Stabilizacja - podsumowanie VI weekendu Ligi Światowej

Zdjęcie okładkowe artykułu: Taras Chtiej w 2011 roku zdobył złoty medal Ligi Światowej
Taras Chtiej w 2011 roku zdobył złoty medal Ligi Światowej
zdjęcie autora artykułu

W niedzielę dobiegła końca runda interkontynentalna Ligi Światowej i poznaliśmy już wszystkich uczestników wielkiego finału w Rio de Janeiro. Ostatnim zespołem, który przysłowiowym rzutem na taśmę i w doskonałym stylu wywalczył upragniony awans do turnieju finałowego, była reprezentacja Serbii.

W tym artykule dowiesz się o:

O awansie myślały wszystkie bez wyjątku reprezentacje uczestniczące w tegorocznej edycji Ligi Światowej, również te, które - jak Francja - nie miały w najbliższej perspektywie Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. I nieistotne jest dziś, co mówią trenerzy i zawodnicy zespołów, które do Rio de Janeiro nie pojadą, gdyż szansa konfrontacji w silnymi przeciwnikami będzie dla wszystkich uczestników Final Six wręcz bezcenną okazją do sprawdzenia ich aktualnej dyspozycji.

Wysiłek oraz mozolna praca zawodników, mocno utrudniona przez nieustanne dalekie podróże do odległych części świata, oraz szczegółowe i wszechstronne analizy sztabów szkoleniowych dały w ostatniej rundzie Ligi Światowej wymierny efekt – na parkietach wszystkich hal pojawili się przede wszystkim ci gracze, którzy albo już znaleźli się w składach swoich reprezentacji na pekińską olimpiadę lub też byli o jeden krok od nominacji.

O rozwianie ostatnich wątpliwości swoich trenerów – Władimira Alekno i Andera Anastasiego walczyli siatkarze Rosji i Włoch, gdyż ich szkoleniowcy decyzję o ostatecznym składzie swoich reprezentacji odłożyli do zakończenia rundy grupowej Ligi Światowej. Z pewnością właśnie ostatnie spotkania – z Koreą i z Kubą zadecydowały o tym, iż na Igrzyska Olimpijskie w Pekinie pojadą Włosi Mauro Gavotto i Matteo Martino oraz Rosjanie Maksim Michajłow i Aleksiej Ostapienko.

Intensywność ostatnich treningów było widać po poczynaniach zawodników wszystkich zespołów, które zagrają w turnieju finałowym lub w zaciszu własnych hal będą się przygotowywać do Igrzysk Olimpijskich. W pierwszych partiach ich gra była w miarę płynna, efektywna i skuteczna, potem w poczynania siatkarzy wkradały się niedokładności, brak precyzji czy wręcz proste błędy. Niekiedy dwa weekendowe spotkania miały dość odmienne oblicza, a te elementy, które pozwalały drużynie na odniesienie sukcesu jednego dnia (pojedynki Rosja – Korea), całkowicie zawodziły w kolejnym dniu rywalizacji.

Wydaje się, iż dla wszystkich reprezentacji najważniejszą sprawą w tej rundzie było przeniesienie poszczególnych elementów i wariantów gry, długo ćwiczonych w czasie zajęć treningowych, na parkiety tak, aby wykonywane były bez chwili zawahania, w pełni automatycznie. Z tego zapewne powodu kibice oglądali tak rozmaite warianty akcji ofensywnych w różnych konfiguracjach personalnych. I tak dużo banalnych błędów, choćby tych w polu serwisowym.

Nie wszystkie zagrania były jeszcze w pełni udane, ale – mimo typowo szkoleniowego potraktowania ostatnich spotkań – widać było początki stabilizacji formy oraz znaczący progres w poczynaniach niemal wszystkich zespołów. Warto także dostrzec ogromną koncentrację i wolę walki zawodników, którzy z poświęceniem walczyli o niemal każdą piłkę.

Do wyjątkowo udanych zaliczą miniony weekend także te zespoły, dla których turniej finałowy Ligi Światowej czy olimpiada są na razie tylko odległym marzeniem - siatkarze Korei, którzy dopiero na koniec rozgrywek wreszcie odnieśli pierwsze zwycięstwo, sensacyjnie pokonując zespół Rosji, czy reprezentanci Finlandii, dwukrotni pogromcy aktualnych mistrzów Europy – Hiszpanów.

Zwycięstwami zamknęły rundę grupową tylko trzy zespoły, które od środy rozpoczną walkę w Final Six w Rio de Janeiro: Brazylia, Serbia i Polska. Wygrane spotkania bezsprzecznie sprzyjają lepszej atmosferze w drużynie, ale czy będą zapowiedzią prawdziwych sukcesów w najważniejszych imprezach sezonu – przekonamy się już niebawem.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)