Martin Sopko: Był to mecz do jednej bramki

Politechnika Warszawska pokonała na własnym parkiecie podopiecznych Waldemara Wspaniałego 3:0. Spotkanie przebiegło pod dyktando gospodarzy, którzy w każdym elemencie byli lepsi od swoich rywali. - Sety do 17, 18 i 16 świadczą o tym, że był to mecz do jednej bramki - mówił tuż po tym pojedynku Martin Sopko.

Martin Sopko tuż po spotkaniu z warszawską Politechniką stwierdził, że w tym starciu jego zespół nie miał dużych szans. Gospodarze świetnie spisywali się na przyjęciu, ataku i obronie, głównie jednak punktowali swoich rywali zagrywką. - Wiedzieliśmy, że już na samym początku nas przycisną. Każdy zawodnik grał na dobrym procencie, w każdym elemencie. Myślę, że w tym spotkaniu nawet przez minutę nie mieliśmy szans z Politechniką. Wygrali oni zasłużenie. Byli zdecydowanie lepsi.

Bydgoszczanie już w niedzielę rozegrają kolejne spotkanie w Warszawie. Czy taka porażka nie wpłynie negatywnie na morale zespołu? - Oczywiście, że nie. Jest to pierwsza porażka, a gra się do trzech wygranych spotkań. Wszystko jest jeszcze przed nami i może się odwrócić. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie. W tym meczu zagrali fantastycznie, szczególnie na zagrywce. Staszenko szalał na ataku, udało nam się go zablokować może raz. To decydowało o jego wysokiej skuteczności. AZS odrzucił nas od siatki. Zdobył chyba 10-15 asów. Słabo przyjmowaliśmy i atakowaliśmy, chociaż dobrze zagrywaliśmy, ale ich przyjęcie było na wysokim procencie. Przewyższali nas w każdym elemencie - mówił przyjmujący Delecty.

Bydgoszczanie, aby wygrać z Politechniką w kolejnym spotkaniu musieliby znacznie poprawić swoją grę i przede wszystkim unikać prostych błędów, które w tym meczu im się zdarzały. - Zdarzały nam się błędy w asekuracji, obronie. Wpadały nam proste piłki. Sety do 17, 18 i 16 świadczą o tym, że był to mecz do jednej bramki. Musimy wyeliminować nasze błędy, szczególnie właśnie w obronie, bo takie piłki nie powinny nam się zdarzać. Może gdybyśmy zdobyli gdzieś punkt więcej to sprawa wyglądałaby inaczej - zakończył Sopko.

Komentarze (0)