Fatalna atmosfera wokół reprezentacji Polski, brak czołowych zawodniczek oraz plaga kontuzji w zespole nie zwiastowały dobrego występu reprezentacji Polski w Grand Prix. Mimo przeciwności losu biało-czerwone do Hongkongu udały się z nadzieją wywalczenia awansu do turnieju finałowego. Mecz z Kazachstanem miał być pierwszym krokiem ku realizacji tego celu. Tym bardziej, że swój mecz wygrały walczące z Polkami o awans do grona najlepszych ośmiu ekip Koreanki.
Podopieczne Alojzego Świderka od początku przystąpiły do gry bardzo skoncentrowane. Dobra dyspozycja Mileny Radeckiej zarówno w polu serwisowym jak i na rozegraniu sprawiły, że biało-czerwone szybko odskoczyły Kazaszkom na sześć oczek (6:0). Dopiero wówczas rywalki poderwały się do walki. Irena Łukomskaja, która na rozegraniu zastąpiła wychodzącą dotychczas w pierwszej szóstce Korinę Iszimcewą starała się urozmaicać grę swojej drużyny posyłając piłki na przemian do skrzydłowych i środkowych. To przyniosło zamierzony efekt, bowiem siatkarki trenera Bachytżana Bajturiejewa po pierwszej przerwie technicznej zniwelowały straty do dwóch oczek (11:13). Polki co prawda chwilę później zdołały ponownie odskoczyć dzięki dwóm blokom Anny Podolec oraz skutecznej grze w ataku Katarzyny Koniecznej jednak rywalki, wśród których brylowała Alena Omielczenko zdołały doprowadzić do nerwowej końcówki (20:22). W niej po raz kolejny niezawodna okazała się Konieczna, która najpierw skutecznie skończyła atak, a chwilę później popisała się skutecznym serwisem, z którym nie poradziły sobie rywalki.
Druga odsłona ponownie rozpoczęła się od dobrego serwisu w wykonaniu Polek. Klaudia Kaczorowska w polu zagrywki konsekwentnie kierowała piłkę na nie najlepiej dysponowaną libero Marinę Storożenko, co zaowocowało prowadzeniem naszego zespołu 4:1. W przeciwieństwie do pierwszej partii tym razem zespół z Kazachstanu nie zdołał znaleźć recepty na dobrą grę biało-czerwonych, które z biegiem czasu powiększały przewagę. W obozie rywalek natomiast w oczy rzucała się coraz większa nerwowość. Kolejnych ataków nie kończyły Omielczenko i Drobyszewska. W przypadku, kiedy udało im się przebić przez blok podopiecznych Alojzego Świderka ze swojej roli znakomicie wywiązywała się Paulina Maj podbijając ataki rywalek. To sprawiło, że brązowe medalistki ostatnich mistrzostw Europy zapomniały o ciążącej na nich presji. Grając na luzie reprezentacja Polski do końca kontrolowała przewagę, co zaowocowało najwyżej wygraną partią w tegorocznej edycji Word Grand Prix.
Gładka wygrana nieco rozkojarzyła polski zespół. Nasze siatkarki choć rozpoczęły od prowadzenia 8:3 pozwoliły przeciwniczkom zniwelować straty i doprowadzić do stanu 9:9. W ataku myliły się Konieczna i Kaczorowska i choć znakomicie w obronie spisywała się Maj to nie wystarczyło to na utrzymanie przewagi. W drużynie biało-czerwonych sygnał do ataku dała Karolina Kosek, która skutecznie skończyła atak, a chwilę później przypomniała swoim koleżankom o serwisie, który w tym spotkaniu był domeną biało-czerwonych. To pozwoliło odbudować przewagę i odskoczyć rywalkom na dwa oczka (11:13). Mimo to szkoleniowiec reprezentacji Polski po raz pierwszy w spotkaniu zdecydował się poprosić o przerwę. Ta przerwa nie wpłynęła jednak na obraz gry. Z rytmu podopieczne Bachytżana Bajturiejewa wytraciła dopiero druga przerwa techniczna, na którą obie ekipy zeszły przy stanie 16:15 dla Polek. Po powrocie na plac gry siatkarki z kraju leżącego na pograniczu Europy i Azji popełniały coraz więcej błędów w ataku. Polki natomiast konsekwentnie wykorzystywały błędy rywalek dzięki czemu mogły cieszyć się z wygranej 25:20 i zdobycia trzech punktów, które przybliżają naszą drużynę do wymarzonego Final Eight.
0:3 (20:25, 12:25, 20:25)
Polska: Podolec, Konieczna, Kosek, Okuniewska, Kaczorowska, Radecka, Maj (libero) oraz Joanna Wołosz, Kwiatkowska.
Kazachstan: Nasiedkina, Trubina, Omielczenko, Łukomska, Bieresniewa, Drobyszewska, Storożenko (libero) oraz Szenberger, Iszimcewa, Sitkazinowa, Akiłowa.