Czwarty pojedynek półfinałowy pomiędzy ZAKSĄ a Resovią Rzeszów był dużo bardziej zacięty niż mecz numer trzy. - Przegrywając dzisiejsze spotkanie mielibyśmy szanse odrobić wynik w Rzeszowie. Natomiast Resovia nie miała wyjścia, musiała postawić wszystko na jedną kartę - powiedział po pojedynku Wojciech Kaźmierczak. Drużyna z Podkarpacia zwyciężyła w drugiej odsłonie, lecz w kolejnych partia nie poszła za ciosem. - Udało nam się dzisiaj wygrać, ale to wszystko dzięki taktyce i długim przygotowaniom - dodał.
Lepsza gra Resovii nie zdziwiła podopiecznych Krzysztofa Stelmacha, którzy świetnie byli na taką ewentualność przygotowani. - Spodziewaliśmy się, że ten mecz będzie tak wyglądał. Resovia postawiła wysoko poprzeczkę, nam jednak udało się ją przeskoczyć. Cieszymy się z awansu do finału. Naprawdę dużo nas to kosztowało - wyjaśnił środkowy. ZAKSA przetrzymała napór rywali i w chwili ich gorszej gry ponownie narzuciła swoje warunki gry.
W piątkowym pojedynku to zagrywka ustawiła mecz. W kolejnym boju było podobnie, lecz tym razem nie najważniejsza byłą siła. - Głównie chodziło o taktyczny serwis. Wszystkie założenia przedmeczowe konsekwentnie realizowaliśmy - tłumaczył Wojciech Kaźmierczak. ZAKSA słabiej zagrała drugą odsłonę, jednak nie wpłynęła ona na wynik całego spotkania. - W drugim secie przestaliśmy zagrywać. Popełniliśmy w tym elemencie siedem czy osiem błędów. Dlatego tę partię przegraliśmy. Ogólnie było to dobre spotkanie, zagrane na wysokich procentach. Nasz serwis utrudnił rywalowi grę. Wydaje mi się, że to był klucz do zwycięstwa - wyjaśnił.
Kędzierzynianie po meczu nie kryli wielkiej radości. Nie może ona jednak trwać zbyt długo, przecież ZAKSĘ czeka jeszcze jeden, decydujący bój. - Teraz chcemy odpocząć i nacieszyć się tym sukcesem. Powinniśmy nabrać sił przed kolejnymi pojedynkami. Z tego co wiem, to ze Skrą mierzyć będziemy się za 10 czy 11 dni. Najpierw się zregenerujemy, a późnej będziemy ostro się przygotowywać. W tym sezonie już dwa finały przegraliśmy. Może wreszcie uda się zwyciężyć w tym trzecim? Zobaczymy - zakończył Wojciech Kaźmierczak.