Zawsze marzyłem o grze w Polsce - rozmowa z Lucciano de Cecco, rozgrywającym reprezentacji Argentyny

- Cieszą mnie zwycięstwa zespołu, tylko to się liczy - mówi rozgrywający Argentyny, Lucciano de Cecco, który nie ukrywa, że zawsze marzyła mu się gra w Polsce. Jak na razie młody rozgrywający prowadzi swoją drużynę do finału Ligi Światowej.

W tym artykule dowiesz się o:

Pokazaliście naprawdę piękną, radosną siatkówkę w tych swoich pierwszych meczach. Jak to się stało, że odnieśliście tak łatwe zwycięstwa?

Luciano de Cecco: Myślę, że zagraliśmy całkiem niezły mecz. Rezultat pokazuje, że w pierwszym secie nie wszystko poszło tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Zabrakło trochę aktywności, charakteru. Ale później graliśmy już swoją siatkówkę, wszyscy starali się bardzo mocno i mecz zakończył się tak jak się zakończył. W drugim meczu natomiast wszystko zagrało perfekcyjnie od pierwszej piłki. Byliśmy drużyną od pierwszych piłek meczu.

Mecz Polska - Włochy w obiektywie --->>>

Do tych finałów zakwalifikowaliście się praktycznie bez problemów, tylko 3 porażki na waszym koncie. Co jest kluczem do tak skutecznej gry?

- Sądzę, że to, iż gramy bez większej presji, zupełnie rozluźnieni, to pomaga w takich turniejach, zawodach. My chcemy pokazać, że trenujemy ciężko, że te ćwiczenia nie idą na marne i staramy się traktować każdy mecz jako osobną historię, nie zważać na to co będzie później.

U nas mawiamy, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Tak więc jaki macie cele na ten turniej?

- Zagrać go jak najlepiej tylko potrafimy. Nie wiemy czy to będzie finał, czy półfinał, czy się tam dostaniemy. Będziemy grać swoją siatkówkę, mecz za meczem i zobaczymy jak to wszystko wyjdzie. Gramy zaraz kolejny mecz, postaramy się także go wygrać i zobaczymy, może to doprowadzi nas do finału.

To, że wasza ekipa jest tak młoda jest pomocne? Średnia wieku w podstawowej szóstce jest naprawdę bardzo niska.

- Tak, to jest dobre, ponieważ my znamy się od małego chłopca - rozumiemy się na boisku bez słów. Gramy ze sobą odkąd mieliśmy po 13, 14 lat. Także to, że poza boiskiem jesteśmy przyjaciółmi, trzymamy się razem i tworzymy jeden kolektyw jest istotne. Gramy zawsze razem, walczymy na 100 procent i to jest chyba właśnie nasza siła.

Ale jednocześnie gracie siatkówkę bardzo dojrzałą, spokojną.

- Owszem, gramy tak od zawsze. Znamy się doskonale i wiemy, czego możemy od siebie oczekiwać. Jesteśmy moim zdaniem ekipą kompletną, która gra coraz lepiej i dodatkowo ma przed sobą jeszcze dużo dobrego, mam nadzieję.

Ty sam jesteś bardzo młody, ale już także doświadczony. Dla mnie zawsze starasz się grać odważnie, wydaje się, że nie odczuwasz żadnych nerwów, presji. Faktycznie tak jest?

- No tak, jeśli nawet zagram źle, nie mogę tego demonstrować wśród grupy, nie mogę wprowadzać nerwów wśród kolegów, bo to mogłoby się źle skończyć. Ale owszem, nie mam strachu, owszem, nerwy się zdarzają, ale zawsze gramy swoje, w ten sam sposób, by uniknąć niepewności.

Czyli postawa kapitana jak się patrzy.

- Zachowuję się tak, by wyszło to na dobre ekipy. Oni także prezentują się w ten sposób. Najważniejsze, by wszyscy czuli się pewnie i swobodnie na boisku.

Teraz kolejne mecze z Polską i półfinały. Jakie plany na te spotkania?

- Cóż. To będą dla nas pojedynki podobne do tego z Włochami i Bułgarią. Będziemy starali się zagrać naszą siatkówkę, bez większej presji, wyjdziemy na luzie i będziemy starali się zakończyć jak największą liczbę ataków. I jeśli wszystko się ułoży, być może odniesiemy zwycięstwa. Gdzie nas to zaprowadzi - zobaczymy. Presji na pewno na siebie nie wywieramy.

O Tobie mówi się jako o najbardziej uzdolnionym rozgrywającym świata. Wiele komplementów pod twoim adresem. To nie przeszkadza? Nie odwraca uwagi od siatkówki?

- Cóż, ja nie zwracam na to uwagi. Koncentruję się na grze ekipy, pragnę byśmy wygrywali jak najwięcej. I dopóki ekipa odnosi zwycięstwa, dopóty ja jestem zadowolony. Nie interesują mnie nagrody, statuetki MVP. Bo ja nie wygrywam meczy. Co ważne to jest grupa, to kadra, z którą gram, więc indywidualne osiągnięcia mnie nie interesują. Nie po to wychodzę na boisko. Jeśli się przydarzy, jest to miły dodatek, ale liczy się czynnik grupowy, to jest najistotniejsze.

W prasie polskiej można było przeczytać, że możesz pojawić się w Skrze Bełchatów. Dlaczego nie doszło jednak do tego transferu?

- Cóż, owszem. Była taka propozycja. Tak samo jak pojawiły się oferty z Rosji, Argentyny. Ale z powodów rodzinnych zadecydowałem się wybrać inny klub.

I wybrałeś włoską Monzę w zamian.

- Tak. Tylko dlatego, że może tutaj być ze mną moja rodzina, ale myślę, że jeszcze się spotkamy, bo zawsze moim marzeniem była gra w Polsce, ale niestety nie mogło to nastąpić w tym roku.

Komentarze (0)