Piotr Stosio: Czy był pan zaskoczony dymisją?
Dariusz Daszkiewicz: Ciężko powiedzieć. Odbyliśmy z prezesem Szczukiewiczem krótką, rzeczową rozmowę. Zdradził mi powody zwolnienia. Ja to rozumiem, szanuję jego decyzję i mam nadzieję, że przyniesie oczekiwany skutek. W rozmowie z zawodnikami powiedziałem to samo, co wcześniej po przegranym spotkaniu z Pamapolem Wieluń. Głęboko wierzę, że cel, jakim było utrzymanie Farta w PlusLidze, zostanie zrealizowany. Myślę, że zmiana może dać nowy impuls zespołowi. Oby tak było.
Jakie powody zwolnienia przedstawił panu prezes Szczukiewicz?
- Nie chciałbym głębiej rozwodzić się nad tym tematem i zdradzać szczegóły dialogu z prezesem. Odbyliśmy tylko krótką rozmowę. Umówiliśmy się także na dłuższą w późniejszym terminie. Powód jest jednak chyba oczywisty. Prezes chciał coś zmienić w zespole. Przegraliśmy cztery ostatnie spotkania, z czego trzy po tie-breakach. Tak bywa.
Ma pan jakiś żal do prezesa? Fart Kielce był w jakimś stopniu pana autorskim pomysłem. Pracował pan w klubie od początku jego istnienia.
- Absolutnie nie mam żadnego żalu. Jestem szęśliwy, że pracowałem w kieleckim klubie aż przez cztery lata. Udało nam się przejść trudną drogę od II ligi do PlusLigi. Myślę, że zawodnikom grającym w tym okresie należy się wielkie uznanie. Jest kilku graczy, którzy występują w Farcie od II ligi, tak jak Miłosz Zniszczoł, Sławek Jungiewicz, Adrian Staszewski czy Michał Kozłowski. Cieszę się, że ja również do tego sukcesu dołożyłem swoją cegiełkę. Praca w klubie to były wspaniałe cztery lata. Mam w Kielcach duże grono przyjaciół i jestem zadowolony ze wspomnianego okresu. Trochę zawiodłem się natomiast w końcówce obecnego sezonu. Byłem przekonany, że wygramy w barażach z AZS-em Olsztynem, jednak okazaliśmy się minimalnie gorsi. W rundzie zasadniczej zwyciężaliśmy w meczach z Akademikami trzykrotnie, a żadne ze spotkań nie było meczem do jednej bramki. W najważniejszych pojedynkach decydujących o być albo nie być wygrywał jednak AZS.
A jak było z organizacją w Farcie. Wypłaty pracownicy klubu otrzymywali na czas?
- Od kiedy pracuję w Kielcach, czyli od początku istnienia Farta, nigdy nie było żadnych zaległości finansowych. Klub może być uznawany pod tym względem za wzór. Działacze wywiązywali się lepiej niż dobrze ze swoich obowiązków, a pod względem terminów wypłat wręcz idealnie.
Po rundzie zasadniczej mieliście sporą przewagę nad AZS-em Olsztyn. Czy nie uważa pan, że Fart jest ofiarą systemu rozgrywek?
- Po rundzie zasadniczej zajmowaliśmy ósme miejsce, a po drugiej fazie rozgrywek awansowaliśmy o jedną lokatę. System rozgrywek znaliśmy jednak wcześniej, więc nie uważam, aby to było winą naszego niepowodzenia. Oczywiście możemy czuć jakąś złość, że akurat w bieżącym roku wprowadzono formułę budzącą sporo kontrowersji. Myślę, że w kolejnym sezonie system rozgrywek znowu ulegnie zmianie, bo na pewno nie jest doskonały.
A czy pana zdaniem Fart bez Dariusza Daszkiewicza na ławce trenerskiej utrzyma się w PlusLidze?
- Mam głęboką wiarę, że tak będzie. Gdybym nie wierzył w utrzymanie, dawno sam zrezygnowałbym z pracy. Brak tego elementu jest chyba najgorszą rzeczą w pracy każdego trenera. Mi tego jednak nie brakowało. Zresztą dalej wierzę w siatkarzy Farta. Po meczu z Pamapolem powiedziałem graczom otwarcie: są w stanie się utrzymać. Tego im życzę. Wierzę, że zmiana przyniesie dobre efekty. Zawodnicy przez cały sezon starali się, jak mogli. Jako trener, biorę pełną odpowiedzialność za wyniki, za każdą decyzję odnośnie pierwszej szóstki czy za zmiany w trakcie meczu. Za wszystko odpowiada trener. Uważam, że zawodnicy mają odpowiednie możliwości, by utrzymać PlusLigę w Kielcach. W ostatnim meczu przecież przegrywaliśmy już 0:2, jednak udało nam się odrobić straty. Przyczyną nie jest więc brak siły.
A co teraz z panem będzie się działo?
- Mam ważny kontrakt z klubem. Dostałem kilka dni wolnego i zamierzam wyjechać na długi weekend, natomiast w poniedziałkek wrócę do Kielc. Jeśli chodzi o moją przyszłość, jest zbyt wcześnie by o ty dywagować. Po zakończeniu sezonu, odbędziemy długą rozmowę z prezesem Szczukiewiczem. Na razie nie czas, by zajmować się podobnymi sprawami.