Piotr Stosio: Zwycięzców się nie sądzi, ale styl gry nie zachwycił. Jak oceniłby pan spotkanie w wykonaniu polskie drużyny?
Łukasz Żygadło: Muszę zacząć od tego, że reprezentacja Portoryko zagrała dobre spotkanie. Znacznie lepsze, niż te u siebie. Nasi rywale grali bardzo szybką siatkówkę, taką, z którą nie mają na co dzień do czynienia. Dlatego potrzebowaliśmy trochę czasu, aby przyzwyczaić się do tego stylu gry. Oczywiście w naszej koncepcji jest miejsce na wiele rozwiązań, w tym kilka kilka najtrudniejszych. Staraliśmy się przyspieszać grę, natomiast na tym etapie błędy się zdarzają, zwłaszcza w kontrataku. Mam nadzieję, że poprawimy nasze niedoskonałości w przyszłości.
Dzisiaj grała prawie cała drużyna.
- Jeżeli trener Anastasi uważał za stosowne wprowadzenie takiej liczby zawodników, oznacza to ni mniej ni więcej, że każdy miał do spełnienia jakąś rolę na boisku. Jesteśmy drużyną i każdy jest wartościowym zawodnikiem, odpowiedzialnym za wynik spotkania. Zadaniem roszad było wzmocnienie drużyny.
Co z waszą kondycją? Czujecie już zmęczenie wyjazdami?
- Nie ukrywam, że tak. Dzisiaj był najgorszy dzień po powrocie ze Stanów Zjednoczonych. Zmiana czasu była uciążliwa, podobnie jak sam przyjazd do Płocka, który ze względu na polskie warunki jazdy dostarczył wielu kłopotów.
Czy był jakiś większy problem z odjazdem z Warszawy?
- Chodzi o porę. Musieliśmy wstawać o piątej rano, niewyspani ze względu na zmianę strefy czasowej. Nie sprzyjało to aklimatyzacji.
Czy bardzo wściekał się dzisiaj Andrea Anastasi? Wydawał się zdenerwowany.
- Jeżeli miał ku temu powody, to powinien to robić. A naszym zadaniem jest słuchanie wskazówek trenera. Tak powinno być!
Jak oceniłby pan swojego vis-a-vis Angela Pereza? Przez pierwsze dwa sety spisał się całkiem nieźle.
- Przede wszystkim rozgrywał bardzo szybko. Dobrze współpracował też z zawodnikiem numer trzy - Figueroą, którego poznaliśmy w końcówce ostatniego seta w meczu numer dwa w Portoryko. Nasi rywale, aby grać na wysokim poziomie muszą grać bardzo szybko. Dzisiaj wychodziło im to całkiem nieźle.
A dlaczego nasza kadra grała głównie skrzydłami?
- Do środka skakali zawsze blokujący, więc moim zadaniem było rozrzucanie piłek na skrzydła. Jeżeli nie ma potrzeby gry środkiem, to nie powinniśmy tak grać. Po prostu. Pamiętajmy, że nie w każdym meczu gra się tak samo. Ważna jest różnorodność, w zależności od przeciwnika oraz przebiegu gry.
Czuje się pan już pewniakiem w kadrze Anastasiego?
- W każdym ze spotkań wyszedłem w pierwszej szóstce. Trener Anastasi określił więc jasno moją rolę w drużynie.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)