Bez swoich dwóch największych gwiazd, Oliega Achrema i Gyorgy Grozera przystąpili to pierwszego półfinału PlusLigi siatkarze Asseco Resovii. W myśl zasady "co nas nie zabije to nas wzmocni" rzeszowianie nie zamierzali jednak spuszczać głów i na mecz z ZAKSĄ wybiegli bardzo zmotywowani. Najpierw odskoczyli na 6:4 i długo utrzymywali dwa oczka przewagi nad rywalem, a tuż przed drugą przerwą techniczną, po udanym bloku na Idim, zwiększyli prowadzenie już do czterech punktów (15:11).
Chociaż kędzierzynianie mobilizowali się jak mogli, nie mogli znaleźć recepty na rywala. A Resovia dopisywała do swojego konta kolejne punkty. Po efektownym pojedynczym bloku Michała Baranowicza na Dominiku Witczaku miejscowi prowadzili już 18:12 i stało się jasne, że w tym secie już nic złego nie może się im przytrafić. Przykrej niespodzianki dla kibiców na Podpromiu nie było. Kilka minut później, zdecydowany atak Mateja Cernica na lewym skrzydle dał Resovii 25. punkt i prowadzenie w meczu 1:0.
ZAKSA nie zamierzała jednak składać broni. Po kilku minutach drugiej partii prowadziła już 4:0 i bardzo szybko o czas na żądanie musiał prosić Ljubomir Travica. Resovia w niczym jednak nie przypominała zespołu w pierwszego seta. Rzeszowianom w tej odsłonie spotkania nie wychodziło niemal nic i byli tylko tłem dla dobrze dysponowanego rywala, który przełamał już początkową niemoc i wyraźnie zamierzał walczyć w Rzeszowie o zwycięstwo. Szczególnie słabo miejscowi spisywali się w ataku a i przyjęcie zagrywki w ich wykonaniu pozostawiało dużo do życzenia. Oblicze gry gospodarzy odmieniło się co prawda, kiedy w końcówce na boisku pojawił się Olieg Achrem. ZAKSA prowadziła już jednak wtedy 21:13 i chociaż rzeszowianie odrobili kilka oczek straty, o żadnym nieoczekiwanym zwrocie akcji nie mogło być mowy.
Trzecia partia nie zaczęła się dla kędzierzynian najlepiej, bo żółtą kartę za dyskusje z arbitrem szybko dostał Michał Ruciak. Nie wytrąciło to jednak ZAKSY z rytmu, bo dobrze grający w tym secie blokiem goście spokojnie kontrowali przebieg tej partii, właściwie od początku utrzymując 1-2 oczka przewagi nad rywalem. Dla przyjezdnych nerwowo zrobiło się tylko na chwilę, kiedy potężny atak Mateusza Miki powalił na boisko zarówno Idiego jak i Pawła Zagumnego. Siatkarzom na szczęście nic się jednak nie stało, a ZAKSA pod ich wodzą odskoczyła w końcówce na 22:17 i pewnie wygrała tą odsłonę spotkania.
Wydawało się, że w tym meczu dla Resovii wszystko już jest stracone, ale tajną bronią rzeszowian okazał się Achrem, który został desygnowany przez Ljubo Travicę w czwartym secie do gry w wyjściowej szóstce. Wracający do gry po kontuzji siatkarz dobrą grą w ataku, na zagrywce i w obronie poderwał do walki kolegów, który nieco bezradnie przyglądali się już wydarzeniom na boisku.
Rywalizacja długo toczyła się cios za cios, dopiero błędy ZAKSY w ataku pozwoliły rzeszowianom odskoczyć na 13:10, a do drugiej przerwy technicznej zwiększyć przewagę do pięciu punktów. Końcówka to już popis gry Resovii, która świetnie broniła i kończyła kontrę za kontrą. Humorów kędzierzynianom z pewnością nie poprawił również groźnie wyglądający, drugi już w tym meczu, upadek Pawła Zagumnego, który bronił piłki spod band reklamowych. Siatkarz opuścił co prawda boisko, ale już w piątym secie, do którego doprowadzili rzeszowianie, był gotowy do gry.
Tie-break, który jest już tradycją w starciu obu drużyn, od początku układał się po myśli kędzierzynian. ZAKSA z minuty na minutę zwiększała przewagę nad miejscowymi, których w tej odsłonie spotkania wyraźnie dopadła niemoc w ataku. Piłek nie mogli skończyć ani Tomasz Józefacki ani zastępujący go Rafał Buszek. Wyniki 5:8, 5:10 czy 9:13 najlepiej oddają przebieg wydarzeń na boisku. Kędzierzynianie ostatecznie wygrali 15:10 i prowadzą w rywalizacji do trzech zwycięstw 1:0.
Asseco Resovia Rzeszów - ZAKSA Kędzierzyn Koźle 2:3 (25:19, 18:25, 18:25, 25:17, 10:15)
Resovia: Millar, Ćernić, Baranowicz, Józefacki, Perłowski, Mika, Ignaczak (libero) oraz Buszek, Achrem, Grzyb
ZAKSA: Witczak, Zagumny, Idi, Gładyr, Kaźmierczak, Ruciak, Gacek (libero) oraz Czarnowski, Urnaut, Pilarz, Jarosz, Wójtowicz
MVP: Dominik Witczak