kosoka i ataku Peszko różnica wzrosła do dwóch oczek (16:14). Przez dłuższy czas wydawało się, że to nudne spotkanie nieuchronnie zbliża się do końca. Siatkarze spod Jasnej Góry postanowili jednak efektownie zakończyć drugą rundę rozgrywek i rozpoczęli pościg, który dzięki dobrej grze Krzysztofa Gierczyńskiego, oraz kilku błędom w ataku Rafała Buszka zakończyli sukcesem najpierw doprowadzając do remisu 20:20, a chwilę później ku rozpaczy sympatyków gospodarzy do tiebreaka kończąc czwartego seta zwycięstwem 25:22.

Idący za ciosem przyjezdni tiebreak rozpoczęli od mocnego uderzenia i już przy stanie 5:2 dla gości o przerwę poprosić musiał Ljubomir Travica. Ten nie wytrącił z rytmu dobrze dysponowanych siatkarzy Tytana AZS, którzy kilku punktową przewagę utrzymali do pierwszej przerwy technicznej. Po niej większą motywacją wykazali się przyjezdni, którzy powoli, aczkolwiek konsekwentnie powiększali przewagę i w efekcie triumfowali w piątej partii 15:10.

Asseco Resovia Rzeszów – Tytan AZS Częstochowa 2:3 (22:25, 25:22, 25:18, 22:25, 10:15)

Asseco Resovia: Baranowicz, Perłowski, Kosok, Józefacki, Černić, Mika, Głód (libero) oraz Ilić, Buszek, Nożewski, Peszko

Tytan AZS: Drzyzga, Gradowski, Hebda, Nowakowski, Sobala, Janeczek, Murek (libero) oraz Dębiec, Żuk, Gierczyński, Kolanek

MVP: Piotr Nowakowski (Tytan AZS)

Źródło artykułu: