Paweł Sala: Optymizm pożera Anastasiego

Co by się nie działo z polską reprezentacją siatkarzy, odtąd panowie Mirosław Przedpełski i Andrea Anastasi zawsze będą trzymać się razem i zgodnie mówić, że wszystko jest w porządku. Do optymisty Przedpełskiego dołączył bowiem po Memoriale Wagnera włoski szkoleniowiec, który czaruje wszystkich swoim optymizmem.

W tym artykule dowiesz się o:

Szkoleniowca bronią wyniki jego drużyny - to dewiza odnosząca się do trenerów różnych dyscyplin sportu. Nie inaczej jest w przypadku siatkówki. To prawda, iż trener reprezentacji Polski siatkarzy Andrea Anastasi dzierży ciężki oręż w ręku w postaci trzeciego miejsca w ostatniej Lidze Światowej, tuż za takimi potęgami jak Rosja i Brazylia. Prawdą jest jednak również to, że medal wywalczyliśmy sobie w dość szczęśliwych okolicznościach. Gdyby nie fakt, iż organizację turnieju finałowego przyznano Polsce, to zajmując trzecie miejsce w swojej grupie nawet byśmy z niej nie awansowali. Czy więc na kilka dni przed rozpoczęciem mistrzostw Europy mamy ponownie definitywnie zaufać trenerowi Anastasiemu, który mami nas odnośnie przygotowania i formy drużyny, i rozwiewa wszelkie wątpliwości?

A pytań o drużynę narodową po Memoriale Huberta Jerzego Wagnera - ostatniej imprezie przed rozpoczynającymi się niecałe dwa tygodnie później mistrzostwami Europy! - jest co niemiara. Polacy zagrali katastrofalny turniej, będąc ekipą zdecydowanie najsłabszą spośród wszystkich reprezentacji. Ugrali ledwie jednego seta, popełniając w każdym meczu mnóstwo błędów własnych. Tymczasem będąc na konferencji prasowej po meczu z Rosją zobaczyłem trenera bujającego w obłokach, żartującego z dziennikarzami, ironizującego (- Mamy tylko małe problemy z przyjęciem (śmiech) - żartował Anastasi) i napawającego się własnym optymizmem.

Anastasi jest przekonany co do swojego wyboru jeśli chodzi o zawodników na mistrzostwa. Od dłuższego czasu stawiał na tych samych graczy, dokonując jedynie małych korekt w składzie. - Są lepsi siatkarze w tej chwili, którzy mogliby grać na mistrzostwach Europy? - pytał retorycznie w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Logika Anastasiego jest zaiste trudna do odgadnięcia. Jeśli już decyduje się na wybór konkretnych graczy, to winien im umożliwić granie. Tymczasem włoski szkoleniowiec zabrał do Czech grupę młodych siatkarzy, którym nie dawał szans na zaprezentowanie się przeciwko mocnym zespołom. Karol Kłos, Mateusz Mika i Paweł Zatorski nie zagrali ani minuty podczas Memoriału, a we wcześniejszych grach kontrolnych tylko sporadycznie pojawiali się na boisku. Zaś jeśli już na parkiecie stawił się Fabian Drzyzga, to po kilku nieudanych akcjach lądował na stałe w kwadracie dla rezerwowych.

Można zgodzić się z tym, iż trener Polaków zrezygnował ze Zbigniewa Bartmana, który nie wrócił do pełni dyspozycji po kontuzji. Ale dziwię się, iż pracujący już na pełnych obrotach i waleczny Sebastian Świderski ostatecznie nie pojedzie na Euro. Tym bardziej, że - w przeciwieństwie do Miki, Kłosa czy Zatorskiego - dostawał ostatnio okazje do gry. Kogo zaś miał na myśli mówiąc: - Są ludzie, którzy nie chcą grać w narodowej reprezentacji, których ona nie interesuje - stwierdzał nam Anastasi. Zapewne więc w akcji podczas mistrzostw zobaczymy tę samą szóstkę czy siódemkę zawodników, której blamaż oglądaliśmy na Memoriale.

I nie wystarczą kibicowi siatkówki takie słowa wytłumaczenia ze strony trenera reprezentacji: - Są różne momenty w pracy trenera - raz milsze, raz mniej przyjemne. Oczywiście to trudny moment dla drużyny, ale w każdej pracy przychodzą trudniejsze dni. Takie jest życie - mówił Anastasi po Memoriale Wagnera. Optymizm z nutką fantazji to być może stała cecha Włochów, a więc i trenera naszej reprezentacji. Jednak w pracy trenerskiej w Polsce, w tak ważnej dyscyplinie sportu w naszym kraju, jaką jest siatkówka, Anastasi winien z większą powagą traktować zarówno kibiców, jak i dziennikarzy.

Paweł Sala

Komentarze (0)