Organizatorów losowania najwyraźniej przerosła prosta zasada, iż dwa zespoły z jednego kraju nie mogą spotkać się w grupie. Na początek wylosowano pięć najwyżej rozstawionych drużyn, co nie było zadaniem zbyt trudne dla CEV. Następnie jednak wylosowano hiszpańską drużynę CAV Murcia i przydzielono do grupy E. Wówczas jeden z jurorów losowania, stwierdził, iż Murcia - nie wiadomo z jakiego powodu - nie mogła trafić do grupy E. Losowano zatem ponownie i tym razem Hiszpanki znalazły się w grupie A.
Do grupy B, czyli do Teneryfy, trafił RC Cannes – a zatem w pierwszej fazie rozgrywek zmierzą się dwaj rywale z Basenu Morza Śródziemnego.
Po chwili wylosowano obie polskie drużyny - Muszyniankę Muszyna i Farmutil Piła. O szczególnym pechu może mówić ten drugi zespół, który nie dość, że trafił na Zarieczije Odincowo (czyli w dużej mierze reprezentację Rosji), to zmierzy się także z Martinusem Amstelveen (de facto reprezentacja Holandii). A z koszyka D, gdzie obok słabych drużyn z Czech, Chorwacji i Austrii był - też nie wiedzieć dlaczego - potentat, Sirio Perugia, trafił do pilskiej grupy właśnie włoski zespół.
Zresztą prowadzący trzy razy pytał jurorów, czy na pewno do grupy C może dolosować Włoszki... Gdy wreszcie wyciągnął Perugię, jeden z jurorów przypomniał, że jeszcze nie rozlosowano tureckiego zespołu Günes Stambuł i trzeba to uczynić natychmiast, gdyż za chwilę trafi do grupy, do której nie powinien. Zapanowało kolejne niezrozumiałe zamieszanie, ale w końcu jakoś udało się zakończyć to fatalnie zorganizowane losowanie.