Joanna Sikora: Już od jakiegoś czasu było wiadomo, że będziecie grać o 5. miejsce z Politechniką. Czy przygotowywaliście się pod kątem ZAKSY czy raczej skupiliście się już na Politechnice?
Wojciech Serafin: Do spotkania z ZAKSĄ specjalnie się nie przygotowywaliśmy. Już przez ten okres trzech tygodni, kiedy mieliśmy przerwę w grze, staraliśmy się skupić na treningach pod kątem Politechniki. Po wznowieniu PlusLigi było tak samo.
Udało się wygrać drugiego seta z kędzierzyńskim zespołem. W czwartym też była na to szansa, lecz seria zagrywek po stronie rywala uniemożliwiła to i nie byliście już w stanie odrobić strat.
- Ciężko mi to ocenić tuż po meczu. Musiałbym zobaczyć te sytuacje na wideo. Być może to nasze błędy spowodowały, że ZAKSA wygrała. Jeśli te pomyłki się nam zdarzyły, to trzeba wyciągnąć z tego wnioski. Szczególnie wtedy, gdy gramy z przeciwnikiem jak równy z równym, a w końcówce nagle przegrywamy.
Pod koniec drugiej rundy Politechnika prezentowała nierówną formę. Potrafiła grać świetnie przez pierwsze dwa sety, a potem przegrywała w tie-breaku. Zdarzało się również na odwrót. Wykorzystacie ich mankament?
- Tak było, zgadza się. Jeśli warszawianie nie potrafili zwyciężyć w trzech czy czterech partiach to potem mieli problem.
Zwycięstwo przed tygodniem w Warszawie na pewno Was podbudowało. Czujecie się mocniejsi psychicznie?
- Na pewno było nam potrzebne i pomogło. Trzeba skupić się na tym, aby zaprezentować siebie z jak najlepszej strony, a wtedy powinno być dobrze.
Niektórzy jednak mówią, że to co było już się nie liczy. W tym momencie zaczęła się decydująca runda i nie można oglądać się za siebie.
- Nie wolno rozpamiętywać tego, co za nami. Szczególnie, że nie graliśmy fajnie w końcówce sezonu. Było to spowodowane tym, mówiłem już o tym chyba tydzień temu, że koncentrowaliśmy się głównie na play-offach. Ciężko połączyć dobrą formę z przygotowaniem fizycznym. To nie idzie w parze. Dlatego właśnie te pojedynki wyglądały troszkę słabiej niż zwykle. Mam nadzieję, że ta forma przyjdzie i będziemy dużo lepiej prezentować się w walce o piąte miejsce. Wiedzieliśmy już od jakiegoś czasu, że te spotkania drugiej rundy nie będą dla nas aż tak bardzo istotne. Priorytetem jest wywalczenie europejskich pucharów.
Kontuzje Was nie opuszczają. Do gry wrócił Dawid Konarski, ale lekkiego urazu nabawił się Grzegorz Szymański. Jak wygląda jego sytuacja?
- O to najlepiej trzeba się zapytać fizjoterapeuty albo trenera. Oni będą wiedzieć więcej na ten temat.
Znacie się z AZS-em bardzo dobrze. Jesteście w stanie ich czymś zaskoczyć, a oni was?
- Myślę, że tak, po to się do tych spotkań przygotowywaliśmy, żeby zaskoczyć ich przede wszystkim dobrą postawą. Nie mówię tu o elementach, które są znane, bo każdy z nas ma jakieś ulubione kierunki oraz sytuacje na boisku. Przeciwnicy analizują naszą grę na wideo, tak samo my ich. Wtedy ciężko jest czymś zaskoczyć. Podstawą jest swoja dobra gra.