Rywalizacja w "polskiej" grupie, dość niespodziewanie okazała się zacięta i wyrównana. Mijający weekend i dwa zwycięstwa Polaków nad Chińczykami dały nam jednak pewne prowadzenie w tabeli i przybliżyły polską kadrę do finałów w Rio. - Jesteśmy liderami grupy D i oby tak zostało do końca - skwitował po sobotnim spotkaniu z Chinami Krzysztof Ignaczak. Zawodnik przyznał, że reprezentacja Polski bardzo chce pojechać na Final Six do Rio, ale przed nimi jeszcze bardzo długa droga. - Musimy wygrać wszystkie cztery spotkania, jakie pozostały do końca fazy grupowej. Będzie o tyle łatwiej, że gramy u siebie, przed naszą wspaniałą publicznością, która zawsze niesie nas swoim dopingiem.
Chińczycy, zdaniem polskiego libero zagrali w Spodku kawał dobrej siatkówki i pokazali się z jak najlepszej strony.- To naprawdę wymagający rywal. Potwierdzili, że potrafią być groźni. W kilku elementach byli lepsi od nas. Mam na myśli przede wszystkim obronę i wypracowanie kontrataku. Praktycznie wyglądało to u nich wzorcowo. Dlatego bardzo się cieszę, że pokonaliśmy ich dwukrotnie.
Polacy natomiast, podobnie jak w poprzednich spotkaniach, nie zaprezentowali się najkorzystniej. Wykazali wprawdzie większą skuteczność w ataku i obronie, ale utrzymanie wysokiej jakości gry przez cały mecz wciąż pozostaje wielkim problemem naszych reprezentantów. - Mimo iż nie zagraliśmy najlepiej i mieliśmy kłopoty z zablokowaniem rywali, dzięki ogromnej determinacji udało nam się przełamać ten przysłowiowy "chiński mur" - ocenił "Igła".
Zdaniem naszego kadrowicza obydwa spotkania miały podobny stopień trudności i były identyczne w przebiegu. - Pierwszy set wygrywaliśmy gładko, a potem Chińczycy wyrównywali i prowadzili równorzędną grę. O wygranej Polaków w dużej mierze zdecydowały błędy własne rywali, którzy w końcówkach obydwu spotkań nie wytrzymywali presji. W sobotę goście z Azji zaskoczyli nieco biało - czerwonych, rozpoczynając grę bez swojego najskuteczniejszego gracza, Yuana Zhi (24 oczka w pierwszym pojedynku). - Dopiero w końcówce meczu wrócili do starego ustawienia, na które byliśmy bardziej przygotowani.
Rozgrywki Ligi Światowej stanowią w tym roku swoisty poligon doświadczalny. Trener Raul Lozano rotuje składem i daje szansę gry wszystkim swoim podopiecznym, by za kilka tygodni ogłosić listę wybrańców, którzy pojadą do Pekinu. Spotkania w Katowicach potwierdziły, że ławka rezerwowych w polskiej kadrze jest długa i argentyński szkoleniowiec będzie miał spory ból głowy z wyborem dwunastki na Olimpiadę. - Wszyscy wciąż mamy jednakowe szanse i każdy z nas walczy o miejsce w składzie na Pekin - przekonuje Krzysztof Ignaczak. - Staramy się pokazać na boisku z jak najlepszej strony i przekonać do siebie trenera.
Zawodnik dodaje też, że nauczony doświadczeniem sprzed mistrzostw świata w 2006 roku, absolutnie nie czuję się pewny wyjazdu na igrzyska. - Dopóki trener nie poda składu dwunastki na ten turniej, nikt nie może czuć się pewniakiem.
*Notowała Ilona Kobus
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)