Anna Kossabucka: Po ostatniej piłce finału na pewno byłyście zawiedzione. Ale już następnego dnia humory były na pewno lepsze. Srebro chyba zostało przyjęte jako sukces klubu?
Kinga Maculewicz: Oczywiście, że wszystkie wolałybyśmy zdobyć złoty medal, jednakże jesteśmy zadowolone i szczęśliwe ze zdobycia tego srebra. Taki jest sport - to była nowa drużyna, trzeba wszystko obejrzeć od początku. Być może zabrakło nieco doświadczenia Muszyny w tych ważnych momentach. Czy przegrywały czy prowadziły, zawsze grały konsekwentnie. A my? Sądzę, że nie do końca. Przez nasze emocje zdarzało się nam zasiać nieco paniki w nasze szeregi.
Jedyne o co chyba macie do siebie samych żal to styl - co się stało w tym finale?
- Tak, to prawda. 3 porażki to na pewno jest dla nas nieprzyjemne i bolesne. Szkoda było tego pierwszego meczu - myślę, że gdybyśmy wygrały, miałybyśmy do siebie więcej zaufania.
Miałyście grać bez presji, ale mimo wszystko po pierwszym meczu wychodziłyście bez swojej pozytywnej agresji - Muszyna przyćmiła was swoją pewnością siebie?
- Tak, tak jak już wspomniałam, ten mecz był według mnie kluczowy. Dobrze zaczęłyśmy wtedy ten tie-break, było 5:1 dla nas, miałyśmy swoje szanse, ale trzeba pogratulować przeciwniczkom, że udało im się wyciągnąć wynik będąc pod presją. Tutaj było widać różnicę pomiędzy obiema ekipami.
To, że nie grałyście w hali Ergo zadecydowało o niepowodzeniu w trzecim spotkaniu?
- Nie myślę, żeby to była przyczyna niepowodzenia. Nie mam w zwyczaju obarczania winą czynników zewnętrznych. Po prostu byłyśmy ekipą, która zagrała gorsze zawody.
A co było największym niepowodzeniem sezonu - Puchar Polski?
- Tak. W tamtym momencie powinnyśmy podejść do tego turnieju bez presji i zagrać naszą najlepszą siatkówkę, ale tak jak zawsze chciałyśmy pokazać naszą najlepszą siatkówkę, byłyśmy dla siebie wymagające i właśnie niekiedy nas to paraliżowało.
Współpraca z klubem jednakże na pewno stała na najwyższym poziomie - to klub na miarę takiego europejskiego, np. włoskiego?
- Tak, to nie ulega wątpliwości. Myślę, że to bardzo poważny projekt i kto ma możliwość brać w nim udział, powinien czuć się uprzywilejowany. Ja tak się czułam.
Gra w Lidze Mistrzyń to prestiż ale także i zmęczenie - widać było to po Muszyniankach momentami (choć na końcu i taka okazały się najlepsze). Zespół gotowy jest na jeszcze intensywniejszą grę?
- Taka intensywność meczów męczy, ale także i szkoli. Drużyna może dzięki Lidze Mistrzyń zyskać i nabrać naprawdę wiele doświadczenia. Takie drużyny moim zdaniem szybciej dochodzą do wysokiego poziomu gry.
Pani czuła się w Polsce jak ryba w wodzie - co najbardziej się pani tutaj podoba, zmieniła się Polska?
- Dokładnie tak. Jak ryba w wodzie. Polska cały czas się zmienia - na lepsze. Mnie Polska zawsze się podobała, zawsze przyjemnie mi było wracać do korzeni. Dużo zastanawiałam się przed podpisaniem umowy z Atomem, bo zależało mi na tym sezonie bardzo. Można powiedzieć, że to była nie tylko siatkówka w tym roku, ale wiele emocji. Wierzyłam, że już nabyłam dosyć doświadczenia i dojrzałości, by podołać temu zadaniu. Cieszę się także, że mój mąż mógł poznać trochę Polski. Ten sezon zapamiętam na długo.
Klub podał skład na przyszły sezon i już wiadomo, że pani nie będzie częścią przyszłorocznego zespołu.
- Tak, zdecydowałam się na zawieszenie kariery. Dużo poświęciłam siatkówce, oboje z mężem zresztą poświęciliśmy. Oczywiście przykro jest opuścić taki projekt i ludzi, z którymi pracowałam. Chciałam bardzo serdecznie podziękować klubowi, zawodniczkom i kibicom za ten sezon. Za możliwość jaką mi dali, aby pracować na takim poziomie i w tak dobrych warunkach. Dziękuję także dziewczynom za pracę na co dzień, za zaangażowanie i poświęcenie, jaki pokazały, za wspaniałe momenty, które razem przeżyłyśmy, za emocje, za chęć nauki i za wysoki poziom treningów. No i oczywiście sztabowi szkoleniowemu, za całą pracą, którą z nami wykonali. To nie była łatwa dla mnie decyzja, bo w Atomie bardzo dobrze się czułam i spotkałam bardzo przyjemnych ludzi, z którymi mocno się zaprzyjaźniłam.
Zespół w kolejnych sezonach na pewno jednak poddawany będzie ewolucji, kosmetycznym zabiegom - to chyba dobra decyzja, iż bazować będzie się na obecnym sztabie, zawodniczkach?
- Tak, każda ewolucja powinna jednak zatrzymać trzon drużyny, ponieważ wtedy zachowuje ona swoje doświadczenie. Wielu trenerów właśnie sądzi, iż ekipy potrzebują ogromną liczbę meczów, by zagrać na 100 procent możliwości.
Zespół ma w pani odczuciach szansę na sukces w Europie i na złoto w Polsce?
- Moim zdaniem tak. Jest to możliwe. Wszystko będzie zależało od zaangażowania i pracy w tym sezonie, poświęcenia każdej osoby pracującej dla klubu. Rezultaty pojawiają się wraz z ciężką pracą i jestem pewna, że każda osoba w Atomie jest gotowa na tego rodzaju poświęcenie.